Historia wymaga pasterzy, nie rzeźników.

Konkretnie: zafundowałem sobie szkolenie podstawowe na jednym z mini-wahadłowców Goliatha. Może Dima pozwoli mi kiedyś na samodzielny lot...
Nie jest wiele większy niż kapsuły Discovery, ale jaka różnica! Po pierwsze, nie ma napędu rakietowego, a ja wciąż ledwo przywykam do luksusu napędu inercyjnego, do tego nieograniczonego zasięgu. Gdybym zaświrował (pamiętasz to wyrażenie?), mógłbym wrócić w nim nawet na Ziemię.
Jednak największą nowością jest dla mnie system sterowania. Najpierw musiałem nauczyć się nie lecieć z łapami do kontro - lek, których nie ma, a komputer musiał ze swojej strony nauczyć się mojego głosu. Z początku pytał co chwilę: “Naprawdę tego chcesz?" lub “Co powiedziałeś?". Owszem, z czapą byłoby łatwiej, ale jakoś nie mogę całkowicie zaufać temu gadżetowi. Chyba nigdy nie przywyknę do maszynek skrycie czytających w myślach...
Nawiasem mówiąc, ten wahadłowiec nazywa się Falcon. Miła nazwa. Trochę się rozczarowałem, gdy wypytawszy wszystkich, odkryłem, że nikt nie wie o naszym dawnym Falconie, jeszcze z czasu księżycowych misji Apollo...
Oho, chciałbym jeszcze wiele powiedzieć, ale skipper mnie woła. Wracam do szkoły. Pozdrawiam i na razie.
ZAPISAĆ
WYSŁAĆ
Cześć Frank - mówi Indra - czy to właściwe określenie? Używam nowego myślaka - stary przeszedł załamanie nerwowe - ha! - Będzie sporo błędów - bo nie zdążę zredagować tekstu przed wysłaniem. - Mam nadzieję - że coś z tego wyłowisz.
KOMP! Kanał jeden zero trzy zapis z dwanaście trzydzieści - poprawka - trzynaście trzydzieści - Przepraszam...
Mam nadzieję - że naprawią mi starego myślaka i dostanę go jeszcze z powrotem - znał wszystkie moje skróty myślowe i odchyłki od normy. - Może zresztą winnam poddać się psychoanalizie - tak popularnej w twoich czasach. - Nigdy nie rozumiałam - jak podobna freudobzdura mogła przetrwać aż tak długo.
Że dodam - nie tak dawno trafiłam na leksykon wiedzy o dwudziestym stuleciu - może cię rozbawić - to szło jakoś tak - cytat. - Psychoanaliza - choroba zakaźna wywodząca się z Wiednia - pierwsze przypadki około roku 1900 - obecnie wytępiona w Europie, ujawnia się czasem jeszcze wśród bogatych Amerykanów. Koniec cytatu. Zabawne?
Przepraszam raz jeszcze - myślak odmawia kolaboracji - muszę go nieco dotresować.
xz 12L w888 8.....js9812yebdc SZLAG BY TO ... STOP ... BACKUP
Spieprzyłam coś? Spróbuję raz jeszcze.
Wspomniałeś o Danilu... dotąd zawsze zbywaliśmy twoje pytania o jego osobę - ciekawił cię, ale mieliśmy swoje powody. - Pamiętasz, jak kiedyś nazwałeś go jakimś takim nieludzkim? - Byłeś blisko prawdy...!
Pytałeś mnie też kiedyś o obecny poziom przestępczości - zaprzeczyłam podobnym patologiom - może pod wpływem tych programów telewizyjnych z twojej epoki - sama krew i miazga - po kilku minutach normalnego człowieka chwytają mdłości!
DRZWI - WPUŚCIĆ! - OCH, WITAJ MELINDA - WYBACZ - SIADAJ - NIEBAWEM SKOŃCZĘ...
Właśnie, zbrodnia. Zawsze się zdarza... Jak poziom szumów, których nigdy całkiem nie wygłuszysz. - Społecznych szumów. I co z nimi zrobić?
