Historia wymaga pasterzy, nie rzeźników.

— Witaj, mistrzu, witaj, Czarodziejko, witaj, La Verdadzie, żywy mieczu.
Weszli do wąskiego holu oświetlonego dwiema lampkami — po jednej z każdej strony — przymocowanymi do kolumn. Przeszli do dużego pokoju, w którym znajdował się stół nakryty dla dwóch osób. Stało na nim jedzenie i kielichy z zielonym napojem.
— Posilcie się — powiedział łagodny głos — a ja, w czasie gdy będziecie jedli, udzielę wam wszelkich informacji.
Apetyt dopisywał młodym ludziom i należycie docenili smak potraw po dniach, gdy musieli zadowolić się suchym prowiantem. Kiedy jedli, głos kontynuował.
— Obserwowałam wasze potyczki z duchem Malfeitora i jego sługami. Robi się coraz mądrzejszy, a jego Moc wzrasta, niedługo zaatakuje to miejsce. Do tej pory zamknięty był w pierścieniu Ropuch, bo za każdym razem, gdy z niego wychodził, musiał przybrać swą prawdziwą postać podrzędnego czarownika.
Ale uczy się od Ropuch i kiedy zacznie ubywać księżyca, moja Moc nie będzie w stanie zatrzymać go w zaklętym kręgu. Nowy
Malfeitor musi zostać zatrzymany tej właśnie nocy przy wyjściu z więzienia Ropuch. Jeśli mój mistrz zdoła wytrzymać do wschodu księżyca, zrobię wszystko, co w mojej mocy, by mu pomóc. Pamiętaj, że Ropuchy ze wszystkich sił starają się uwolnić. Pierwej zniszczę tę świątynię, niż na to pozwolę!
— Jeśli Caldon przegra, nie uda mi się — powiedziała Eudora podstępnie. — Zniszczyłabyś to miejsce, żeby zatrzymać Ropuchy?
— Ropuchy nie mogą się dostać do winnicy życia — kontynuował łagodny głos — bo jeśliby się tak stało, cały Arvon zostałby opanowany przez Ciemne Moce. To dlatego wezwałam ciebie i twoje siostry na pomoc. Panie Wiecznego Płomienia i ja chodzimy różnymi ścieżkami, ale w tym wypadku mamy wspólny cel.
Później zwróciła się do Eudory:
— Chodź do mojej komnaty, muszę porozmawiać z tobą na osobności.
Jedna z zasłon zatrzepotała i Eudora udała się tam. Caldon został pozostawiony własnym myślom. Skąd znała imię miecza? — zadumał się. Byłby jeszcze bardziej zdziwiony, gdyby słyszał rozmowę, która toczyła się w komnacie.
Łagodny głos niewidocznej Gunnory zawisł w powietrzu niczym pajęczyna.
— Mój mistrz jest młody, ale bardzo silny. Ma dobry charakter, szczytne ideały, jego myśli są czyste. To rzadkość w każdych czasach. Mam nadzieję, że okażesz się na tyle mądra, by nie pozwolić mu uciec od siebie, kiedy wyprawa dobiegnie końca.
Eudora zarumieniła się ze zdenerwowania.
— Moim powołaniem jest podążanie drogą Mocy. Wzięcie jakiegokolwiek mężczyzny za męża kosztowałoby mnie jej utratę. Nie mogę przeciwstawiać się własnej duszy.
— Jeśli przeżyjesz zbliżającą się walkę, być może twój system wartości ulegnie zmianie. Może przemówić do ciebie nowy rodzaj Mocy — odparła Gunnora.
— A więc — domyśliła się Eudora — są pewne wątpliwości co do wyniku walki.
Głos nie odzywał się przez chwilę, po czym kontynuował:
— Będzie walczyć dwóch ludzi, jednak potężne Moce Dobra i Zła poczekają na wynik. Przy tego rodzaju walce przyszłość jest zawsze niepewna. Takie jest życie.
Eudora wyczuła, że rozmowa dobiegła końca. Wstała i na prośbę Gunnory wzięła ze sobą do większego pokoju, gdzie czekał Caldon, małą buteleczkę z zielonym napojem. Od razu, gdy tylko uśmiechnął się do niej, poczuła pragnienie, żeby ten uśmiech odwzajemnić. Pamiętaj, Czarodziejko, powiedziała do siebie, Gunnora jest patronką domu i domowego ogniska. Ty zostałaś powołana do czego innego. A jednak musisz przyznać, że jest przystojny.

Podstrony