Historia wymaga pasterzy, nie rzeĹşnikĂłw.


Nie czytając pism świętych ojców i doktorów,
Nie czytając kanonów,synodowych zborów,
Apostolskie ustawy,kościelne kanony
Za starodawnych pogan mają zabobony,
Którzy o swych zmyślonych boginiach i bogach
Twierdząc w niebie,obrazy ich po synagogach
Na ołtarzach stawiając,wzywali w potrzebie,
Taką im chwałę czyniąc,właśnie jako w niebie,
Choć inaczej kościół nasz i każe,i uczy,
I ten obrząd inaczej pasterzom poruczy:
Żeby,kto tyle zmysłu do pojęcia nie ma,
Miał historyje świętych bożych przed oczyma;
Żeby,widząc krzyżowe ludzie prości męki,
Za swe grzechy podjęte,od nich się przez dzięki
Wydzierali,krzyżując ciała swe złym żądzom.
Lecz gdy opak,nikogo ja tu nie posądzam,
Tylko com na swe oczy widział kilka razy,
Kiedy właśnie moc boską wmawiają w obrazy,
Brak między nimi czynią,choć jednaż robota,
Chore znoszą i Bogu winne dają wota,
Paciorki pocierają (w boskim czcząc pokłonie,
I co chcą świętą rzeczą mieć przy sobie)o nie.
Niechby się to w świętego krzyża działo drewnie,
Które na kilku miejscach jest i u nas pewnie,
Które Bóg krwią swą oblał;ale malowanym
Ludziom taką cześć czynić,pachnie zakazanym
Bałwochwalstwem,które sam,zawsze,wszędzie,i na
Niceńskim koncylijum kościół nasz wyklina.
Nie na obrazy biję,o,broń,mocny Boże;
Któż pod Ducha Świętego rządem błądzić może?
Od apostołów,którzy w stopy Pańskie świeże
Wstąpili,wzięli święci ten obrząd papieże;
Ci przez ręce aż dotąd podają go sobie:
Niech będą ku nauce prostym,ku ozdobie
Kościelnej,przypomnieniem mędrszym,żeby skruchy
Pełne,wszyscy patrząc w nie,podnosili duchy.
Dlatego ich szanować i równo ze zdrowiem
Honorować należy;jeszcze więcej powiem:
Łzy nie tylko w kościele,ale patrząc na nie,
Wylewać za swe grzechy przy prywatnej ścianie,
U Syna odpuszczenie,u Matki i innej
Świętych bożych gromady żebrzący przyczyny.
Księgą jest i zbawiennym obraz prototypem,
Godzien czci;ale dalej nie siągać dowcipem,
Żeby zaś nie przestrugać,rzeczy skazitelne
Chwaląc,boskie statuty gwałcąc i kościelne.
Niech się wróci do niego rząd on starożytni,
Niech przybierają cugle dewocyjej zbytniej
Kapłani ludzi prostych;lecz,co mają trzymać,
Zda się,że chcą niektórzy ślepotę poofdymać.
Kilkakroć Paweł święty,co mi cwała w głowie,
W liściech swoich łakomstwo bałwochwalstwem zowie;
Bliskie znać siostry,kiedy kładą je pospołu.
Jużci jedna z nich wiecznie wyklęta z kościołu;
Lecz jeśli drugiej za nią owym nie wychwoszczą
Biczem pańskim,znowu się ob [i ]edwie rozgoszczą.
Przebóg,czujcie,biskupi,wasza w ogniu szyna,
Was Chrystus w tamtych siedmiu z nieba upomina,
Na kańczuki duchownej nie żałujcie przędze,
Obie z domu bożego wyżeńcie te jędze.
Czy ten od snopków tylko bicz a ogon lisi,
Którym się księża karzą,na ambonie wisi?
Jeszcze ciepłe w Azyjej Pańskie były stopy,
A już się kościół kaził.Gdybyż do Europy
Pisać chciał w tyle wieków,jako wniebowzięty
(Chybaby gorsze miejsce,które jego pięty
Deptały),nie stałoby papieru na listy.
Wielki biskupie,który masz Ewangelisty
Tamtego imię,z stulą bielszą niźli śniegi,
Przejm jego ze swoimi robotę kolegi:
Nie piszcie,ale paście powierzone stado.
