X


Historia wymaga pasterzy, nie rzeźników.

Czy coś się stało?
- Ogłaszam procedurę zero - włączyła się Lara. ­Nasi goście chcą sprawdzić, czy nie wyszli z wprawy ­dodała patrząc ironicznie na Peta. Ton jej głosu nie bardzo jednak potwierdzał to wyzwanie. Wyraźnie nie czuła się najpewniej. Tymczasem na ekranie radaru pojawiło się kilka szybko powiększających się punkci­ków.
- Nakazałam start wszystkich jednostek będących w tej chwili na kosmodromie - wyjaśniła w odpowiedzi na nieme pytanie Anny i Peta.
- Przygotuj się na powtórne przeciążenie - rzucił sucho Pet, a Anna pozwoliła sobie na cichutki śmiech. Nie tak cichy jednak, żeby Lara nie mogła go dosłyszeć.
- Procedura zero w toku - rozległo się w głośniku.
Pet nie czekał na jej zakończenie. “Feniks" zaczął spadać na Australię, jak jednoosobowy myśliwiec daw­nych sił zbrojnych Układu Słonecznego. Przez następ­nych parę minut w sterowni było słychać tylko urywa­ne słowa wymieniane między Petem i Anną.
- Atak trzech jednostek - odezwał się nagle kom­puter. - Odległość dwadzieścia. Kierunek wschodni. Z zachodu zbliżają się dwie inne jednostki. Również kursem kolizyjnym. Do otwarcia ognia czterdzieści sekund. Czekam na zezwolenie.
- Dwie inne jednostki podchodzą z dołu. Nasze szanse zmniejszyły się do dziewięćdziesięciu procent. Zalecam natychmiastowe przyjęcie walki - dodał po chwili komputer.
- Procedura awaryjna w mocy. Celowniki na ste­rowanie ręczne - zakomenderowała Anna.
- Mam nadzieję, że twoi ludzie nie oszaleli - doda­ła po chwili.
Lara nic nie odpowiedziała, bo najwyraźniej nie dawała sobie rady z przeciążeniem.
- “Feniks" do Sydney - odezwał się wreszcie Pet, który do tej pory zajęty był manewrem zbliżania - za­bierzcie swoje statki. Przeszkadzają nam.
- Mają polecenie towarzyszenia wam do zakończe­nia lądowania - wyjaśnił głośnik.
“Feniks" tymczasem jeszcze bardziej przyspieszył. Statki nadlatujące do nich z boków zostały mocno zaskoczone tym manewrem, bo zanim zdążyły coś zrobić, ich odległość od “Feniksa" zwiększyła się dwu­krotnie. Natomiast dwaj bohaterowie, którzy próbowali im przeszkodzić z dołu, mieli akurat tyle czasu, żeby z trudem usunąć się na boki. Ich załogi musiały w tym momencie posłać Petowi niezłe wiązanki dotyczące jego matki i rodziny. “Feniks" tymczasem odwrócił swój potężny dziób do góry i z rufowych dysz wytrysnął potężny strumień ognia głównego ciągu. Wydawało się, że ten manewr nastąpił zbyt późno.
- Na Herstha - rozległo się w głośniku - to koniec. Następnie dał się słyszeć szybki ciąg komend zalecających natychmiastową ewakuację.
- Pamiętaj, że nie schodzimy do schronu - przy­pomniała Anna - odlicz ze sto metrów.
- Sto pięćdziesiąt trzy. Zapomniałaś procedurę. - Zwiększ ciąg - odpowiedziała odrobinę za głoś­no - mam cały zapas na stabilizatorach.
“Feniks" tymczasem majestatycznie opuszczał się na płytę kosmodromu, z którego startowały już ostatnie statki Lary. Usiedli idealnie.
- Zero i zero - Anna wypowiedziała rytualną formułkę z radosnym uśmiechem. Ona również przeży­ła mocno to wariactwo. Lara patrzyła na nich oszoło­mionym wzrokiem, wyraźnie nie mogąc wydobyć z sie­bie głosu.
- Kontrola lotów do Lary. Procedura zero w toku. Czy wszystko w porządku? - zainteresowała się dyżur­na kosmodromu.
Lara kiwnęła w milczeniu głową.
- Odwołuję procedurę zero - odezwała się wre­szcie zmienionym głosem - przyślijcie do mnie grawilot - dodała po opornym przełknięciu śli­ny.
- Podobało ci się? - zainteresował się Pet.
- Jeśli zrobiliście to, żeby się przypodobać moim pilotom, to trzymam zakład, że się wam udało. Oba­wiam się nawet, że sami zaczną ćwiczyć to wariackie lądowania.
- To nie było nic nadzwyczajnego - wtrąciła Anna - zwyczajne lądowanie, jakie za naszych cza­sów trenował każdy pilot.
Kiedy cała trójka odlatywała w podstawionym grawilocie, na kosmodromie zaczynały lądować pierw­sze statki Lary.
 
* * *
 
Kiedy Pet z Anną dokonywali swoich popisów pilotażu, Wuur z Jeną już nie żyli. Ich grawilot uległ katastrofie w dziesięć minut po starcie. W kwa­drans później na miejscu znalazła się ekipa ra­tunkowa, ale znalazła tylko poszarpane szczątki, dokładnie tyle, ile udało im się wyrwać z pasz­czy dwóch kodarów, które spokojnie pastwiły się nad zwłokami. Kiedy doniesiono o katastrofie Loopo­wi, nie wydawał się zbyt zaszokowany tą wiado­mością. Z równowagi wytrąciła go dopiero infor­macja o śmierci Jeny. Kazał natychmiast wezwać do siebie Larę. Stawiła się dopiero po pięciu godzi­nach, w ciągu których Loop zdążył już zapanować nad sobą.
- Gratuluję - rzucił pozornie spokojnym tonem na jej przywitanie.
- Sam wiesz, że nie było innego wyjścia. Nie można było zostawić świadka - stwierdziła wzrusza­jąc ramionami. - Ktoś musiał to zrobić za ciebie. Jesteś za miękki - dodała.

Podstrony

Drogi uĚźytkowniku!

W trosce o komfort korzystania z naszego serwisu chcemy dostarczać Ci coraz lepsze usługi. By móc to robić prosimy, abyś wyraził zgodę na dopasowanie treści marketingowych do Twoich zachowań w serwisie. Zgoda ta pozwoli nam częściowo finansować rozwój świadczonych usług.

Pamiętaj, że dbamy o Twoją prywatność. Nie zwiększamy zakresu naszych uprawnień bez Twojej zgody. Zadbamy również o bezpieczeństwo Twoich danych. Wyrażoną zgodę możesz cofnąć w każdej chwili.

 Tak, zgadzam się na nadanie mi "cookie" i korzystanie z danych przez Administratora Serwisu i jego partnerĂłw w celu dopasowania treści do moich potrzeb. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

 Tak, zgadzam się na przetwarzanie moich danych osobowych przez Administratora Serwisu i jego partnerĂłw w celu personalizowania wyświetlanych mi reklam i dostosowania do mnie prezentowanych treści marketingowych. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

Wyrażenie powyższych zgód jest dobrowolne i możesz je w dowolnym momencie wycofać poprzez opcję: "Twoje zgody", dostępnej w prawym, dolnym rogu strony lub poprzez usunięcie "cookies" w swojej przeglądarce dla powyżej strony, z tym, że wycofanie zgody nie będzie miało wpływu na zgodność z prawem przetwarzania na podstawie zgody, przed jej wycofaniem.