Historia wymaga pasterzy, nie rzeźników.

Tamten zapalił gazową zapalniczkę, oświetlając swą twarz. Był to Nikołaj Borysowicz Gierasimow. Płomień nadał jego twarzy właściwy wygląd. Książę Ciemności we własnej osobie…
— Teraz tak — odpowiedział Jack, starając się zapanować nad głosem.
— Rozumiem, że chciał pan ze mną mówić. Czym mogę służyć? — zapytał niezwykle uprzejmym głosem, który przeczył okolicznościom.
Jack obrócił się i wskazał dwóch ochroniarzy, stojących przed wagonem. Nie musiał nic mówić. Gierasimow rzucił coś po rosyjsku i obaj odeszli.
— Proszę im wybaczyć, ale ich zadaniem jest ochrona przewodniczącego, a moi ludzie traktują swe obowiązki poważnie. — Wskazał miejsce naprzeciw siebie i Ryan usiadł.
— Nie wiedziałem, że tak dobrze mówi pan po angielsku.
— Dziękuję. — Uprzejme kiwnięcie głową, zaraz potem rzeczowa uwaga: — Uprzedzam, że jest mało czasu. Czy ma pan dla mnie informację?
— Tak, mam. — Jack sięgnął do kieszeni płaszcza. Gierasimow na moment zesztywniał, ale potem odprężył się. Tylko szaleniec chciałby zabić szefa KGB, wiedział zaś z dossier Ryana, że nie jest on szalony. — Mam tu coś dla pana — powiedział Ryan.
— Ach tak? — Niecierpliwość. Gierasimow nie lubił czekać. Patrzył na powoli poruszające się ręce Ryana. Zdziwił go dźwięk metalu ocierającego się o metal. Niezręczność Jacka znikła wraz z odczepieniem klucza z kółka. Teraz głos jego zabrzmiał jakby zgarniał przeciwnikowi pulę sprzed nosa.
— Proszę — podał klucz Ryan.
— Co to? — Teraz podejrzenie. Coś tu było nie w porządku, tak bardzo, że aż dało się poznać po głosie.
Jack nie kazał mu czekać. Przemówił w sposób, który ćwiczył już od tygodnia. Nie zdając sobie z tego sprawy, mówił szybciej, niż zamierzał. — Panie przewodniczący, to jest klucz do odpalania rakiet z radzieckiego okrętu podwodnego „Czerwony Październik”. Dał mi go, po swej ucieczce, kapitan Marko Aleksandrowicz Ramius. Ucieszy się pan słysząc, że zarówno jemu, jak i wszystkim jego oficerom podoba się nowe życie w Ameryce.
— Okręt został…
Ryan mu przerwał. Przy tym świetle trudno było dostrzec zarys twarzy Gierasimowa, dostrzegł jednak wyraźnie zmieniony jej wyraz.
— …zniszczony przez własne ładunki zatapiające? Nie. Ten agent na pokładzie, pod przykrywką okrętowego kuka, nazywał się chyba Sudets — cóż, nie ma co ukrywać. Zabiłem go. Nie jestem z tego bardzo dumny, ale nie miałem innego wyjścia — albo ja, albo on. Muszę przyznać, że był to bardzo odważny młody człowiek — powiedział Jack, przypominając sobie owe dziesięć strasznych minut w przedziale rakietowym okrętu. — Moje akta u was nic nie wspominają o działalności operacyjnej, prawda?
— Ale…
Jack znowu mu przerwał. Nie pora teraz na delikatność. Trzeba było nim potrząsnąć, i to mocno potrząsnąć.
— Panie Gierasimow, chcemy od pana paru rzeczy.
— Bzdura. Nasza rozmowa jest zakończona. — Ale Gierasimow nie wstawał i tym razem Ryan przez chwilę trzymał go w niepewności.
— Chcemy pułkownika Filitowa. Pański oficjalny meldunek dla Biura Politycznego na temat „Czerwonego Października” stwierdzał, że okręt z całą pewnością uległ zniszczeniu i że prawdopodobnie nigdy nie planowano ucieczki, raczej natomiast przeniknięto w szeregi GRU i okręt otrzymał fałszywe rozkazy, kiedy dokonano sabotażu uszkadzając jego napęd. Takie informacje otrzymał pan za pośrednictwem agenta „Kasjusza”. Pracuje on także dla nas — wyjaśnił Jack. — Posłużył się pan tym do usunięcia admirała Gorszkowa i do wzmocnienia swej kontroli nad wewnętrzną służbą bezpieczeństwa armii. Ciągle są wściekli z tego powodu, prawda? A więc jeżeli nie dostaniemy pułkownika Filitowa, w przyszłym tygodniu w Waszyngtonie ta historia dostanie się do prasy i znajdzie się w wydaniach niedzielnych. Będzie tam parę szczegółów całej operacji, zdjęcie okrętu w ukrytym suchym doku w Norfolk, w Wirginii. Potem ujawnimy kapitana Ramiusa. Powie, że oficer polityczny okrętu, zdaje się, że z waszego Zarządu Trzeciego, także należał do spisku. Niestety, Putin zmarł po przyjeździe na atak serca. To kłamstwo, ale proszę to udowodnić.
— Ryan, nie możecie mnie szantażować! — Teraz nie było w głosie żadnej emocji.
— I jeszcze jedno. Inicjatywa Obrony Strategicznej nie będzie przedmiotem rokowań. Czy powiedział pan Biuru Politycznemu coś innego? — zapytał Jack. — Panie Gierasimow, jest pan skończony. Mamy możliwość wtrącić pana w niełaskę, a jest pan zbyt dobrym celem, by odmówić sobie przyjemności trafienia. Jeżeli nie dostaniemy Filitowa, rozpowiemy różne rzeczy. Niektóre będą miały potwierdzenie, ale tym najważniejszym oczywiście zaprzeczymy, FBI natomiast rozpocznie pilne śledztwo mające ujawnić źródła przecieków.