Historia wymaga pasterzy, nie rzeźników.

Pasek z szyi zdjął machinalnie, żeby podpiąć spodnie, ludzie rozstąpili się, zobaczył, że jest pobita, wtedy dojrzał mnie i buldogowatego, jak przecisnęliśmy się do niego, no i razem przenieśliśmy ją tutaj. Spojrzał na mnie ze zdziwieniem.
– Å»e też pan miaÅ‚ odwagÄ™ nam pomóc. Tego siÄ™ nie spodziewaÅ‚em po tych wszystkich Å›wiÅ„stwach, których pan narobiÅ‚.
Spytałem go wtedy, jaka jest zależność między tym, że zaczął źle szyć, upijać się, wstąpił
do spółdzielni, i tym, że został impotentem. Odpowiedział, że przestał dobrze szyć, bo w życiu jest za wiele zła, żeby je upiększać. Równocześnie dręczyło go sumienie, że źle szyje, więc zaczął zalewać robaka. A po wódce, jak wiadomo, są kłopoty ze wzwodem.
Zdenerwowałem się, bo myślałem, że tu odsłoni mi się coś metafizycznego, a tymczasem Włosiak wyłożył wszystko dość logicznie. Powiedziałem mu, że nie bardzo rozumiem, o co mu chodzi. Po prostu tak jest wszystko urządzone, sam się w to wpakował.
– Ano wÅ‚aÅ›nie. Ja sam w to lazÅ‚em – zakrztusiÅ‚ siÄ™ oranżadÄ…. – Bardzo ciepÅ‚a ta oranżada.
– To niech pan nie pije. JeÅ›li pan uważa, że sam pan to wszystko powoduje, i tak to pana mÄ™czyÅ‚o, to trzeba byÅ‚o przerwać.
– Co pan mi tu pieprzy. Jak tylko mogÅ‚em, to przerwaÅ‚em.
– PatrzÄ™ na pana i wÅ‚aÅ›ciwie chce mi siÄ™ wymiotować. Dlaczego siÄ™ pan tak zaÅ‚amaÅ‚?
Przecież nie miał pan żadnych szans, żeby żyć inaczej. Dostał pan prezent od nieba i tak pan za to zapłacił, że nie daj Bóg. Dali panu jedno świństwo, a ukarali drugim jeszcze większym.
Chciałem panu powiedzieć, że jedyną możliwością zachowania spokoju i uzyskania zadowolenia z życia jest być wiernym sobie. Jeżeli pan jest świnią, niech się pan zachowuje jak świnia i wszystko jest w porządku. Wszystko zależy od pana.
– Zamknij siÄ™ pan – mruknÄ…Å‚ leniwie WÅ‚osiak i pogÅ‚adziÅ‚ jÄ… po skÅ‚Ä™bionych wÅ‚osach.
Głowę będziesz musiała umyć.
Nie odpowiedziała. Ręcznik miarowo unosił się w górę.
– Chyba zasnęła – powiedziaÅ‚em. – Niech mi pan pozwoli oranżady. W panu najbardziej drażni mnie to, że siÄ™ pan żali, ma pan pretensje do wszystkich, a do siebie nie.
– WÅ‚aÅ›nie mam do siebie.
– Nie ma pan. Trzeba byÅ‚o prezentów nie przyjmować, przecież nikt pana nie zmuszaÅ‚.
Poza tym nie mówi pan prawdy. Przed chwilą pan powiedział, że po wódce traci pan potencję, a co pan z tą kobietą wyprawiał?
– To pierwszy raz, nigdy tego nie byÅ‚o. Jakbym zaczynaÅ‚ od poczÄ…tku.
Solista orkiestry ogłosił przez mikrofon półgodzinną przerwę. Do naszego stolika przybiegł zdenerwowany sędzia.
– Trzeba szybko coÅ› wymyÅ›lić, wypeÅ‚nić przerwÄ™, inaczej wszystko nam siÄ™ rozlezie.
Spytałem o resztę sprzysiężonych. Wyjaśnił, że są na posterunkach. Osadzili następną parę w komórce po Włosiaku, ale to już tak nie działa jak za pierwszym razem. Trzeba zastosować coś mocniejszego.
– Przede wszystkim – powiedziaÅ‚em musimy natychmiast zająć podium orkiestry.
Wszyscy muszą wziąć do ręki instrumenty. Trzeba stworzyć wrażenie, że będziemy jednak grać. Część osób na pewno zostanie na parkiecie. W ciągu kilku minut musimy powziąć decyzję.
Chwilę później trzymałem w ręku pałeczki od perkusji, która widziana z bliska okazała się instrumentem bardzo złożonym. Pod nami niepokoił się tłum. Zgodnie z mymi przewidywaniami część osób, widząc, że bierzemy instrumenty do rąk, nie poszła na lep obietnic dziewięciodniowców, organizujących zebranie przy kuchni, lecz czekała na parkiecie. Sędzia, przebierając palcami po wentylach trąbki, powiedział, że trzeba sięgnąć do środków ostatecznych.
51
– Tak pan sÄ…dzi? – spytaÅ‚em naiwnie. – A co pan ma na myÅ›li?
– No wie pan.
Oczywiście wiedziałem, o co chodzi, wolałem jednak, aby on to sformułował.
– Przyznam siÄ™, że nie bardzo – uniosÅ‚em w górÄ™ talerze.
– No trzeba... stworzyć wrażenie, że nas wymordujÄ…, to znaczy że nas pojedynczo można wszystkich likwidować. No rozwijajÄ…c twórczo tÄ™ pana myÅ›l z biciem...
– Czy to jednak nie jest ryzykowne? wtrÄ…ciÅ‚ siÄ™ szpakowaty elegant, przerywajÄ…c strojenie fletu.
– Dlaczego? Chyba nie – zastanowiÅ‚ siÄ™ sÄ™dzia. – Wybierzemy jakiegoÅ› oÅ›mio- czy dziewiÄ™ciodniowca i ciach.
– Zaraz, zaraz... – niepokoiÅ‚ siÄ™ ciÄ…gle szpakowaty. – Pan myÅ›li, mam nadziejÄ™, o triku?
Coś w tym rodzaju jak trik z piłowaniem skrzyni?
– OczywiÅ›cie – wtrÄ…ciÅ‚em siÄ™. – SÄ™dzia ma na myÅ›li relacjÄ™ staruszek–mÅ‚odzieniec–

Podstrony