X


Historia wymaga pasterzy, nie rzeźników.

.. Z�ote, cudowne czasy! �ycie ukazywa�o si� po raz pierwszy, tajemniczo i kusz�co, i tak s�odko by�o je poznawa�. Wtedy za ka�dym krzakiem, za ka�dym drzewem jakby kto� jeszcze �y�, nieznany i tajemniczy; �wiat bajki ��czy� si� z rzeczywistym; i nieraz, kiedy w g��bokich dolinach g�stnia�a wieczorna mg�a i siwymi, faluj�cymi pasmami czepia�a si� zaro�li, oblepiaj�cych kamieniste �ebra naszego wielkiego w�wozu, stali�my na brzegu trzymaj�c si� za r�ce, z boja�liw� 'ciekawo�ci� zagl�dali�my w g��b i oczekiwali�my, �e lada chwila kto� wyjdzie ku nam albo zawo�a z mg�y, z dna w�wozu, i bajki niani oka�� si� prawdziw�, stwierdzon� prawd�. Raz, ju� p�niej, o wiele p�niej, jako� wspomnia�em Nataszy, jak to, gdy pewnego razu dostali�my w prezencie Czytanki dzieci�ce, zaraz uciekli�my do ogrodu nad strumie�, gdzie sta�a pod starym, g�stym klonem nasza ulubiona zielona �awka, usiedli�my tam i zacz�li�my czyta� Alfonsa i Dalind� - czarodziejskie opowiadanie. I teraz jeszcze przypominaj�c sobie to opowiadanie nie mog� nie odczuwa� jakiego� dziwnego wstrz�su serca i kiedy przed rokiem przypomnia�em Nataszy dwa pocz�tkowe wiersze: "Alfons, bohater mego opowiadania, urodzi� si� w Portugalii; Don Ramiro, jego ojciec..." i tak dalej - o ma�o nie rozp�aka�em si�. Widocznie musia�o to bardzo g�upio wygl�da�, i dlatego zapewne Natasza, widz�c m�j entuzjazm, tak dziwnie u�miechn�a si� wtedy. Zreszt� natychmiast si� spostrzeg�a (pami�tam to) i �eby mnie pocieszy�, sama zacz�a wspomina� o dawnych czasach. Od s�owa do s�owa - i ona te� si� wzruszy�a. Cudowny by� ten wiecz�r; przypomnieli�my sobie wszystko - i to, jak mnie pos�ano do gubernialnego miasta do szko�y - Bo�e, jak ona wtedy p�aka�a! - i nasze ostatnie rozstanie, kiedy ju� na zawsze �egna�em Wasiliewsk. W�wczas ju� ko�czy�em szko�� i udawa�em si� do Petersburga, �eby si� przygotowa� do uniwersytetu. Mia�em wtedy siedemna�cie lat, ona - pi�tnasty. Natasza m�wi, �e by�em wtedy taki niezgrabny, taki nie-ociosany, i �e nie mo�na si� by�o nie �mia� patrz�c na mnie. W chwili po�egnania odprowadzi�em j� na bok, �eby jej powiedzie� co� niezmiernie wa�nego; ale jako� nagle oniemia�em i zaci��em si�. Przypomina�a sobie, �e by�em wtedy bardzo wzruszony. Nasza rozmowa, naturalnie, nie klei�a si�. Nie wiedzia�em, co powiedzie�, a ona nawet by mnie mo�e nie
711
zrozumia�a. Tylko rozp�aka�em si� gorzko i tak ju� pojecha�em nic nie powiedziawszy. Zobaczyli�my si� po d�ugiej przerwie w Petersburgu. By�o to dwa lata temu. Stary Ichmieniew przyjecha� tam w sprawie swego procesu, a ja dopiero co zosta�em literatem.
ROZDZIA� TRZECI
Miko�aj Siergieicz Ichmieniew pochodzi� z dobrej rodziny, ale od dawna ju� zubo�a�ej. Zreszt�, otrzyma� w spadku po rodzicach sto pi��dziesi�t dusz. W wieku lat dwudziestu postanowi� wst�pi� do huzar�w. Wszystko sz�o bardzo dobrze, ale w sz�stym roku s�u�by zdarzy�o mu si� w jeden wiecz�r przegra� ca�y sw�j maj�tek. Nie spa� ca�� noc. Nast�pnego wieczoru zn�w zjawi� si� przy zielonym stoliku i postawi� na kart� swego konia - ostatnie, co mu zosta�o. Wygra�, po tym drugi, trzeci raz - i w ci�gu p� godziny odegra� jedn� ze swoich wsi, Ichmieniewk�, kt�ra, pod�ug ostatniego spisu ludno�ci, liczy�a pi��dziesi�t dusz. Przerwa� gr� i zaraz na drugi dzie� z�o�y� podanie o zwolnienie ze s�u�by. Sto dusz przepad�o bezpowrotnie. Po dw�ch miesi�cach zosta� zwolniony jako porucznik i uda� si� do swojej wsi. Nigdy w �yciu potem nie m�wi� o przegranej i pomimo swej dobroduszno�ci na pewno by si� rozz�o�ci� na tego, kto by si� o�mieli� mu o tym przypomnie�. Na wsi gorliwie zaj�� si� gospodarowaniem i w trzydziestym pi�tym roku �ycia o�eni� si� z biedn� szlachciank� Ann� Andriejewn� Szumi�ow, pann� bez posagu, ale wykszta�con� w gubernialnym instytucie dla szlachetnie urodzonych panien, u emigrantki Mont-Reveche, z czego Anna Andriejewn� by�a dumna przez ca�e �ycie, chocia� nikt nigdy nie m�g� si� domy�li�, na czym w�a�ciwie polega�o to wykszta�cenie. Miko�aj Siergieicz sta� si� �wietnym gospodarzem. S�siedzi ziemianie uczyli si� od niego gospodarstwa. Min�o kilka lat, gdy nagle do s�siedniego maj�tku Wasiliewskie, licz�cego dziewi��set dusz, przyjecha� z Petersburga w�a�ciciel, ksi��� Piotr Alek-sandrowicz Wa�kowski. Jego przyjazd wywar� w ca�ej okolicy do�� silne wra�enie. Ksi��� by� jeszcze m�odym cz�owiekiem, chocia� nie pierwszej m�odo�ci, posiada� do�� wysok� rang�, du�e stosunki, by� przystojny, maj�tny i wreszcie by� wdo-
712

