Odpowiedział pan Myszkowski: Jest w tej mierze dekret Manlia Torquata, który dla
utwirdzenia hetmańskiej władzej i regimentu, a iżby pohamował w ludziech swą wolą, zwy-
ciężył w tym sam siebie i przyrodzenie, a roskazał o nieposłuszeństwo syna własnego zabić.
Jakoż wprawdzie rzecz jest barzo niebespieczna, wykroczyć z roskazania pańskiego, bo w
45
tym człowiek pokazuje, iż więcej ufa swej głowie, niż onego rozumowi, kogo słusznie słu-
chać miał. Więc, kiedy sie człowiek w tej mierze na swym mnimaniu omyli, a iż mu sie tak
nie zdarzy, jako sie nadziewał, ale opak, to już pirwsza wina, iż niebył posłuszny pańskiego
roskazania, druga wina, iż skaził a wywrócił ono, co miał uczynić bez żadnej wymówki, za co
karanie nieodpuszczone zasłużył. Jeśli też zasię dobrze sie zdarzy, tedy szczęściu za to dzię-
kować przydzie. Ale przed sie niemasz co chwalić, bo to w obyczaj wchodzi lekce sobie wa-
żyć roskazanie przełożonych swoich, a iż sie jednemu poszczęści, który podobno dobrze
wszytko uważywszy, rostropnie począł sobie i szczęście mu też ktemu pomogło, więc drugi,
trzeci, dwudziesty prostak będzie sie też chciał tego w rzeczach wielkich poważyć, aby jedno
okazał rozum swój a władza, i uczyni wszytko podług swej myśli, s czego potym wiele sie
złego urodzi. A tak to moja rada, aby człowiek pirwej dobrze to uważył u siebie, co więtszego
jest, jeśli pożytek z rzeczy tej (zdarzyli się), którą, inaczej, niż pan kazał, uczynić ma, czy
szkoda, gdy sie nie poszczęści; bo jeśliby sie wielki pożytek pokazował za zdarzeniem, a
szkoda maluczka za niezdarzeniem, tam sie może ważyć jeden występić nieco z naznaczone-
go od pana kresu, naśladując w tym swego chytrego gracza, który kopę na sto złotych waży.
Ale jeśliby widział, iż z jego nieposłuszeństwa a wykroczenia s kresu szkoda, wielka za nie-
zdarzeniem, a pożytek barzo mały za poszczęścieniem przyść by miał, tam nie radzę namniej
odstępować od pańskiego roskazania, bo jako to nie prostak, kto kopą chce wygrać sto zło-
tych, tak to zasię wielki głupiec, kto sto złotych na kopę waży. Lecz i w tym to jest nad
wszytko, aby znał przyrodzenie tego pana, któremu służy, i podług sie tego sprawował, abo-
wiem jeśliby pan był surowy a swej myśli, nigdy inaczej nie radzę, jedno słuchać do namniej-
szego punktu jego roskazania, aby mu sie tak mc stało, jak owemu architektonowi atenień-
skiemu, któremu P . Crassus Mutianus będąc hetmanem w Azyej, a mając dobywać miasta
Leucas, roskazał, aby mu posłał jeden ze dwu masztów, co więtszy, który widział, będąc w
Atenach, iżby mógł z niego uczynić taran do tłuczenia muru. Architecton, będąc w tym barzo
biegły, widział, iż ten maszt więtszy nie mógł sie tak dobrze na tę rzecz zgodzić, na którą
Crassus chciał, jako mniejszy, ktemu też, iż mniejszy łatwi był ku przesłaniu, posłał nad wolę
i roskazanie Crassowe mniejszy. Co gdy obaczył Crassus, kazał do siebie przyjechać onemu
budownikowi i pytał go, czemuby w tym posłuszny być niechciał; on nieborak, jako umiał,
wymawiał sie, okazując, iż ten mniejszy maszt był sposobniejszy na takową potrzebę, niż
więtszy. Ale mu ta wymówka ani dowody nie szły; roskazał gi Crassus merskać u pręgi, aż do
śmierci, dokładając tego, iż po bacznym - prawi - roskazaniu nic, kiedy ci, którzy słucliać
mają, miasto posłuszeństwa radzić chcą. Przeto ludzi takowych roskazanie trzeba sobie wiel-
dze ważyć.
Ale gdyż sie to już odprawiło, co spólnego ma sługa s panem, jako sie w tym sługa spra-
wować ma, o towarzystwie miedzy rownemi, abo mało co nierównemi mówić przydzie, bo
tego wszyscy społem używamy, a s panem nie tak często wdać sie jeden może; aczci popraw-
dzie najdzie drugiego, tak mądrego, co sie nie będzie chciał z nikim wdawać, jedno wszytko s
pany; gdzie go zaźrzy, na zamku, w kościele, abo gdzie najwiętsza zgraja, to wnet do niego
popędzi; to s nim jako z rodzonym w gadki; a choć nie będzie miał żadnej sprawki, przedsię
sobie najdzie leda o czym rzecz długą, a postawą, twarzą, rozkładaniem rąk będzie pokazo-
wał, jako wielkie rzeczy na jego głowie zawisły. A gdy mu sie pana dostać nie będzie mogło,
to do tego pobieży, kto będzie w lepszej sukni, zaniechawszy by najwiętszego swego przyja-
ciela. A jeśli jeszcze kto drugi ubrańszy przydzie, to mu wnet od onego być u tego drugiego,
aby to jedno dał znać, iż nie może, jedno s panięty. Ale kiedy Jego M. niechce tej powagi
złożyć s siebie, aby sie też s chudemi wdawał, a zdamy mu sie niegodni jego towarzystwa,
przydzie nam też zaniechać Jego miłości, a o tak sprosnych jego obyczajach nie mówić.
Gdyżeś w. m. spomniał, rzekł tu pan Kostka, te, którzy za suknią a kosztowniejszym
ubiorem chodzą, zwyczajem onego lewka p. Pępowskicgo, proszę, powiedz nam W. m. jako