Historia wymaga pasterzy, nie rzeźników.



Cóż ja w tobie upatrzyłem, dziewczę kochane, Że dla ciebie zawsze trapię myśli stroskane?
Bowiem lub gnuśna zima, lub wiosna przybywa, Twoja miłość serce moje z sobą porywa.

Nie masz wprawdzie dostatków tych, co drugie mają, Które przodek przed inszymi pierwszy trzymają, Nie masz pereł ni kanaków z przedniego złota, A co nawiększa, że jeszcze jesteś sierota.

I posag szczupły oświadcza zawsze ubogi Wianeczek twój, także ubiór nie barzo drogi.
Muszę jednak wyznać mego żalu przyczynę, Dlaczegoć dzisia oddaję serce jedyne:

Uroda twa nieprzyprawna, więc próżne wzgardy Oko twoje, nade wszytko umysł nie hardy -
Te mię zgoła zniewoliły drogie klejnoty, Godne moich obyczajów i twojej cnoty.
80
Siedmnasty: ANDRONIK

Gdzie oświecone Jutrzenką trzy góry
W ostrych pazurach trzyma żółtoskóry
Lew, kędy tenże nigdy nieuśpiony
Pilnuje brony,

Oto nad piorun przeraźliwsze strzały
Z twych oczu na mnie miece bożek mały,
Których ani się może człowiek schronić, Ani zasłonić.

Pieszczone dziecko, skąd wżdy na mą mękę Tak mierne oko, tak żartką masz rękę?
W której to kuźni miękkie twoje strzały Hartu dostały?

Tyś winna, tyś mu oczu pożyczyła,
Twego to wzroku, nie jego rąk siła,
Twego to serca nieużyte skały
Ostrzą mu strzały.

O, gdyby pomsty chciała tak bogini,
Co z hardych myśli sprawiedliwość czyni, Bym przez cię, jako jestem uraniony,
Był uzdrowiony!
81
Ośmnasty: BINEDA

Jest niedostępna jaskinia, gdzie ludzi
Śpiewak czubaty nigdy nie przebudzi,
Gdzie nie dochodzą promienie słoneczne, Tylko szarawa noc ćmy sieje wieczne;

Z lochu cichego potok wyskakuje
Niepomnej wody, która sny cukruje
Szumem miluchnym, noc czarnoskrzydlata
Wszędzie po gmachu tesknociemnym lata.

Na łożu gnuśnym sen drzymie leniwy,
Wokoło niego mak roście senliwy;
Na którym ptaków czarnych nieme roje
Budują gniazda i mieszkania swoje.

Tu Zaryjad[r]es z piękną się obeznał
Odatą, której krom snu nigdy nie znał.
Tu ja zakusił rozkoszy nietrwałéj,
Bo gdy nadobne boginie mijały,

Jedna piękniejsza, czy-li tak się zdało, Oto-li serce za nią pobieżało.
Zniknęła, gdym się za sercem pokwapił,
Mnie żal smutnemi skrzydłami obłapił.
82
Dziewiętnasty: GRACJAN

Przy wesołym Cyprze w piękną z mirtu krzewinę Wszedłem rano, gdzie potkawszy małą dziecinę (Łuk przy boku, na barkach pióra i u nożek), Spytałem: „Powiedz mi, dziecię, coś ty za bożek?”.
A on do łuka:
„Kto na mię fuka?
Ja, choć-żem mały,
Przecię-m bóg cały,
Którego i sam Jowisz, i boginie znały.
Zaś Kupidyna,
Wenery syna,
Boga miłości
I wszech lubości
Nie znasz? Muszę cię skarać, żeś tak niebywały”.

„Odpuść proszę, cne dziecię, na mnie, prostaka, Nie bierz strzały niepochybnej z twego sajdaka; Ale naucz mię raczej, nie mieszkając wiele, Czemu cię tu dziś widzę w tak maluczkim ciele?”
„Tak mię maluje
Ten, kto miłuje:
Zstając się dziecię,
Jak w trzecim lecie,
Traci rozum i powagę, traci baczenie.
Mądrych ja skrócę,
W dzieci obrócę,
Bo kto mię skusi,
83
Głupim być musi.
Wnet i stary odmłodnieje nad przyrodzenie”.