Niech wiedzą księża,że z tych jednemu być rado:
Albo na świecie,albo w niebie zażyć bytu;
Próżno się napierają,żeby i tam,i tu.
Niech tym Żydom i Turkom kościoła nie żądzą,
Którzy się tak dalece na Mojżeszu sadzą,
Że nie chcą mieć w bożnicy,od Boga przeklętej,
Podobieństwa obrazu i figury rzniętej;
Bowiem owego cielca wziąwszy na nich miarę,
Srogą włożył w zakonie bałwochwalcom karę.
A ono insze prawa dzieciom głupim,małym,
A insze piszą mężom w zakonie dojźrałym:
Żeby oczu nie kłuli,tamtym biorą noże,
Bez którego dorósszy obejść się nie może.
Krótko:dosyć na księdza,jako każą z Rzymu;
Niech konceptu głowy swej nie miesza ipsymu.
PHYSICUM AXIOMA
Pięć zmysłów każde ciało w żywiącej ma duszy:
Język smakuje,oczy patrzą,słyszą uszy,
Nos wącha,dotykanie całemu należy.
Tamtym czteroma pierwszym -rozumem zabieży;
Dotykaniu nie może nigdy i nikędy:
Choć chodzi,stoi,siedzi,dotyka człek wszędy.
DRUGIE TAKIEŻ
Wszytkimi człek członkami swego ciała włada.
Kiedy nie chce -nie patrzy,nie słucha,nie gada,
Nie śpi,nie je,nie pije,nie robi;wolno mu
Leżeć,chodzić,stać,siedzieć,w drodze być i w domu.
Jeden paskudny zadek swej pachołek dumy:
Ani Samson swą siłą,ani mu rozumy
Arystotelesowe,ani Galen radzi;
Sra,kiedykolwiek zechce:i gada,i kadzi;
By w najpilniejszej sprawie,nie da mówić z nikłem.
Anoż:pan świata -zadku swego niewolnikiem!
Do kłopotu czasem koszt,bo musi opłacać,
Nie chceli w pludry nakłaść albo gębą wracać.
ŚWIAT JEST KSIĘGĄ
Cóż jest świat?Świat jest księga albo pismo boże,
W którym wszechmocność,mądrość jego czytać może,
Dobroć i wieczność,każdy,ani było trzeba
Inszego Adamowi do poznania nieba.
Ale nam,których w jarzmo wiecznej śmierci wprząga,
Skoro pychą swojego stworzyciela siąga,
Zmysłom grzechem zaćmionym,chcąli górne kręgi
Zrozumieć,trzeba na to papierowej księgi.
Wstydź się,człecze,że bydło,ptacy,leśni zwierzę,
Na literach ani się znając na papierze,
Prędzej zgadną pogodę,wiatry,deszcze,chmury
Niż człowiek,niż astrolog,z księgi swej natury.
Ucieka wół pod strzechę,chociaż jasne niebo;
Paw się pnie na najwyższe domu szczyty,wie bo
O jutrzejszej pogodzie;utykają dziurki,
Skąd ma być jutro wicher,w duplu swym wiewiórki.
Często wczasowni ludzie,mogąc siedzieć doma,
Swojego się rozumu albo astronoma
Poradziwszy,w drogę się nieopatrznie puszczą,
Często też wiatrem ziębną w drodze,deszczem pluszcza.
NA TOŻ DRUGI RAZ
O nierozum,o próżność,o sroga ślepota,
Kto szczęśliwego,w śmierci królestwie,żywota,
Kto pokoju na świecie,gdzie go żadna sztuka,
Żadna jego część nie ma,ruszając się szuka.
Wszytkich planet niebieskich sfery jako posztą,
Biega słońce prędkością rozumem niedoszłą;
Morze bokami robi,waląc piaski strychem,
I najdalej dziesiątym zawsze siąga sztychem;
Wiatrem szumi powietrze ani ziemia stoi
Z pokojem,jedne rzeczy rodzi,drugie gnoi.
Natura i fortuna,jako świat dzień z nocą,
Nadzieją nas z bo jaźnią na przemiany kłócą;
Raz smuci,drugi cieszy;to miło,to boli;

Podstrony