Podstrony

Drogi uЕјytkowniku!

W trosce o komfort korzystania z naszego serwisu chcemy dostarczać Ci coraz lepsze usługi. By móc to robić prosimy, abyś wyraził zgodę na dopasowanie treści marketingowych do Twoich zachowań w serwisie. Zgoda ta pozwoli nam częściowo finansować rozwój świadczonych usług.

PamiД™taj, Ејe dbamy o TwojД… prywatnoЕ›Д‡. Nie zwiД™kszamy zakresu naszych uprawnieЕ„ bez Twojej zgody. Zadbamy rГіwnieЕј o bezpieczeЕ„stwo Twoich danych. WyraЕјonД… zgodД™ moЕјesz cofnД…Д‡ w kaЕјdej chwili.

 Tak, zgadzam siД™ na nadanie mi "cookie" i korzystanie z danych przez Administratora Serwisu i jego partnerГіw w celu dopasowania treЕ›ci do moich potrzeb. PrzeczytaЕ‚em(am) PolitykД™ prywatnoЕ›ci. Rozumiem jД… i akceptujД™.

 Tak, zgadzam siД™ na przetwarzanie moich danych osobowych przez Administratora Serwisu i jego partnerГіw w celu personalizowania wyЕ›wietlanych mi reklam i dostosowania do mnie prezentowanych treЕ›ci marketingowych. PrzeczytaЕ‚em(am) PolitykД™ prywatnoЕ›ci. Rozumiem jД… i akceptujД™.

Wyrażenie powyższych zgód jest dobrowolne i możesz je w dowolnym momencie wycofać poprzez opcję: "Twoje zgody", dostępnej w prawym, dolnym rogu strony lub poprzez usunięcie "cookies" w swojej przeglądarce dla powyżej strony, z tym, że wycofanie zgody nie będzie miało wpływu na zgodność z prawem przetwarzania na podstawie zgody, przed jej wycofaniem.