Historia wymaga pasterzy, nie rzeźników.

Wirowało w jej głowie, skąpane w blasku światła, Kiedy Den i I-Five weszli do kantyny, reporter zatoczył się jak po silnym ciosie.
dźwięków, zapachów, smaków i dotyku... Właśnie tak mógłby wyglądać mój związek z W sali unosiła się słodka woń przyprawowych pałeczek i gumy, a także różnych Mocą, pomyślała. Tak powinien wyglądać. Cały czas...
napojów alkoholowych, ale ponad wszystko wybijał się odór ciał istot kilkunastu ras.
Zmarszczyła brwi, bo poczuła, że coś delikatnie napiera na jej umysł. Ach, tak...
Duszne, parne powietrze wydawało się gęste i ciężkie jak gungański gulasz rybny.
skaza. Zapowiadała zagładę mobilnej jednostki chirurgicznej. W kosmicznej skali nie Sullustanin spojrzał na androida.
miała żadnego znaczenia dla wątku ani osnowy mistrzowskiej tkaniny, a mimo to w
- Na pewno chcesz przechodzić przez to wszystko? - zapytał.
niej tkwiła, a wraz z nią niezliczone inne skazy. Barrissa wiedziała, że te wady są
- Tutejszy klimat wydaje mi się wręcz idealny - odparł I-5.
konieczne i wyeliminowanie wszystkich jest niemożliwe, niektóre jednak mogą i
- Bardziej przypomina atmosferę, jaką można znaleźć jakieś dwadzieścia powinny zostać usunięte.
kilometrów pod podstawą chmur Bespina - mruknął Den.
Personelowi jednostki zagrażało śmiertelne niebezpieczeństwo. Padawanka była Powiódł spojrzeniem po zatłoczonym pomieszczeniu. Wielu artystów tańczyło - a pewna, że dowiedziała się o tym nie bez powodu. Nie mogła siedzieć bezczynnie.
przynajmniej usiłowało - w rytm muzyki członków Modalnych Węzłów, grających Powinna jakoś wykorzystać tę informację.
ulubione kawałki na tyle głośno, że najwyższe tony docierały chyba do uszu członków załogi fregaty MedStara. W swojej karierze reportera Sullustanin odwiedzał wiele hałaśliwych, zatłoczonych i niechlujnych spelunek, ale z czystym sumieniem mógł
uznać właśnie tę za jedną z najbardziej obskurnych.
Wyglądało jednak, że I-Five to nie przeszkadza.
- Tradycja, pamiętasz? - zapytał, spoglądając wymownie na towarzysza.
Przecisnął się między parą tańczących Ortolan i po prostu wmieszał w tłum gości.
Den westchnął. Chyba powinienem mieć go na oku, zanim ktoś postanowi
wykorzystać go jako wykałaczkę, pomyślał.
Nie miał jednak pojęcia, jak wcielić pomysł w życie, bo Sullustanie zaliczali się do najniższych istot w cywilizowanej części galaktyki. Mimo to, starając się unikać nóg, ostróg, macek i innych kończyn dolnych gości kantyny, zaczął się przeciskać przez tłum. Nigdzie jednak nie zobaczył ani śladu protokolarnego androida. W końcu, w
153
Michael Reaves, Steve Perry
Medstar II – Uzdrowicielka Jedi
154
trosce o własne bezpieczeństwo - a przynajmniej w obawie, żeby ktoś nie zmiażdżył
Wygląda na to, że żywioł wyrwał się z magnetycznej butelki, pomyślał reporter.
palców jego nóg - wspiął się na stolik zajmowany przez pijanego klona, któremu jakiś Android chyba w końcu wdrożył program, który Den zaczął nazywać w myśli czas wcześniej urwał się holowideogram.
„upojeniowym algorytmem”. Mówiąc bez ogródek, I-Five był pijany.
Dopiero wówczas zobaczył głowy gości przeciętnego wzrostu. W tłumie zauważył
Wiele przemawiało za tym, że android nie zapomniał o niczym, kiedy pisał
także kilka wyższych istot, a wśród nich Wookiego, na którego zwrócił uwagę podczas procedury swojego programu. Sullustanin zauważył, że fotoreceptory jego przyjaciela pierwszego i jedynego występu zespołu artystycznego. Ramiona i głowa tego osobnika płoną silniejszym blaskiem niż zazwyczaj. Jeżeli dodać do tego przesadne wystawały sporo ponad tłum. Wyglądało na to, że wielką radość sprawia mu picie piwa gestykulowanie i częste wybuchy śmiechu, jakimi doświadczony artysta kwitował
i że chciałby się nim podzielić z innymi gośćmi kantyny, bo oblewał zawartością kufla słowa I-5, wszystko wskazywało, że android jest porządnie urżnięty.
wszystkich wokół siebie.
Reporter uśmiechnął się do siebie. Zadanie wykonane, pomyślał. Chciał
Pijany Wookie. Już to wystarczało, żeby wcześniej czy później sytuacja w wyświadczyć przyjacielowi przysługę, pomagając mu znaleźć sposób zrzucenia kantynie stała się naprawdę ciekawa.
okowów przyzwoitości i pozbycia się wszystkiego, co go przedtem krępowało. To Wodząc spojrzeniem po zatłoczonej sali, Den zauważył w pewnej chwili
dobrze. I-Five na to zasługiwał. W końcu jeśli nawet istoty organiczne dusiły się w tych stojącego pod ścianą Klo Merita. Empata miał zamyślony wyraz twarzy i trzymał w okowach, o ileż bardziej musiała z tego powodu cierpieć sztuczna inteligencja?
porośniętej sierścią ręce szklaneczkę z trunkiem. Equanie nie słynęli ze szczególnie A naprawdę pomyślną wiadomością było to, że następny ranek I-5 rozpocznie bez wysokiego wzrostu - przerastali większość istot najwyżej o sześć centymetrów - ale kaca. Den uznał, że najwyższy czas przyłączyć się do zabawy. Zeskoczył ze stołu i byli barczyści i masywni. Prawdopodobnie Klo ważył więcej niż Wookie, nawet gdyby zaczął się przeciskać do szynkwasu.
dorzucić Ugnaughta czy dwóch. Reporter otworzył usta, żeby krzyknąć na powitanie,