Historia wymaga pasterzy, nie rzeźników.

– Nie zabiją, bo powiem im, że mam dla nich ważne informacje, a raczej wymsknie mi się, że je mam, a odmówię ich zdradzenia. Ponieważ Urząd Bezpieczeństwa dysponował bardzo skuteczną terapią uodparniającą na środki chemiczne, pozostanie im tylko spróbować wydusić to ze mnie torturami. W ten sposób odwrócę ich uwagę od ciebie.
– Jakie znów ważne informacje? – zaciekawiła się Ruth.
Victor zaś wzruszył ramionami.
– Skąd mam wiedzieć, jeszcze ich nie wymyśliłem. Ale przez godzinę coś mi przyjdzie do głowy, nie ma obawy. Znacznie większym problemem będzie udawanie twojego opiekuna czy nauczyciela, bo tylko w takiej roli mogę się zjawić wraz z tobą. Mój akcent ze slumsów Nouveau Paris jest raczej trudny do ukrycia.
– Proszę przeciągnąć wymowę „r” i dorzucić parę francuskich słów – zaproponował Watanapongse. – Będzie pasowało, bo szczegółów akcentu i tak nie rozpoznają, a więc będzie pan mógł udawać prywatnego nauczyciela z Garches.
Victor spojrzał na niego bez cienia zrozumienia, więc Watanapongse dodał:
– Garches to planeta w sektorze Ventane. Biedna i skolonizowana przez bandę zidiociałych intelektualistów. Ich jedyny towar eksportowy to niedorobieni prywatni nauczyciele cierpiący na manię wielkości.
– Gorzej, jeśli któryś z nich uświadomi sobie, że nie wchodziłeś w skład książęcej wycieczki z Manticore – dodała Thandi, marszcząc brwi. – Musieli przecież zrobić rozpoznanie przed atakiem. Szefów już nie ma, ale ile wiedzą ci na statku... Dotrę na mostek najszybciej, jak będę mogła, ale...
Uśmiechnął się, by dodać jej otuchy, a potem zdecydował, że nie ma sensu udawać przed gronem, które miało okazję obserwować ich w akcji.
– Powiadają, że odmiana dodaje doznaniom smaczku, ale mam nadzieję, że zdążysz, nim znudzą się zwykłym biciem i sięgną po metalowe argumenty. Aż tak ciekaw tych doznań nie jestem.
Rozdział XXXIV 
To się nie uda – oznajmiła cicho, acz stanowczo Berry, obserwując Victora.
Cachat zdawał się nie słyszeć – wpatrywał się w okno, za którym powoli, lecz nieubłaganie rósł kadłub statku niewolniczego. Po kilkunastu sekundach odwrócił jednak ku niej głowę. Siedzieli w pierwszych dwóch rzędach, a kolejne zajmowali porucznik Gohr i trzej Marines z kontyngentu HMS Gauntlet. Ponieważ pierwszy rząd zwrócony był plecami do kierunku lotu, Victor i Berry spoglądali na pozostałych.
– Nadal możemy zawrócić – odparł. – Wystarczy, że powiesz słowo.
– Tu nie chodzi o mnie. Nie uda się z twojego powodu.
Victor zmarszczył brwi.
Berry zaś spojrzała na Gohr i spytała:
– Porucznik Gohr: czy on w najmniejszym choć stopniu przypomina prywatnego nauczyciela księżniczki z królewskiego rodu, któremu coś zagraża?
Porucznik Gohr przytaknęła radośnie.
– W takim samym stopniu co sokół łabądka. Berry ma rację, panie Cachat: to samo przyszło mi do głowy, tylko nie zdążyłam powiedzieć.
Victor zirytowany wzruszył ramionami.
– Przecież teraz nie udaję ani nauczyciela, ani strachu. Kiedy znajdziemy się na pokładzie...
Gohr przerwała mu, energicznie kręcąc głową.
– Nie ma na to żadnych szans. Gdyby miał pan zagrać tylko przerażonego belfra, powinno się udać. Ale problem polega na tym, że pan także przygotowuje się psychicznie na przetrzymanie co najmniej godzinnych tortur. Albo i dłuższych, jeśli porucznik Palane będzie miała poślizg. Żaden aktor w galaktyce nie potrafi równocześnie zagrać obu tych ról. Tak na marginesie, sądzę, że to drugie może się panu udać. Podejrzewam, że należy pan do tych rzadko spotykanych osób, których wola jest silniejsza od ciała. Zniesie pan wszystko aż do utraty przytomności.
Victor ponownie wzruszył ramionami z irytacją:
– Po prostu mam wysoki stopień odporności na ból. Czwarty zanotowany w dziejach akademii Urzędu Bezpieczeństwa. Bo to był jeden z elementów szkolenia. Teraz podobno z tego zrezygnowano, co prawdę mówiąc, nie wydaje mi się najlepszym pomysłem.
Berry zrozumiała, że do Victora nadal nie dotarło to, co powinno.
Spojrzała na porucznik Gohr – ta wzięła głębszy oddech i powiedziała:
– Panie Cachat, tak się...
– Proszę mi mówić po imieniu.
– Dobrze, Victor. Tak się składa, że znam się trochę i na psychologii walki, i na technikach przesłuchań. To było przedmiotem moich badań w trakcie przydziału w London Point.
Victor spojrzał na nią, nie kryjąc zdziwienia.
Podobnie jak Berry świadoma, że na London Point Royal Manticoran Marinę Corps prowadził szkolenia dla dowódców pododdziałów. Był to najtrudniejszy kurs w znanej części galaktyki. Ojciec kiedyś opowiedział jej, jak on wygląda. Co tam robił oficer Królewskiej Marynarki, nie miała pojęcia.
Gohr zauważyła to zdziwienie, ale zignorowała je.