I rzeczywiście, wsiada w samolot i przylatuje.
- Nadal pisze Pan góra stronę dziennie?
- Najwyżej. Ale jak drukuję w odcinkach w "Gazecie Wyborczej", muszę dać raz w tygodniu dziesięć, dwanaście stron. Muszę wtedy pisać półtorej, dwie strony dziennie i to jest dla mnie straszliwe tempo. Kiedy pracowałem w PAP-ie, pisałem i osiem, ale kiedy siadam do pisania swoich rzeczy, piszę bardzo wolno. Właśnie zaczynam pisać książkę o Afryce. Przez czterdzieści lat jeździłem tam często. Pojechałem i w tym roku, żeby sobie zamknąć obraz kontynentu. Nie wiem, co mi wyjdzie, ale w zamyśle ma to być duża książka. Taka rzecz encyklopedyczna, w której będzie i reportaż, i esej, i jakaś refleksja. Heban - bo taki będzie tytuł, to trochę pretekst, żeby napisać o wielokulturowości współczesnego świata, o różnych cywilizacjach, rasizmie, wielo-religijności, o tym wszystkim, co jest postmodernistyczną panoramą świata. Książkę o Afryce traktuję jako przygotowanie do książki o świecie. Zbliża się koniec wieku i to jest dobry moment, żeby zrobić reportaż o świecie. Jedyne zaproszenie, jakie teraz przyjąłem, to zaproszenie na zjazd pisarzy do Australii, bo to jedyny kontynent, którego nie znam. Pobyt w Australii przybliży mnie również do wielkiego tematu Pacyfiku. Cywilizacja Pacyfiku jest cywilizacją XXI wieku. Chciałbym zrobić panoramę naszej planety.
-A potem pewnie kosmosu.
- Na fizyce się nie znam. Chciałbym napisać też książkę o zawodzie reportera, bo zawód dziennikarza, który kiedyś był bardzo ekskluzywny, stał się masowy. I chciałbym jeszcze napisać książkę o przedwojennym Pińsku, w którym się urodziłem.
-Ma Pan wielką bibliotekę w idealnym porządku.
- Warsztat musi być czynny.
- Czyli ma Pan do książek podejście pragmatyczne. Nie jest Pan wariatem na punkcie książek.
- Jestem. Bardzo mi jest potrzebna obecność książek, bo to obcowanie z innymi umysłami, z inną wrażliwością, z inną wyobraźnią. Mam do książek bardzo osobisty stosunek. Miasta poznaję poprzez księgarnie, ale nie zdajemy sobie
96
sprawy, że większość świata jest światem bez książki. Książka jest unikalnym fenomenem związanym tylko z kulturą europejską i z kulturami, które stanowiły jej odgałęzienia. Cywilizacja książki ginie. Kurczy się dystrybucja książki w świecie, jeśli rozumie się świat tak, jak się powinno, a nie jako coś między Rzymem a Frankfurtem. W Nigerii, w największym kraju Afryki, nie ma ani jednej księgarni.
-A ni jednej?
- Nie ma. Kiedyś były, dzisiaj nie ma. .;
-Ale może książki są w supermarketach?
- Nie ma. W Etiopii, gdzie żyje tyle ludzi, co w Polsce, jest jeden uniwersytet. Na tym uniwersytecie była kiedyś księgarnia. Teraz nie ma. Nie ma w Addis Abebie ani jednej księgarni. Jeśli chce się przeczytać jakąś książkę o Somalii, to trzeba wiedzieć, że w Somalii nie ma ani jednej książki o Somalii. Trzeba pojechać do Oksfordu i tam kupić książkę o Somalii, napisaną zresztą przez Somalijczyka, ale nie w Somalii, tylko w Oksfordzie. Pamiętam jeszcze Afrykę z czasów, kiedy tam były książki. W stolicy Tanzanii w latach sześćdziesiątych były trzy dobre księgarnie, ale już ich nie ma. W całej wschodniej, ogromnej Afryce są dwie księgarenki w Nairobi. Można tam kupić wyłącznie przewodniki i mapy na safari. Nic więcej. To ma zresztą swoje uzasadnienie kulturowe, bo przecież kultura Afryki była kulturą mówioną albo śpiewaną. Wszędzie następuje powrót do tradycyjnych kultur. Albo kultura masowa z dżinsami, coca-colą, albo tradycyjna kultura, która nie jest książkowa. Dla książki nie ma miejsca. Książka kurczy się też w Ameryce Łacińskiej i w Azji, wszędzie tam, gdzie nie było wpływów kultury europejskiej. Tak szybko jak kultura europejska będzie tracić swoje wpływy, tak szybko książka będzie znikać. Byłem teraz w północnej Nigerii, w Kano. Olbrzymie miasto i miałem nadzieję, że kupię sobie jakieś książki o Afryce. Nic nie było. Niesamowite. Tylko w Europie książka mocno się trzyma. W Holandii, w Niemczech, w Anglii książka jest mocno osadzona w krajobrazie życia codziennego.
- Którą księgarnię na świecie lubi Pan najbardziej?
97
- Londyńskie, oksfordzką, wspaniały ciąg księgarń na Montmartrze. Dobre są w Berlinie, wspaniałe w Mediolanie.
7 - Książki i ludzie
Dobra księgarnia musi spełniać trzy warunki: po pierwsze, musi być dobrze zaopatrzona, z gustem, po drugie, musi mieć atmosferę, żeby człowiek mógł usiąść przy kawie i sobie pooglądać, i po trzecie, dobra księgarnia dla mnie to jest ta, w której mnie znają, bo miałem tam na przykład wieczór autorski i podpisywałem książki. Wtedy jestem lepiej traktowany. Księgarze amerykańscy bardzo sobie cenią książkę z autografem. Kiedy im zabraknie, dzwonią i proszą, żeby im przysłać autograf na kartce, to oni sobie wkleją. Nawet pytałem, dlaczego im tak na tych autografach zależy. Powiedzieli, że Amerykanie bardzo lubią mieć coś uniąue.
-Jaka jest struktura Pana biblioteki?
- Mam kilka bibliotek. Część książek mam w świecie - w Lagos, w Meksyku, w Dakarze, w Stanach, w Oksfordzie. Bo gdziekolwiek przyjeżdżam, zaczynam od tego, że wchodzę do hotelu i zakładam sobie bibliotekę. Targam z sobą książki na temat danego kraju, odpowiednie słowniki, a także polskie książki ze względu na język, na przykład Pana Tadeusza czy Beniowskiego albo Nałkowską. Potem jest problem z powrotem, więc zostawiam część książek u kogoś, w nadziei, że kiedyś tam znowu pojadę. Czasami jadę, a czasami już nie jadę. Różnie. W domu mam bibliotekę na trzech poziomach. Ta jest główna, druga część jest piętro niżej, we właściwym mieszkaniu, no i piwnica. Do piwnicy nie zaglądam, ale te dwie są w użyciu.
- Gdzieś parę tysięcy książek.
- Główny dział to ta ściana. A główny dział dla mnie to filozofia. Tu mam wszystko.
- Tak czułam. Ma Pan tak doskonałą technikę poznawania faktów, że teraz zapewne chce Pan wynieść doświadczenia reporterskie do potęgi myśli.