Przez całe życie przygotowywał się, by nauczać, przekonywać, napominać i objaśniać. Nigdy do tego, by popełnić czyn tak krwawy jak ten, który sugerował Przybysz.
- Nie nadaję się do takich rzeczy - odpowiedział.
- A nadajesz się do Królestwa Bożego?
- Ale Pan nakazał: "Nie będziesz zabijał".
- Doprawdy? Czy tak właśnie powiedział Jozuemu, kiedy posyłał go do ziemi obiecanej? Czy tak powiedział Saulowi, gdy go wysłał przeciw Amalekitom?
Thrower wspomniał te mroczne wersy Starego Testamentu i zadrżał z trwogi, że sam ma dokonać podobnego dzieła. Przybysz jednak był nieubłagany.
- Najwyższy kapłan Samuel rozkazał królowi Saulowi, by zabił wszystkich Amalekitów: każdego mężczyznę i kobietę, każde dziecko. Ale Saul nie miał dość odwagi. Oszczędził króla Amalekitów i przywiózł go żywego. Za tę zbrodnię nieposłuszeństwa, jak ukarał go Pan?
- Wybrał Dawida, by został królem zamiast Saula - szepnął Thrower.
Przybysz stał tuż obok Throwera, a jego oczy oślepiały blaskiem.
- A co zrobił wtedy Samuel, najwyższy kapłan, łagodny sługa Boży?
- Rozkazał przyprowadzić do siebie Agaga, króla Amalekitów.
Przybysz naciskał dalej.
- I co zrobił Samuel?
- Zabił go - wyszeptał Thrower.
- Co mówi pismo? - ryknął Przybysz.
Ściany kościoła zadygotały, a szyby zadzwoniły w oknach.
Thrower zapłakał ze strachu, ale przytoczył słowa, których żądał Przybysz:
- Kazał stracić Agaga przed Panem.
Wśród zapadłej ciszy jedynym dźwiękiem był urywany oddech Throwera, który starał się opanować histeryczny szloch. Przybysz uśmiechnął się, a w jego oczach pojawiło się wybaczenie i miłość. Potem zniknął.
Thrower padł na kolana i modlił się. O Panie, umrę dla ciebie, ale nie każ mi zabijać. Oddal ode mnie ten kielich goryczy. Jestem słaby, jestem niegodny, zdejmij to brzemię z moich ramion.
Łzy padły na ołtarz. Thrower usłyszał syk i odskoczył przestraszony. Łzy podskakiwały na ołtarzu jak woda na rozpalonej blasze. Wreszcie wyparowały.
Pan mnie odepchnął, pomyślał Thrower. Ślubowałem służyć Mu w każdej potrzebie, a kiedy zażądał czegoś trudnego, kiedy rozkazał mi być silnym jak wielcy prorocy dawnych dni, okazałem się pękniętym dzbanem w jego rękach. Nie mogłem zawrzeć przeznaczenia, które chciał wlać we mnie.
Drzwi kościoła otworzyły się nagle, wpuszczając falę mroźnego powietrza, które popłynęło nad podłogą. Kapłan poczuł dreszcze. Podniósł głowę zalękniony, że to anioł, wysłany by go ukarać.
Ale to nie był anioł. Tylko Armor-of-God Weaver.
- Nie chciałem przeszkadzać wam w modlitwie.
- Wejdźcie - zaprosił go Thrower. - Zamknijcie drzwi. W czym mogę wam pomóc?
- Nie mnie.
- Wejdźcie. Siadajcie i mówcie.
Thrower miał nadzieję, że to znak boży, to nagłe przybycie Armora właśnie w tej chwili. Członek kongregacji z prośbą o pomoc zaraz po modlitwie... z pewnością Pan chciał pokazać, że nie odepchnął Throwera.
- Chodzi o brata mojej żony - oświadczył Armor. - Tego chłopca, Alvina Juniora.
Lodowaty dreszcz grozy przebiegł Throwerowi po plecach i przemroził aż do kości.
- Znam go. O co chodzi?
- Wiecie, że zgniotło mu nogę.
- Słyszałem.
- Nie odwiedziliście go przypadkiem, zanim wyzdrowiał?
- Dano mi do zrozumienia, że nie jestem tam mile widziany.
- Możecie mi wierzyć, że źle z nim było. Zerwana cała skóra. Złamane kości. Ale po dwóch dniach wszystko się zagoiło. Nie ma nawet blizny. Trzy dni potem już chodził.
- Widocznie rana nie była tak ciężka, jak sądziliście.
- Powtarzam wam, że miał złamaną nogę i fatalną ranę. Cała rodzina była przekonana, że umrze. Chcieli dostać u mnie gwoździe do trumny. A z żalu tak zmarnieli, że pomyślałem, czy nie trzeba będzie pochować też matki i ojca małego.
- W takim razie nie mogła się całkiem wygoić.
- Nie jest całkiem zdrowa i właśnie dlatego przychodzę. Wiem, że nie wierzycie w takie rzeczy, ale mówię wam, że musieli nogę chłopaka jakoś zaczarować. Elly twierdzi, że on sam rzucił urok. Chodził nawet przez parę dni bez żadnych łupków. Ale ból nie ustępował, a teraz Alvin uważa, że w kości jest chore miejsce. Ma gorączkę.
- Wszystko da się wytłumaczyć w naturalny sposób - orzekł Thrower.
- Jak tam chcecie. Ale moim zdaniem chłopak swoimi czarami sprowadził diabła, a teraz ten diabeł pożera go żywcem od środka. Jesteście wyświęconym sługą bożym. Pomyślałem, że moglibyście przepędzić diabła w imię Pana Jezusa.
Przesądy i czary to oczywiście bzdura, ale obecność diabła w ciele chłopca była całkiem prawdopodobna. Zgadzała się z tym, co mówił Przybysz. Może Pan pragnął, by egzorcyzmować to dziecko i oczyścić je ze zła, ale nie zabijać? To była szansa, by odkupić upadek woli sprzed kilku minut.
- Pójdę - oznajmił. Narzucił na ramiona gruby płaszcz.
- Muszę was uprzedzić, że nikt w tym domu mnie nie prosił, by was sprowadzić.
- Gotów jestem stawić czoło gniewowi niewiernych - odparł Thrower. - Tylko ofiara diabelskich sztuczek budzi moją troskę, nie jego głupia i przesądna rodzina.