Historia wymaga pasterzy, nie rzeźników.

Innych wiadomości o tym brak. Wyczerpawszy wszelkie argumenty przeciw temu, aby
Molier samochcąc miał się odmalować we wstrętnym Arnolfie, p. Michaut, zniecierpliwiony,
181
dodaje: „Zapominają wreszcie, że Molier nie był głupcem. Otóż byłby głupcem, kwadrato-
wym głupcem, gdyby podsuwał, bodaj mimo woli, najlżejszą analogię między położeniem
Arnolfa a swoim.” Wytrwale oswobadza Michaut twórczość Moliera od nazbyt pochopnych
wykładów autobiograficznych, które chciano rozciągać na tak ograne tematy jak jego Mał-
żeństwo z musu. Sprawy małżeńskie na scenie były tradycyjne, były one ulubionym materia-
łem konceptów (Rabelais!), a zarazem była to kwestia, która podówczas szczególnie rozpalała
wszystkie umysły. Mimo że haftowanie na tle stosunków Moliera i jego żony Armandy jest
najulubieńszym tematem egzegezy molierowskiej, p. Michaut stwierdza, że w ogóle o Arr-
nandzie, o jej charakterze, jej prowadzeniu, o jej stosunkach z Molierem nie wiemy właściwie
nic… Znamy pamflet Sławna aktorka i dużo plotek, oto w gruncie jedyne źródła. Mizantrop!
– prawda Mizantrop, w którego Molier złożył wszystkie swoje bóle, ideały, całą swoją mi-
łość. Ale czy to tak pewne? Czy nie potomność ubrała Alcesta-mizantropa we wszystkie te
szaty, identyfikując go z Molierem? Michaut staje na stanowisku wręcz przeciwnym. Alcest,
wedle niego, był w intencji Moliera figurą zdecydowanie komiczną. Był – mimo iż nieskoń-
czenie sympatyczniejszy i pełen zalet – przedmiotem jego s a t y r y, jak Arnolf, jak pan Jo-
urdain, jak Orgon, jak wszyscy, którzy odchylają się od pionu zdrowego rozsądku i miary,
zawsze tak drogich Molierowi. Nie ulega tym samym wątpliwości dla p. Michaut, że czło-
wiekiem po myśli Moliera, rzecznikiem jego poglądów był Filint, tak później zdyskredytowa-
ny przez potomnych. Alcesta grał Molier zdecydowanie komicznie. Visé w swoim liście106*,
dołączonym jako przedmowa do pierwszego wydania sztuki, przedstawia go w tym charakte-
rze: czyż Molier zgodziłby się, aby przedmowa dawała wykład sprzeczny z jego intencją?
Subiektywizm Mizantropa sprowadza Michaut do bardzo szczupłych rozmiarów; jest to, jego
zdaniem, późniejsza interpretacja zwłaszcza z epoki romantyzmu, który w Alceście chciał wi-
dzieć „swego człowieka”, bohatera prawdy, niemal rewolucjonistę. Dla romantyków tego ro-
dzaju subiektywne spowiedzi były czymś zupełnie naturalnym. Ale sceny miłosne Alcesta i
Celimeny; czyż w nich nie odbija się życie Moliera i Armandy? Kiedyż – powiada Michaut –
nic nam właściwie o życiu małżeńskim Moliera i Armandy – prócz plotek – nie wiadomo…
Jeżeli prawdą jest, że dla Moliera Alcest był – w co mimo wszystko trudno uwierzyć – fi-
gurą j e d y n i e komiczną, faktem jest (i to stwierdza sam Michaut), że przekształcanie tej
postaci w odmiennnym duchu zaczęło się bardzo wcześnie. Już aktor Baron, który objął tę
rolę po śmierci Moliera, grał ją odmiennie, wkładał w nią, jak świadczy jeden z widzów,
wiele szlachetności i godności; dawał tej postaci delikatność i ludzkość, które kazały kochać
tego mizantropa. Było widocznie żywe poczucie, że Molier coś ze swego serca złożył w tej
roli, skoro już najbliższa jej interpretacja natchniona jest jakby pośmiertnym szacunkiem.
Tym bardziej dziś!
Można się domyślać, że centralny punkt trzeciego tomu (Walki Moliera) stanowi kwestia
Świętoszka samej sztuki i walk z nią związanych. Co do Tartufa, a w szczególności co do je-
go dwóch wersji, Michaut ma własną teorię. Jasne dla niego jest (i daje na to bardzo przeko-
nywające dowody), że trzy akty Tartufa, które Molier odegrał na dworze w r. 1664, były
skończoną i całkowitą sztuką; nie mogły to być tedy trzy pierwsze akty Świętoszka, którego
znamy. Zdaniem p. Michaut mogła to być komedia o zacięciu farsowym w typie np. Grzego-
rza Dyndały, której centralnym punktem był Orgon. Ten naiwny mąż, opętany przez szalbie-
rza i nie dający się wywieść z błędu żadnym perswazjom, sam wydaje żonę na łup Tartufa
(„Gdy się cały świat wścieka, to rozkosz mi czyni i chcę, byś nieustannie bawił tylko przy
niej”). Sztuka ta (wciąż wywodzi Michaut) daleka była od głębi i doniosłości późniejszego
Tartufa; ale i ten tłusty żart, na tak drażliwym temacie oparty, wystarczył, aby poruszyć czyn-
niki, które już niechętnie były usposobione dla Moliera. Wymożono na królu zakaz sztuki. I
dopiero m s z c z ą c s i ę z a t e n z a k a z, a zarazem broniąc swej swobody twórczej,
Molier napisał drugiego Tartufa, w którym zużytkował motywy z pierwszej redakcji, ale