Głos Matki Przełożonej dalej rozbrzmiewał w jego pamięci. "Jest tego zatem jeszcze więcej."
"Ludzie, którzy w to wierzą, sięgają do sedna sprawy. Ostrzegają, żebyś nie myślał o tym, co robisz, gdyż to pewna droga do klęski. Po prostu rób to!"
"Nie myśl! Rób to." Wyczuwał tu anarchię. Jej słowa rzuciły go w przeszłość ku innym źródłom wiedzy niż wyszkolenie mentata.
Sztuczki Bene Gesserit! Robiła to rozmyślnie, znając wyniki. Gdzie podziało się to przywiązanie, które - jak wyczuwał - czasami z niej promieniowało? Czy mogła mieć na uwadze dobro kogoś, kogo traktowała w ten sposób?
Kiedy Odrade go opuściła (ledwie zauważył jej wyjście), Murbella usiadła na łóżku, wygładzając suknię na kolanach.
"Ludzie potrafią utrzymywać równowagę na dziwnych płaszczyznach." Tumult w jego umyśle - to fragmenty mozaiki usiłowały znaleźć wzajemne powiązania.
Wyczuł istnienie nowej fali we wszechświecie. Dwoje dziwnych ludzi z jego wizji? Uczestniczyli w tym. Wiedział to, choć nie potrafił powiedzieć, dlaczego. Czy do tego rościły sobie pretensje Bene Gesserit? "Doskonalimy stare sposoby myślenia i stare wierzenia."
"Spójrz na mnie" - odezwała się Murbella.
"Głos?" Niezupełnie, ale teraz już był pewien, że Bene Gesserit szkoliły ją, i ona mu o tym nie powiedziała.
Jej zielone oczy miały obcy wyraz - znak, że myślała o swych byłych wspólniczkach.
"Nie próbuj przechytrzyć Bene Gesserit, Duncanie."
"Mówi do wizjerów?"
Nie mógł mieć pewności. W jej oczach kryła się inteligencja, która robiła na nim wrażenie. Czuł, że narasta ona, tak jakby jej nauczycielki nadmuchiwały balon. Intelekt Murbelli wzrastał podobnie, jak rósł jej brzuch w czasie ciąży.
"Głos!" Co one z nią zrobiły?
Było to głupie pytanie. Wiedział, co one robią. Odbierały mu ją, czyniąc swoją siostrą. "Nie jest już moją kochanką, moją cudowną Murbella. Staje się Wielebną Matką, a zatem kalkuluje wszystko, co robi."
"Czarownica." Kto mógłby kochać czarownicę?
"Ja mógłbym. I zawsze będę."
"Próbują usidlić cię - choć jeszcze tego nie dostrzegasz - aby wykorzystać do swoich celów" - powiedział.
Widział reakcję wywołaną tymi słowami. Zdała sobie sprawę z istnienia pułapki po tym, jak w nią wpadła. Bene Gesserit były diabelnie sprytne! Omamiły ją, dając drobne przebłyski rzeczy równie pociągających, jak ta siła, która przywiązywała ją do nich. Ta świadomość mogła tylko rozwścieczyć Czcigodną Macierz. "To my łapiemy innych w sidła! Nigdy na odwrót!"
Ale Bene Gesserit to zrobiły. Należały do innej kategorii. Prawie jak siostry. Czemu się tego wypierać? A ona pragnęła posiąść ich możliwości, otrzymała próbkę i zapragnęła poddać się w pełni ich nauce, której istnienie wyczuwała tuż tuż, na wyciągnięcie ręki. Czyżby nie wiedziała, dlaczego one ciągle poddają ją próbie?
"Wiedzą, że będzie jeszcze walczyć w pułapce."
Murbella zrzuciła suknię i wsunęła się do łóżka obok Duncana. Nie dotykali się. Czuli tylko wzajemną, pełną gotowości bliskość swych ciał.
"Z początku chciały, abym sprawował kontrolę nad Sheeana" - powiedział.
"Tak jak kontrolujesz mnie?"
"Czy ciÄ™ kontrolujÄ™?"
"Czasami wydajesz mi siÄ™ komiczny, Duncanie."
"Gdybym nie potrafił śmiać się z samego siebie, byłbym rzeczywiście zgubiony."
"Śmiać się także ze swoich pretensji do bycia zabawnym?"
"Z nich przede wszystkim. - Odwrócił się do niej i położył dłoń na jej piersi. - Czy wiedziałaś, że nigdy nie odstawiono mnie od piersi?"
"Nigdy w twych wszystkich... "
"Ani razu."
"Mogłam odgadnąć." - Uśmiech zagościł na jej ustach i nagle wśród wzajemnych uścisków oboje wybuchnęli śmiechem, którego nie mogli powstrzymać. Wreszcie Murbella odezwała się: "Do diabła. Do diabła. Do diabła."
"Do diabła z kim?" - spytał, kiedy oddalili się od siebie.
"Nie z kim, tylko z czym. Do diabła z losem!"
"Nie sÄ…dzÄ™, by los siÄ™ tym przejÄ…Å‚."
"Kocham cię, a nie tego przecież oczekuje się ode mnie, jeśli mam być przyzwoitą Wielebną Matką."
Nienawidził tych dygresji, przypominających użalanie się nad sobą. "Żartuj zatem!"
"Nigdy nie będziesz niczym przyzwoitym." - Pomasował jej ciężarny brzuch.
"Jestem przyzwoita."
"Zapomniano o tym słowie, kiedy cię stwarzano."
Odepchnęła jego rękę i usiadła, by popatrzeć na niego z góry.
"Od Wielebnych Matek żąda się, aby nigdy nie kochały."
"Wiem o tym." - "Czy moja udręka stała się widoczna?"
Murbella była jednak zbytnio zajęta własnymi zmartwieniami.
"Kiedy przystÄ…piÄ™ do Agonii Przyprawowej... "
"Kochanie! Nie podoba mi siÄ™ skojarzenie twojej osoby z agoniÄ…."
"Jak mogę tego uniknąć? Jestem na równi pochyłej. Wkrótce zostanę popchnięta, a wtedy polecę z ogromną prędkością!"
Chciał się odwrócić, lecz jej spojrzenie go zatrzymało.