Historia wymaga pasterzy, nie rzeźników.

Jeste­Å›my dobre w naszej pracy, Deet. Tak jak ty. Tak jak Leyel.
- Czy jego praca jest ważna? Przecież pochodzenie ludzi to tyl­ko historyczny problem.
- Sama wiesz, że to nonsens. Leyel odrzuciÅ‚ wszystkie kwestie historyczne i zajÄ…Å‚ siÄ™ naukowymi. Szuka cech, które odróżniajÄ… czÅ‚o­wieka, tak jak go pojmujemy, od nieczÅ‚owieka. JeÅ›li siÄ™ dowie... Nie rozumiesz, Deet? Rasa ludzka odtwarza siÄ™ na nowo przez caÅ‚y czas, na każdej planecie, w każdej rodzinie, w każdym osobniku. Rodzi­my siÄ™ zwierzÄ™tami, a potem uczymy siÄ™, jak być ludźmi. JakoÅ›. To ważne, żebyÅ›my zrozumieli jak. Ważne dla psychohistorii. Ważne dla Drugiej Fundacji. Ważne dla ludzkiej rasy.
- Czyli... nie jesteście tylko uprzejme wobec Leyela?
- Owszem, jesteśmy. Również. Dobrzy ludzie są uprzejmi.
- I to wszystko? Leyel jest po prostu czÅ‚owiekiem, który ma kÅ‚o­poty?
- Potrzebujemy go. Jest ważny nie tylko dla ciebie. Jest ważny dla nas.
- Och...
- Dlaczego płaczesz?
- Bałam się... że jestem egoistką... że tak się o niego martwię. I zajmuję ci czas.
- Niesamowite... Sądziłam, że nie możesz mnie niczym zaskoczyć.
- Nasze kłopoty byty tylko... naszymi kłopotami. Teraz już nie są. - I to dla ciebie takie ważne? Powiedz mi, Deet: czy naprawdę
tak ci zależy na tej społeczności? - Tak.
- Bardziej niż na Leyelu?
- Nie. Ale wystarczająco... żebym czuła się winna, że tak się o niego martwię.
- Wracaj do domu, Deet. Po prostu idź do domu. - Co?
- Tam wolisz teraz przebywać. Widać to po twoim zachowaniu od dwóch miesiÄ™cy, od Å›mierci Hariego. ByÅ‚aÅ› zÅ‚oÅ›liwa i zagniewa­na, a teraz zrozumiaÅ‚am, dlaczego. Masz pretensje, że odrywamy ciÄ™ od Leyela.
- Nie, sama przecież wybrałam. Ja...
- Oczywiście, że sama! To była twoja ofiara dla dobra Drugiej Fundacji. Więc teraz ci mówię: uleczenie Leyela jest ważniejsze dla planów Hariego niż twoja codzienna praca tutaj.
- Nie usuwasz mnie chyba ze stanowiska?
- Nie. Proszę tylko, żebyś trochę zwolniła. I wyciągnij Leyela z domu. Rozumiesz? Zażądaj tego! Zwiąż go znowu ze sobą, inaczej go stracimy.
- Gdzie go zabrać?
- Nie wiem. Do teatru. Na zawody sportowe. Na tańce.
- Nie chodzimy tam.
- A co robicie?
- Badania. A potem o nich rozmawiamy.
- Dobrze. Przyprowadź go do biblioteki. Pracuj razem z nim. Rozmawiajcie o tym.
- Ale tutaj musi spotkać ludzi. A już na pewno ciebie.
- Dobrze. Dobrze. To mi siÄ™ podoba. Tak, niech przyjdzie ko­niecznie.
- Myślałam, że Druga Fundacja ma być dla niego tajemnicą, dopóki nie będzie gotów, żeby w niej uczestniczyć.
- Nie powiedziaÅ‚am, że masz mnie przedstawić jako Pierwsze­go MówcÄ™.
- Nie, rzeczywiście nie. O czym ja myślę? Oczywiście, że może cię spotkać. Może spotkać wszystkich.
- Deet, posłuchaj mnie.
- Tak, słucham.
- To dobrze, że go kochasz, Deet. -Wiem.
- Dobrze, że kochasz go bardziej niż nas. Bardziej niż którÄ…kol­wiek z nas. Bardziej niż nas wszystkie. I znowu pÅ‚aczesz...
- To taka... - Ulga.
- W jaki sposób tak dobrze mnie rozumiesz?
- Wiem tyle, ile mi okazujesz, co mi mówisz. Tyle tylko może­my wiedzieć o innych. Pomaga, że nikt nie potrafi zbyt dÅ‚ugo kÅ‚a­mać w kwestii tego, kim jest naprawdÄ™. Nawet sobie samemu.
Przez dwa miesiÄ…ce Leyel studiowaÅ‚ pracÄ™ Magolissian, próbu­jÄ…c znaleźć jakieÅ› powiÄ…zania miÄ™dzy badaniami jÄ™zyka a pochodze­niem czÅ‚owieka. OczywiÅ›cie, wymagaÅ‚o to tygodni brodzenia w sta­rych, bezużytecznych pracach o punkcie poczÄ…tku, które raz po raz wykazywaÅ‚y, że w caÅ‚ej historii Imperium wÅ‚aÅ›nie Trantor byÅ‚ punk­tem ogniskujÄ…cym zmian jÄ™zykowych, chociaż nikt na poważnie nie sugerowaÅ‚, że jest planetÄ… poczÄ…tku. Leyel jednak zaniechaÅ‚ poszu­kiwaÅ„ konkretnej planety. ZależaÅ‚o mu na regularnoÅ›ciach, nie zda­rzeniach wyjÄ…tkowych.
MiaÅ‚ nadziejÄ™, że znajdzie wskazówkÄ™ w stosunkowo Å›wieżej pra­cy - zaledwie sprzed dwóch tysiÄ™cy lat - Dagawella Kispitoriana. Ki­spitorian pochodziÅ‚ z najbardziej odizolowanej części planety zwanej Artashat, gdzie przetrwaÅ‚y opowieÅ›ci o tym, jakoby oryginalni osadnicy przybyli ze Å›wiata o nazwie Armenia, obecnie nie istniejÄ…cego na ma­pach. Kispitorian dorastaÅ‚ wÅ›ród górali, którzy twierdzili, że dawno temu mówili caÅ‚kiem innym jÄ™zykiem. TytuÅ‚ najciekawszej jego książki brzmiaÅ‚ Å»aden czÅ‚owiek nas nie rozumiaÅ‚; wiele baÅ›ni tego ludu rozpoczyna siÄ™ od zdania “Dawno temu, kiedy żaden czÅ‚owiek nas nie rozumiaÅ‚..."

Podstrony