Historia wymaga pasterzy, nie rzeźników.

Czy coś się stało?
- OgÅ‚aszam procedurÄ™ zero - wÅ‚Ä…czyÅ‚a siÄ™ Lara. ­Nasi goÅ›cie chcÄ… sprawdzić, czy nie wyszli z wprawy ­dodaÅ‚a patrzÄ…c ironicznie na Peta. Ton jej gÅ‚osu nie bardzo jednak potwierdzaÅ‚ to wyzwanie. Wyraźnie nie czuÅ‚a siÄ™ najpewniej. Tymczasem na ekranie radaru pojawiÅ‚o siÄ™ kilka szybko powiÄ™kszajÄ…cych siÄ™ punkci­ków.
- Nakazałam start wszystkich jednostek będących w tej chwili na kosmodromie - wyjaśniła w odpowiedzi na nieme pytanie Anny i Peta.
- Przygotuj się na powtórne przeciążenie - rzucił sucho Pet, a Anna pozwoliła sobie na cichutki śmiech. Nie tak cichy jednak, żeby Lara nie mogła go dosłyszeć.
- Procedura zero w toku - rozległo się w głośniku.
Pet nie czekaÅ‚ na jej zakoÅ„czenie. “Feniks" zaczÄ…Å‚ spadać na AustraliÄ™, jak jednoosobowy myÅ›liwiec daw­nych siÅ‚ zbrojnych UkÅ‚adu SÅ‚onecznego. Przez nastÄ™p­nych parÄ™ minut w sterowni byÅ‚o sÅ‚ychać tylko urywa­ne sÅ‚owa wymieniane miÄ™dzy Petem i AnnÄ….
- Atak trzech jednostek - odezwaÅ‚ siÄ™ nagle kom­puter. - OdlegÅ‚ość dwadzieÅ›cia. Kierunek wschodni. Z zachodu zbliżajÄ… siÄ™ dwie inne jednostki. Również kursem kolizyjnym. Do otwarcia ognia czterdzieÅ›ci sekund. Czekam na zezwolenie.
- Dwie inne jednostki podchodzą z dołu. Nasze szanse zmniejszyły się do dziewięćdziesięciu procent. Zalecam natychmiastowe przyjęcie walki - dodał po chwili komputer.
- Procedura awaryjna w mocy. Celowniki na ste­rowanie rÄ™czne - zakomenderowaÅ‚a Anna.
- Mam nadziejÄ™, że twoi ludzie nie oszaleli - doda­Å‚a po chwili.
Lara nic nie odpowiedziała, bo najwyraźniej nie dawała sobie rady z przeciążeniem.
- “Feniks" do Sydney - odezwaÅ‚ siÄ™ wreszcie Pet, który do tej pory zajÄ™ty byÅ‚ manewrem zbliżania - za­bierzcie swoje statki. PrzeszkadzajÄ… nam.
- MajÄ… polecenie towarzyszenia wam do zakoÅ„cze­nia lÄ…dowania - wyjaÅ›niÅ‚ gÅ‚oÅ›nik.
“Feniks" tymczasem jeszcze bardziej przyspieszyÅ‚. Statki nadlatujÄ…ce do nich z boków zostaÅ‚y mocno zaskoczone tym manewrem, bo zanim zdążyÅ‚y coÅ› zrobić, ich odlegÅ‚ość od “Feniksa" zwiÄ™kszyÅ‚a siÄ™ dwu­krotnie. Natomiast dwaj bohaterowie, którzy próbowali im przeszkodzić z doÅ‚u, mieli akurat tyle czasu, żeby z trudem usunąć siÄ™ na boki. Ich zaÅ‚ogi musiaÅ‚y w tym momencie posÅ‚ać Petowi niezÅ‚e wiÄ…zanki dotyczÄ…ce jego matki i rodziny. “Feniks" tymczasem odwróciÅ‚ swój potężny dziób do góry i z rufowych dysz wytrysnÄ…Å‚ potężny strumieÅ„ ognia głównego ciÄ…gu. WydawaÅ‚o siÄ™, że ten manewr nastÄ…piÅ‚ zbyt późno.
- Na Herstha - rozległo się w głośniku - to koniec. Następnie dał się słyszeć szybki ciąg komend zalecających natychmiastową ewakuację.
- PamiÄ™taj, że nie schodzimy do schronu - przy­pomniaÅ‚a Anna - odlicz ze sto metrów.
- Sto pięćdziesiÄ…t trzy. ZapomniaÅ‚aÅ› procedurÄ™. - ZwiÄ™ksz ciÄ…g - odpowiedziaÅ‚a odrobinÄ™ za gÅ‚oÅ›­no - mam caÅ‚y zapas na stabilizatorach.
“Feniks" tymczasem majestatycznie opuszczał się na płytę kosmodromu, z którego startowały już ostatnie statki Lary. Usiedli idealnie.
- Zero i zero - Anna wypowiedziaÅ‚a rytualnÄ… formuÅ‚kÄ™ z radosnym uÅ›miechem. Ona również przeży­Å‚a mocno to wariactwo. Lara patrzyÅ‚a na nich oszoÅ‚o­mionym wzrokiem, wyraźnie nie mogÄ…c wydobyć z sie­bie gÅ‚osu.
- Kontrola lotów do Lary. Procedura zero w toku. Czy wszystko w porzÄ…dku? - zainteresowaÅ‚a siÄ™ dyżur­na kosmodromu.
Lara kiwnęła w milczeniu głową.
- OdwoÅ‚ujÄ™ procedurÄ™ zero - odezwaÅ‚a siÄ™ wre­szcie zmienionym gÅ‚osem - przyÅ›lijcie do mnie grawilot - dodaÅ‚a po opornym przeÅ‚kniÄ™ciu Å›li­ny.
- Podobało ci się? - zainteresował się Pet.
- JeÅ›li zrobiliÅ›cie to, żeby siÄ™ przypodobać moim pilotom, to trzymam zakÅ‚ad, że siÄ™ wam udaÅ‚o. Oba­wiam siÄ™ nawet, że sami zacznÄ… ćwiczyć to wariackie lÄ…dowania.
- To nie byÅ‚o nic nadzwyczajnego - wtrÄ…ciÅ‚a Anna - zwyczajne lÄ…dowanie, jakie za naszych cza­sów trenowaÅ‚ każdy pilot.
Kiedy caÅ‚a trójka odlatywaÅ‚a w podstawionym grawilocie, na kosmodromie zaczynaÅ‚y lÄ…dować pierw­sze statki Lary.
 
