Historia wymaga pasterzy, nie rzeźników.

Wszelkie dalsze proby oporu zostana po
wstrzymane sila. To ostatnie ostrzezenie.
132
Dwaj straznicy pomogli Brandon-Smith wstac i poprowadzili ja w glab korytarza, podczas gdy inni zajeli sie swoim kolega w rozdartym skafandrze. Pozostali, wraz z Marrem, ustawili sie wzdluz korytarza, czujnie obserwujac tlum technikow i naukowcow.Niebawem obie skazone osoby i ich eskorta znikneli w szybie wiodacym na dolne poziomy. Carson wiedzial, dokad zmierzali: do ciasnych klitek dwa pietra ponizej zoo. Tam straznik i Brandon-Smith spedza nastepne dziewiecdziesiat szesc godzin, podczas ktorych systematycznie ich krew bedzie badana na obecnosc przeciwcial X-FLU. Jesli okaza sie czysci, zostana przeniesieni do izby chorych na tygodniowa obserwacje. Jezeli nie, jesli pojawia sie przeciwciala wskazujace na zakazenie, beda musieli reszte zycia spedzic w kwarantannie jako pierwsze ofiary szczegolnie zlosliwego szczepu wirusa grypy
Z glosnikow znow poplynal razny glos Nye'a:
-Mendel, zejdz do pomieszczen kwarantanny z nowym helmem i uszczelnij skafandry. Doktor Grady niech udzieli poszkodowanym pierwszej pomocy i pobierze probki krwi. Nie ewakuujemy laboratorium piatego, dopoki nie sprawdzimy cisnieniowo, czy wszyscy - powtarzam, wszyscy - maja szczelne kombinezony
-Faszystowski dupek - warknela de Vaca na ogolnym kanale.
-Kazdy, kto nie bedzie wykonywal polecen pracownikow ochrony, zostanie objety kwarantanna na czas trwania alarmu - dodal Nye. - Hertz, znajdz zbiegle zwierze i zastrzel je.
-Tak jest, prosze pana.
Na koncu korytarza pojawil sie doktor Grady, lekarz osrodka. Mial na sobie czerwony skafander i niosl duza metalowa walizke. Znikl w szybie wiodacym na nizsze kondygnacje.
-Teraz sprawdzimy wszystkich w porzadku alfabetycznym -
oswiadczyl Nye. - Zaraz po uzyskaniu pozwolenia na opuszczenie la
boratorium prosze udac sie do glownej sali konferencyjnej na odpra
we. Barkley, niech pan wejdzie do sluzy powietrznej.
Naukowiec nazwiskiem Barkley spojrzal na zebranych, a potem szybko wszedl do komory.
133
-Nastepny wchodzi Carson - powiedzial Nye minute pozniej.-Nie - zaprotestowal Carson. - To nie w porzadku. Za kilka minut skonczy sie powietrze w naszych skafandrach. Kobiety powinny isc pierwsze.
-Nastepny wchodzi Carson - powtorzyl beznamietnie Nye.
-Nie badz seksistowskim idiota - powiedziala de Vaca, siedzac na podlodze i przyciskajac dlonie do brzucha. - Zabieraj stad swoj tylek.
Carson wahal sie jeszcze przez chwile, ale w koncu wszedl do sluzy. Czekajaca tam postac w kombinezonie obejrzala jego skafander, a potem podlaczyla cienka rurke do zaworu powietrza.
-Sprawdze, czy panski kombinezon jest szczelny - powiedzial
straznik. Carson uslyszal syk powietrza i poczul, ze cisnienie w ska
fandrze rosnie, powodujac ucisk w uszach. - W porzadku - mruknal
straznik i Carson przeszedl pod prysznic chemiczny.
Wchodzac do szatni, zauwazyl, ze Barkley zanieczyscil kombinezon. Odwrocil sie dyskretnie, zdejmujac swoj. Kiedy chowal go do szafki, z Wylegarni wyszla de Vaca. Zdjela helm.
-Zaczekaj, Guy! - zawolala. - Chcialam tylko...
Carson zamknal drzwi, przerywajac jej w polowie zdania, i ruszyl do sali konferencyjnej.
W ciagu godziny zebrali sie tam wszyscy Nye stal w poblizu duzego ekranu wideokonferencyjnego, a Singer obok niego. Mike Marr oparl sie o sciane, skrzyzowal nogi i zujac nieodlaczny kawalek gumowej tasmy, leniwie obserwowal obecnych. W pomieszczeniu unosil sie niemal wyczuwalny strach i niechec. Nagle przygasly swiatla i na ekranie pojawila sie twarz Scopesa.
-Nie potrzebuje sprawozdania - oswiadczyl. - Widzialem
wszystko na wideo. Wszystko.
Zapadla cisza. Oczy Scopesa poruszaly sie za grubymi szklami okularow, jakby rozgladal sie po pokoju.
-Niektorzy z was bardzo mnie rozczarowali - powiedzial wresz
cie, - Znacie tryb postepowania. Cwiczyliscie to dziesiatki razy. - Zwro-
134
cil sie do Singera: - John, znasz zasady lepie; niz ktokolwiek inny. Pan Nye doskonale orientowal sie w sytuacji, a ty nie. Po ogloszeniu alarmu mial prawo przejac odpowiedzialnosc. W takich chwilach nie ma czasu na spory kompetencyjne.-Rozumiem - odparl z nieprzenikniona mina Singer.
-Wiem, ze rozumiesz. Susana Cabeza de Vaca?
-Slucham? - spytala wyzywajaco.
-Dlaczego zlamala pani przepisy i probowala wyniesc Brandon-
-Smith z laboratorium?
-Chcialam, aby udzielono jej pomocy lekarskiej - powiedziala de
Vaca - a nie zamykano w klatce.
Scopes przez dluga chwile spogladal na nia w milczeniu.
-A gdyby byla zarazona wirusem X-FLU? - zapytal w koncu. -
Co wtedy? Czy pomoc lekarska uratowalaby jej zycie?
Zapadla dluga cisza. Scopes ciezko westchnal.
-Susana, jestes mikrobiologiem. Nie musze dawac ci lekcji z epi
demiologii. Gdyby udalo ci sie wyprowadzic Rosalind z laboratorium
i gdyby okazalo sie, ze zostala zarazona, moglabys wywolac epidemie
niemajaca precedensu w historii ludzkosci.
De Vaca milczala.

Podstrony