Wasze rozwiązanie - więzienia. Finansowane przez państwo wytwórnie kryminalistów, gdzie koszt utrzymania jednego osadzonego był dziesięciokrotnie wyższy niż przychód statystycznej rodziny! Zupełne wariactwo... Oczywiście ci, którzy głośno domagali się ciężkich więzień dla przestępców, sami musieli mieć jakieś poważne kłopoty psychiczne ze sobą - oto kandydaci do kuracji psychoanalitycznej! Ale bądźmy sprawiedliwi. Zanim pojawiło się elektroniczne monitorowanie funkcji mózgu i zaistniała możliwość całkowitej kontroli, innego wyjścia nie było. Ale potem! Musiałbyś zobaczyć te radosne tłumy burzące mury więzień! Od czasu rozbiórki muru berlińskiego pięćdziesiąt lat wcześniej, ludzkość nie bawiła się tak dobrze.
Właśnie, Danii. Nie wiem, jakie przestępstwo popełnił, nawet gdybym - i tak bym ci nie powiedziała - ale zapewne jego profil osobowościowy sugerował, że można z niego uczynić dobrego to - kaja, nie, chwilę... lokaja. Trudno znaleźć kandydatów do niektórych zawodów, nie wiem, co byśmy uczynili przy zerowym poziomie przestępczości! Tak czy inaczej, wkrótce zostanie pewnie wyłączony spod kontroli i wróci do normalnego społeczeństwa.
PRZEPRASZAM MELINDA - JUŻ KOŃCZĘ.
Tak, Frank, tyle o Danilu - przypuszczam, że jesteś już w połowie drogi do Ganimeda. Ciekawe, czy kiedykolwiek uda się przeskoczyć ograniczenia Einsteina, byśmy mogli bez opóźnień rozmawiać poprzez kosmos!
Mam nadzieję, że ta uparta maszynka w końcu do mnie przywyknie. W przeciwnym razie będę musiała rozejrzeć się za jakimś antykiem, na przykład edytorem tekstu... Czy dasz wiarę, że kiedyś opanowałam nawet te wasze QWERTYUIOP? Przez kilkaset lat nie mogliście się tego pozbyć. Pozdrawiam i do widzenia.
Cześć Frank, to jeszcze raz ja. Wciąż czekam na odpowiedź na ostatnie... Ciekawe, że kierujesz się właśnie ku Ganimedowi, gdzie siedzi mój stary przyjaciel Ted Khan. Może zresztą to niezupełnie przypadek. Jego zwabiła tam ta sama tajemnica, która przyciągnęła także ciebie...
Najpierw muszę ci nieco o nim opowiedzieć. Jego rodzice zrobili mu wątpliwą przysługę, wybierając dla niego imię Theodore. Skrót brzmi Theo, ale nigdy nie próbuj tak nazywać Khana! Rozumiesz, co mam na myśli?
Nie pojmuję do końca jego motywacji. Nie znam nikogo, kto byłby podobnie zainteresowany zjawiskiem religii. Właściwie to nie zainteresowanie, ale obsesja. Na wszelki wypadek ostrzegam cię, Khan potrafi nudzić na ten temat bez umiaru.
Jak sobie radzę? Brakuje mi starego myślaka, ale chyba panuję nad nowym. Nie robię już zbyt wiele... jak je nazywaliście? Plam... Kleksów! Chociaż tyle.
Nie wiem, czy powinnam ci o tym mówić, ale prywatnie nazywam Teda “Ostatnim Jezuitą". Na pewno pamiętasz ten zakon; w twoich czasach był jeszcze bardzo aktywny.
Zdumiewające, ale ci ludzie, nierzadko wielcy naukowcy oraz wspaniali uczeni, czynili zarówno dużo dobra, jak i mnóstwo zła. Oto ironia historii - natchnieni, bystrzy poszukiwacze wiedzy i prawdy opierali całą swą filozofię na przesądach, które wszystko beznadziejnie wypaczały.
Xuedb2k3jn diir21 eidj dwpp

Podstrony