* * *
 
Kiedy Pet z AnnÄ… dokonywali swoich popisów pilotażu, Wuur z JenÄ… już nie żyli. Ich grawilot ulegÅ‚ katastrofie w dziesięć minut po starcie. W kwa­drans później na miejscu znalazÅ‚a siÄ™ ekipa ra­tunkowa, ale znalazÅ‚a tylko poszarpane szczÄ…tki, dokÅ‚adnie tyle, ile udaÅ‚o im siÄ™ wyrwać z pasz­czy dwóch kodarów, które spokojnie pastwiÅ‚y siÄ™ nad zwÅ‚okami. Kiedy doniesiono o katastrofie Loopo­wi, nie wydawaÅ‚ siÄ™ zbyt zaszokowany tÄ… wiado­moÅ›ciÄ…. Z równowagi wytrÄ…ciÅ‚a go dopiero infor­macja o Å›mierci Jeny. KazaÅ‚ natychmiast wezwać do siebie LarÄ™. StawiÅ‚a siÄ™ dopiero po piÄ™ciu godzi­nach, w ciÄ…gu których Loop zdążyÅ‚ już zapanować nad sobÄ….
- Gratuluję - rzucił pozornie spokojnym tonem na jej przywitanie.
- Sam wiesz, że nie byÅ‚o innego wyjÅ›cia. Nie można byÅ‚o zostawić Å›wiadka - stwierdziÅ‚a wzrusza­jÄ…c ramionami. - KtoÅ› musiaÅ‚ to zrobić za ciebie. JesteÅ› za miÄ™kki - dodaÅ‚a.

Podstrony