Naczelny redaktor podniósł się i w imieniu wszystkich życzył sukcesu jej i współpracownikom. Mają nadzieję, że po powrocie na Ziemię znów im udzieli wywiadu. I że potem często będzie odwiedzać Japonię.
Wszyscy uśmiechali się i kłaniali. Wojownicy tymi samymi drzwiami powrócili z dachu. Przez otwarte teraz na oścież drzwi sali ujrzała swych agentów ochrony, czujnie strzelających oczami. Chwilę dzielącą ją od wyjścia wykorzystała, by zagadnąć dziennikarkę o tajemniczych samurajów.
- O, tak - odpowiedziała - to astronomowie ze Straży Wybrzeża. Co dzień w porze lunchu praktykują Kendo. Można według nich nastawiać zegarek.
Xi przyszedł na świat w czasie Długiego Marszu, a potem jako chłopak walczył z Kuomintangiem w szeregach Rewolucji. Później, już jako oficer wywiadu, służył też w Korei, co go wyniosło na wysokie stanowisko w kręgach chińskich technologów, jednak utracił je podczas Rewolucji Kulturalnej, kiedy to publicznie obrzucono go zniewagami i skazano na domowy areszt. Potem znów rehabilitowano, i znów na jego cześć rozbrzmiewały fanfary.
Jednym z przestępstw, o jakie Rewolucja Kulturalna oskarżyła Xi, było jego przywiązanie do dawnych cnót konfucjańskich, a zwłaszcza do pewnego fragmentu Wielkiego Nauczania, który od wieków znają na pamięć Chińczycy mający nawet niewielkie ambicje kulturalne. Ten właśnie cytat stał się podstawą oskarżenia o prymitywny nacjonalizm, jakie Sun-Jat-Sen wytoczył przeciw niemu.
Starożytni, którzy pragnęli służyć przykładem i po całym Królestwie rozszerzać znakomite cnoty, pierwsze co porządkowali to zarząd swoim państwem. Ale by zarządzać dobrze państwem, musieli wpierw wprowadzić porządek w swej rodzinie. Pragnąc wprowadzić porządek w swej rodzinie, musieli wpierw udoskonalić siebie. Aby udoskonalić siebie, musieli wpierw wypełnić prostotą swe serca. Aby prostotą wypełnić swe serca, musieli z nieprawości oczyścić swoje myśli. Aby ich myśli stały się prawe, musieli pierwej posiąść najwyższą możliwą wiedzę. I to poszerzanie wiedzy jest zaledwie początkiem poznania.
Xi więc uważał, że dla dobra Chin jego obywatele winni poszerzać swoją wiedzę. Ale Strażnicy Rewolucji byli odmiennego zdania, więc Xi skazano na pracę fizyczną w rolniczym kołchozie w prowincji Ningxia, blisko Wielkiego Muru. W regionie o bogatej tradycji muzułmańskiej, gdzie któregoś dnia wlokąc pług przez kamienistą glebę, wyorał pokryty skomplikowanym rysunkiem brązowy hełm z czasów dynastii Han.
Kiedy potem wrócił na wysokie stanowisko w rządzie, coraz mniej zajmował się bronią strategiczną, a coraz więcej - wykopaliskami. Rewolucja Kulturalna miała na celu odgrodzenie Chin od pięciu tysięcy lat ich tradycyjnej, ciągłej kultury, więc Xi pomyślał sobie, że z całych sił starać się będzie przerzucić znów naderwany most ku przeszłości. Ze szczególną troskliwością zajął się pracami archeologicznymi w podziemnym nekropolis w Xian - akurat wtedy dokonano słynnego odkrycia terakotowej podziemnej armii cesarza, którego imię stało się początkiem nazwy Chin. Oficjalnie brzmiało ono Qin-Shi-Huangdi, ale przez liczne transliteracje doszło do tego, że na zachód od jego królestwa zaczęto nazywać go Chin. W trzecim stuleciu przed Chrystusem Qin stopił niezliczone i walczące ze sobą prowincje w jeden kraj, następnie zbudował Wielki Mur, a na koniec rozkazał, by wbrew tradycji, po jego śmierci zakopano z nim w grobie zamiast żywych osób - terakotowe figury naturalnej wielkości przedstawiające żołnierzy, sługi i szlachtę z dworskiego otoczenia. Naliczono siedem tysięcy pięćset (czyli prawie dywizję) figur o bardzo naturalnych rysach twarzy, i reprezentujących całe nieomal społeczeństwo ówczesnych Chin. A w sąsiednim grobowcu znaleziono prawie nienaruszone ciało Markizy Tai - niższej damy cesarskiego dworu - którą poddano mumifikacji lepszej niż w starożytnym Egipcie. Nawet zachował się dość nieprzyjemny wyraz jej twarzy - możliwe, że spowodowany latami usługiwania wyższym damom dworu.
Qin uprościł alfabet, skodyfikował prawo, wytyczył drogi, ukończył Wielki Mur i zjednoczył kraj. Również skonfiskował obywatelom broń. Gdy oskarżono go o masakrę uczniów, którzy krytykowali jego politykę i o palenie ksiąg, których treść mu nie odpowiadała, twierdził, że eliminuje w ten sposób przekupstwo, zaś ustanawia „ład i porządek”. Przypominało to świetlane hasła Rewolucji Kulturalnej i Xi wyobrażał sobie, jakie dzikie burze targać musiały sercem tego samotnego władcy. Jego arogancja osiągała niebywałe rozmiary: aby ukarać górę, która jakoby go obraziła, kazał obedrzeć ją z roślinności i pomalować na czerwono - kolorem, którym naznaczano przestępców. Qin był wielki, ale zarazem szalony. Czy bez odrobiny szaleństwa można porwać się na zjednoczenie narodów tak różnych od siebie i skłóconych? - z uśmiechem komentował Xi. Z czasem prawie zupełnie poświęcił się wykopaliskom w Xian, szczególnie gdy nabrał pewności, że gdzieś tam - znakomicie zachowany, w jakimś wielkim grobowcu obok swej terakotowej armii - musi spoczywać w oczekiwaniu na szpadel sam Cesarz Qin. Zaś starożytne źródła kusiły wieścią, że również niedaleko ukryto pod kurhanem szczegółowy model Chin z 210 roku przed Chrystusem, z dokładnie odrobioną najmniejszą świątynką i pagodą. A rzeki - pisano - zrobione były z rtęci i pływała po nich nieustannie, wizytując prowincje swego podziemnego królestwa, cesarska barka. Podniecenie Xi sięgnęło szczytu, gdy okazało się, że gleba w Xian przesycona jest związkami rtęci.
Odnalazł też starożytny rachunek opisujący olbrzymią kopułę, którą zamówił Cesarz, by pokrywała to podziemne Królestwo w pomniejszeniu. Nazwał je - wzorem tego większego - Niebiańskim. Ponieważ chińszczyzna pisana nie zmieniła się prawie od dwóch tysięcy lat, Xi mógł swobodnie ów dokument przeczytać, nie uciekając się do pomocy lingwistów. Kronikarz z czasów Qin mówił wprost do Xi... Przez wiele nocy Xi zasypiał dopiero wtedy, gdy wyobraził sobie wielką Mleczną Drogę, która przecinała sklepienie niebieskie na kopule grobowca wielkiego władcy - i komety, czyniące z nocy dzień, które wybuchły w chwili jego śmierci.