Historia wymaga pasterzy, nie rzeźników.

.. I aż
oczy zaszły mu łzami na samą myśl o tym, zarazem z żalu i z
dusznej rozterki, bo z jednej strony pomyślał, że nie tylko sam by
Zbawiciela bronił, ale jeszcze skrzyknąłby mu w pomoc Ligów,
chłopów na schwał, a z drugiej, że gdyby to uczynił, to okazałby
nieposłuszeństwo Zbawicielowi i przeszkodził odkupieniu świata.
Więc dlatego nie mógł powstrzymać łez.
Po chwili Piotr, odjąwszy dłonie z czoła, począł opowiadać dalej,
lecz Winicjusza opanował znów półsen gorączkowy. To, co teraz
słyszał, pomieszało mu się z tym, co Apostoł opowiadał
poprzedniej nocy w Ostrianum o owym dniu, w którym Chrystus
ukazał się na brzegu Tyberiadzkiego Morza. Widział więc
szeroko rozlaną toń, na niej łódź rybaczą, a w łodzi Piotra i Ligię.
Henryk Sienkiewicz
Quo vadis
282
On sam płynął ze wszystkich sił za nimi, lecz ból w złamanym
ramieniu przeszkadzał mu ich doścignąć. Burza jęła mu rzucać
fale w oczy i począł tonąć wołając błagalnym głosem o ratunek.
Wówczas Ligia uklękła przed Apostołem, on zaś zwrócił łódź i
wyciągnął ku niemu wiosło, które on schwyciwszy wydostał się
przy ich pomocy na łódź i upadł na jej dno.
Lecz następnie wydawało mu się, że powstawszy ujrzał mnóstwo
ludzi płynących za łodzią. Fale nakrywały pianą ich głowy;
niektórym widać było już z odmętu tylko ręce, ale Piotr raz po
raz ratował tonących i zabierał ich do łodzi, która rozszerzała się
jakby cudem. Wkrótce wypełniły ją całe tłumy, tak wielkie jak
te, które były zebrane w Ostrianum, a potem jeszcze większe.
Winicjusz zdziwił się, jak się mogły w niej pomieścić, i wziął go
strach, że pójdą na dno. Lecz Ligia poczęła go uspokajać i
pokazywała mu jakieś światło na dalekim brzegu, do którego
płynęli. Tu marzenia Winicjusza pomieszały się znów z tym, co
słyszał w Ostrianum z ust Apostoła, jako się Chrystus objawił raz
nad jeziorem. Więc teraz widział w owym nadbrzeżnym świetle
jakąś postać, ku której Piotr sterował. I w miarę jak zbliżali się
ku niej, pogoda czyniła się cichsza, toń gładsza, a światłość
większa. Tłumy poczęły śpiewać hymn słodki, powietrze
wypełniło się zapachem nardu; woda grała tęczą, jakby z dna
przeglądały lilie i róże, a wreszcie łódź uderzyła łagodnie piersią
o piasek. Wówczas Ligia wzięła go za rękę i rzekła: "Pójdź,
zaprowadzę cię!" I wiodła go w światłość.
Winicjusz rozbudził się znowu, lecz marzenia jego rozpraszały się
z wolna i nie od razu odzyskał poczucie rzeczywistości. Przez czas
jakiś zdawało mu się jeszcze, że jest nad jeziorem i że otaczają go
tłumy, wśród których, sam nie wiedząc dlaczego, począł szukać
Petroniusza i zdziwił się, że go nie może odnaleźć. Żywe światło
od komina, przy którym nie było już nikogo, otrzeźwiło go jednak
Henryk Sienkiewicz
Quo vadis
283
zupełnie. Pieńki oliwne żarzyły się leniwie pod różowym
popiołem, lecz za to szczapy pinii, których widocznie świeżo
dorzucono na zarzewie, strzelały jasnym płomieniem i w blasku
tym Winicjusz ujrzał Ligię siedzącą nie opodal od jego łóżka.
Widok jej wzruszył go do głębi duszy. Pamiętał, że zeszłą noc
spędziła w Ostrianum, a cały dzień krzątała się przy opatrunku,
teraz zaś, gdy wszyscy udali się na spoczynek, ona jedna czuwała
u jego łoża. Łatwo było zgadnąć, że musi być jednak zmęczona,
albowiem siedząc nieruchomie, oczy miała zamknięte. Winicjusz
nie wiedział, czy śpi, czy pogrążona jest w myślach. Patrzył na jej
profil, na spuszczone rzęsy, na ręce złożone na kolanach i w
pogańskiej głowie jego poczęło się z trudem wykluwać pojęcie, że
obok nagiej, pewnej siebie i dumnej ze swych kształtów piękności
greckiej i rzymskiej, jest na świecie jakaś inna, nowa, ogromnie
czysta, w której tkwi dusza.
Nie umiał zdobyć się na to, by ją nazwać chrześcijańską, myśląc
jednak o Ligii nie mógł już oddzielić jej od nauki, którą
wyznawała. Pojmował nawet, że jeśli wszyscy inni udali się na
spoczynek, a Ligia jedna, ona, którą pokrzywdził, czuwała nad
nim, to właśnie dlatego, że ta nauka tak nakazuje. Lecz myśl ta,
przejmująca go podziwem dla nauki, była mu zarazem i przykrą.
Wolałby był, by Ligia czyniła tak z miłości dla niego, dla jego
twarzy, oczu, dla posągowych kształtów, słowem, dla tych
wszystkich powodów, dla których nieraz obwijały się naokół jego
szyi śnieżne ramiona greckie i rzymskie.
Nagle jednak poczuł, że gdyby ona była taka jak inne kobiety, to
aby mu już w niej czegoś niedostawało. Wówczas zdumiał się i
sam nie wiedział, co się z nim dzieje, albowiem spostrzegł, że i
w nim poczynają powstawać jakieś nowe uczucia i nowe
upodobania, obce światu, w którym żył dotąd.
Henryk Sienkiewicz
Quo vadis
284
Tymczasem ona otworzyła oczy i widząc, że Winicjusz na nią
patrzy, zbliżyła się ku niemu i rzekła:
- Jestem przy tobie. A on odpowiedział:
- Widziałem we śnie twoją duszę.
ROZDZIAŁ XXVI
Nazajutrz ocknął się osłabiony, ale z głową chłodną i bez
gorączki. Zdawało mu się, iż rozbudził go szept rozmowy, ale gdy
otworzył oczy, Ligii nie było przy nim, Ursus tylko, pochylony
przed kominem, rozgrzebywał siwy popiół i szukał pod nim żaru,
który znalazłszy począł rozdmuchiwać węgle tak, jakby czynił to
nie ustami, ale miechem kowalskim. Winicjusz przypomniawszy
sobie, że człowiek ów zgniótł wczoraj Krotona, przypatrywał się
z zajęciem, godnym lubownika areny, jego olbrzymiemu
grzbietowi podobnemu do grzbietu cyklopa i potężnym jak
kolumny udom.
Henryk Sienkiewicz
Quo vadis
285
"Dzięki Merkuremu, że mi karku nie skręcił - pomyślał w duszy.
- Na Polluksa! Jeśli inni Ligowie do niego podobni, legie
danubijskie mogą mieć z nimi kiedyś ciężką robotę!"
Głośno zaś ozwał się:
- Hej, niewolniku!
Ursus usunął głowę z komina i uśmiechnąwszy się niemal
przyjaźnie, rzekł: