X


Historia wymaga pasterzy, nie rzeźników.

Miał długie, lekko siwiejące włosy, wielobarwne paski przecinały przód jego ciemnoszarego kaftana, od karku prawie po sam rąbek szaty sięgającej kolan. Jak na Cairhienina był wyjąt­kowo wysoki, zaledwie pół głowy niższy od Randa; dzięki przyjmowanej postawie wydawał się jeszcze wyższy, stanął bowiem z uniesionym podbródkiem, jakby patrząc na wszy­stkich z góry. Jego oczy przypominały czarne kamyki. Jed­nak do Verin odnosił się z dalece posuniętym respektem.
- Zaszczytem jest dla mnie móc cię gościć, Aes Sedai. - Barthanes Damodred mówił głębokim i pewnym siebie głosem. Powiódł wzrokiem po pozostałych. - Nie spo­dziewałem się towarzystwa aż tak znamienitego. Lordzie Ingtar. Przyjacielu ogirze.
Ukłony, jakie rozdał im wszystkim, niewiele różniły się od zwykłego skinienia głową: Barthanes doskonale rozumiał rozmiar swej władzy.
- I ty, mój młody lordzie Rand. Wiele komentarzy spro­wokowałeś na mieście i wśród rodów. Być może nadarzy się sposobność, byśmy porozmawiali dzisiejszego wieczora.
Tonem głosu dawał do zrozumienia, że nie będzie żało­wał, jeśli taka sposobność go ominie, a komentarze, o któ­rych mówił bynajmniej nie wzbudziły jego zainteresowania, jednak spojrzenie na ułamek sekundy dłużej zawisło na Ran­dzie, nim przeniosło się na Ingtara, Loiala i później na Verin.
- Witajcie.
Odszedł na bok z przystojną kobietą, która położyła mu na ramieniu upierścienioną dłoń skrytą w koronkach, lecz gdy już odchodził, jego oczy raz jeszcze powędrowały w kierunku Randa.
Gwar rozmów ponownie rozlał się po sali, a żongler podrzucił swe kółka, które zawirowały ciasną pętlą na wy­sokości dobrych czterech piędzi, o mały włos zawadzając o gipsowe sztukaterie na suficie. Akrobaci w ogóle nie prze­rywali przedstawienia - występująca z nimi kobieta wy­skoczyła w górę ze złożonych rąk jednego z towarzyszy, naoliwiona skóra rozbłysła w świetle stu lamp, gdy wyko­nała obrót, po czym wylądowała stopami na dłoniach męż­czyzny, który z kolei stał na barkach innego. Uniósł ją wy­prostowanymi rękoma, po czym stojący na samym dole podźwignął jego w taki sam sposób i na koniec kobieta rozpostarła ręce, jakby w oczekiwaniu na oklaski. Żaden z Cairhienian nie poświęcił jej jednak szczególnej uwagi.
Verin i Ingtar wmieszali się w tłum. Shienaranin przy­ciągnął zaledwie kilka czujnych spojrzeń, na Aes Sedai jedni patrzyli szeroko otwartymi oczyma, inni z wykrzywioną grymasem przestrachu twarzą kogoś, kto na odległość ra­mienia zauważył nagle wściekłego wilka. Do tych drugich zaliczali się częściej mężczyzna, niźli kobiety, wśród których znalazły się i takie, które do niej zagadywały.
Rand zauważył, że Mat i Hurin zdążyli już się oddalić w stronę kuchni, gdzie wszyscy służący, którzy przybyli razem z gośćmi, mieli się zebrać i czekać, dopóki po nich nie poślą. Miał nadzieję, że nie będzie im trudno się stamtąd wymknąć.
Loial pochylił się, by szepnąć coś, co było przeznaczone wyłącznie dla jego ucha.
- Rand, tu gdzieś blisko jest brama. Czuję to.
- Chcesz powiedzieć, że tu był gaj ogarów? - spytał cicho Rand, a Loial pokiwał głową.
- Nie założono ponownie Stedding Tsofu już po posa­dzeniu gaju, a może ogirowie, którzy wspomagali budowę Al’cair’rahienallen nie potrzebowali gaju, by im przypomi­nał o stedding. Gdy poprzednim razem przejeżdżałem przez Cairhien, tu wszędzie rósł las należący do króla.
- Barthanes prawdopodobnie go odebrał w wyniku ja­kiegoś spisku. - Rand rozejrzał się nerwowo po komnacie. Wszyscy nadal rozmawiali, lecz niemało było takich, którzy przypatrywali się im. Ingtara nie zauważył. Verin stała oto­czona wiankiem kobiet. - Wolałbym, żebyśmy wszyscy trzymali się razem.
- Verin mówi, że nie powinniśmy, Rand. Powiada, iż wszyscy nabraliby podejrzeń i zaczęli się złościć, myśląc, że zadzieramy nosa. Musimy rozpraszać wszelkie podejrze­nia, dopóki Mat i Hurin czegoś nie znajdą.
- Również słyszałem, co powiedziała, Loial. Ale nadal twierdzę, że jeśli Barthanes jest Sprzymierzeńcem Ciemno­ści, to musi wiedzieć, dlaczego przyszliśmy. Poruszać się tutaj w pojedynkę, to prowokować niebezpieczeństwo.
- Verin twierdzi, że nic nie zrobi, dopóki się nie roze­zna, jak mógłby nas wykorzystać. Po prostu rób to, co ka­zała, Rand. Aes Sedai wiedzą, jak postępować.
Loial zagłębił się w tłum, gromadząc wokół siebie krąg lordów i dam, jeszcze nim uszedł dziesięć kroków.
Inni ruszyli w stronę Randa, korzystając z okazji, że znalazł się sam, on jednak zboczył w przeciwnym kierunku i pośpiesznie się oddalił.
"Aes Sedai może wiedzą, jak postępować, ja natomiast niestety nie. Nie podoba mi się to. Światłości, jak ja bym chciał wiedzieć, czy ona mówiła prawdę. Niby Aes Sedai nigdy nie kłamią, ale ta prawda, którą się słyszy, może być zupełnie inna, niż się wydaje".
Nie przestawał spacerować, chcąc uniknąć rozmów z ary­stokratami. Szedł przez kolejne komnaty, wszystkie wypeł­nione zgromadzeniem lordów i dam, w każdej odbywały się jakieś przedstawienia: trzech różnych bardów w charaktery­stycznych płaszczach, żonglerzy i akrobaci, muzykanci gra­jący na fletach, bitternach, cymbałach i lutniach, a także skrzypcach pięciu rozmiarów, sześciu odmianach rogów, pro­stych, rzeźbionych albo skręconych, oraz bębnach, od tam­burynu począwszy, a na kotle kończąc. Grającym na skręco­nych rogach przyjrzał się uważniej, ich instrumenty były jednak ze zwykłego mosiądzu.
"Nie pokazywaliby tutaj Rogu Valere, ty durniu - po­myślał. - Chyba że Barthanes chciałby przywołać umar­łych bohaterów, by dostarczyli mu rozrywki".
Wśród zebranych był nawet nadworny bard w taireń­skich butach, ozdobionych srebrem, i żółtym kaftanie, który przechadzał się po salach, trącając struny harfy, zatrzymując się niekiedy, by zadeklamować coś wzniosłym głosem. Mie­rzył pogardliwym wzrokiem zwykłych bardów i w komna­tach, w których oni występowali, nie zatrzymywał się na dłużej, Rand jednak nie zauważył, by różnił się od nich czymś więcej z wyjątkiem pysznego ubioru i postawy.

Podstrony

Drogi uĹĽytkowniku!

W trosce o komfort korzystania z naszego serwisu chcemy dostarczać Ci coraz lepsze usługi. By móc to robić prosimy, abyś wyraził zgodę na dopasowanie treści marketingowych do Twoich zachowań w serwisie. Zgoda ta pozwoli nam częściowo finansować rozwój świadczonych usług.

Pamiętaj, że dbamy o Twoją prywatność. Nie zwiększamy zakresu naszych uprawnień bez Twojej zgody. Zadbamy również o bezpieczeństwo Twoich danych. Wyrażoną zgodę możesz cofnąć w każdej chwili.

 Tak, zgadzam siÄ™ na nadanie mi "cookie" i korzystanie z danych przez Administratora Serwisu i jego partnerÄ‚Ĺ‚w w celu dopasowania treĹ›ci do moich potrzeb. PrzeczytaĹ‚em(am) PolitykÄ™ prywatnoĹ›ci. Rozumiem jÄ… i akceptujÄ™.

 Tak, zgadzam siÄ™ na przetwarzanie moich danych osobowych przez Administratora Serwisu i jego partnerÄ‚Ĺ‚w w celu personalizowania wyĹ›wietlanych mi reklam i dostosowania do mnie prezentowanych treĹ›ci marketingowych. PrzeczytaĹ‚em(am) PolitykÄ™ prywatnoĹ›ci. Rozumiem jÄ… i akceptujÄ™.

Wyrażenie powyższych zgód jest dobrowolne i możesz je w dowolnym momencie wycofać poprzez opcję: "Twoje zgody", dostępnej w prawym, dolnym rogu strony lub poprzez usunięcie "cookies" w swojej przeglądarce dla powyżej strony, z tym, że wycofanie zgody nie będzie miało wpływu na zgodność z prawem przetwarzania na podstawie zgody, przed jej wycofaniem.