„Wiem to i sam, cny Kupido, że nie nowina: Który człowiek zamiłuje - własna dziecina.
A to zasię na twych oczach co za zasłona Ślepym cię być uczyniła? Co znaczy ona?”
„Ja ślepo [b]iję
I ślepo [ż]yje,
Moimi który
Zraniony pióry:
Stary, młody, pan, ubogi, w jakim chce [m]ieniu; Nie mam ja znaku
W osobach braku.
Niech się kto chlubi,
Że mię nie lubi,
Najdę go ja i w jedwabiu, i w ostrym odzieniu”.

„Wiem, że nie bez przyczyny są i te pióra, Którymi twoja bieluchna porosła skóra, I nie darmo wielkie skrzydła trzmią na twym grzbiecie; Dlaczego ich jednak nosisz, powiedz, proszę cię”.
„Te dla lekkości
Mam i prędkości.
Nie masz żadnego
Gmachu skrytego,
Kędy by się nie nalazły miłosne przeskoki; Nic nie są góry:
Radby i z skóry
84
Wyleciał drugi
Za czas niedługi,
Tam, kędy ja rozkażę, by snadź pod obłoki”.

„Przeto, widzę, zhołdowałeś już wszytkę ziemię, Poślepiłeś niemal wszytko Jewine plemię.
I ja, utrapiony, także duszę swą w ciele Muszę tobie ofiarować [w] twoim kościele”.
„To gdy uczynisz,
Mało przewinisz:
Serce odmienne
Twe, nie kamienne.
Kędy mi się odejmują, barziej się srożę.
Dowcipy harde
I myśli twarde,
Ciało i duszę
W proch ja pokruszę.
Mądrość, uroda, bogactwo - nic nie pomoże”.
85
Dwudziesty: MELANI

Gdym do twego ogródeczka niedawno w maju Przyszedł, rozumiałem, żem był wzięty do raju, Obaczywszy rozmaitość bujnego zioła:
To fijołki, to rozmaryn stoi dokoła,
A od twojej twarzy
Każdy się kwiat żarzy -
Nuż goździki śliczne
I róże roźliczne
Rumienieją się, patrzając w ciebie ustawicznie.

Wszytko nizac, ma kochanko: gdy nie masz ciebie, Mnie żaden kwiat nie powabi wonny do siebie.
Cóż mi po tym, chociaż pojźrzę na konwaliją, Chociaż uszczknę miłą różą abo liliją?
Przez twojej urody
Niczym są ogrody,
Twe wargi szkarłatne
I czoło udatne
Wszytkie kwiecia nabogatsze czynią niepłatne.

Jeśliś przeto mię wezwała, żebym się bawił
A w tesknicy frasowliwej tylko czas trawił, Jakoż ja mogę bez ciebie wytrwać na świecie?
Fraszką u mnie wirydarze, fraszką są kwiecie.
Głupi bym był, wierzę,
Kiedybym w tej mierze
Więcej kochał w zielu
86
Niżli w przyjacielu,
Któremu serce wylałem nad inszych wielu.

Czy-li już śpisz, czy na jawie ze mnie żartujesz?
Jakie teraz niepogody, aza nie czujesz?
Noc ciemniejsza nad obyczaj, deszcz z wierzchu leje, Ja przecię czekam w ogródku, mając nadzieję, Że zasnąć nie raczysz,
Aże mnie obaczysz.
Jeżeli miłujesz,
Wianeczkiem darujesz -
Dosyć będzie ze mnie, gdy mię tak uszanujesz.

Lecz widzę, zapamiętałaś twojego sługi, Barziej ci się upodobał, nie wiem, ktoś drugi, Z którym miluchno rozmawiasz godzin w noc kila.
Jeśli mi to na złość czynisz, dajbyś nie żyła!
Ale żyj szczęśliwa,
Póki będziesz żywa,
Bo pewienem tego,
Że ty dla nowego
Przyjaciela nie opuścisz mnie, dawniejszego.

Już dobranoc, ogródeczku, z żalem odchodzę!
Dobranoc wam, ziółeczka, i tobie, gospodze!
Wianeczek ci zostawuję, weźmi go sobie, A jako tej nocy spałem, wypowie tobie:
Wierz-że, iż tej nocy
Nie zamknąłem oczy.
87
Przecię ty koniecznie
Miej dobranoc wiecznie,
Ja się z tobą dzisia żegnam już ostatecznie.
88
Dwudziesty pierwszy: SEWERYN

Ogniu mój jedyny,
Który u dziewczyny
Na twarzy się żarzysz,
Toż mię przykro parzysz!

Oto z serca twego,
Chociaż zakrytego,