Zadziwiające, wypełnione gazem worki były tak potężne, że mogły unieść otwarty kosz z dwoma lub trzema ludźmi. W trakcie wojny wykorzystywano je do obserwowania poruszeń wroga na lądzie i morzu. Rhonina najbardziej zadziwiało jednak nie samo istnienie balonów, lecz to, że poruszało je coś innego niż magia - olej i woda. Balon napędzała maszyna nie stworzona przez magie, i nie potrzebująca zaklęć do działania. Zadziwiające urządzenie obracało śmigłem bez wykorzystywania siły ludzkich rąk.
Światło z powrotem skierowało się na Rhonina i skoncentrowało się na nim. Kierujący latającym balonem mieli go teraz w polu widzenia i najwyraźniej nie zamierzali go zgubić. Dopiero wówczas zafascynowany mag uświadomił sobie, która właściwie rasa charakteryzowała się pomysłowością i odrobiną szaleństwa niezbędną do wymyślenia czegoś takiego.
Gobliny, a gobliny służyły Hordzie. Rzucił się w stronę największych kamieni, z nadzieją, że uda mu się zniknąć na tyle, żeby wynaleźć jakieś zaklęcie odpowiednie dla latających balonów, jednak wtedy znajomy głos zabrzmiał w jego głowie. Zostań!
- Nie mogę! Na górze są gobliny! Zauważyły mnie! Wezwą orki!
Nie ruszysz się!
Nogi Rhonina nagle odmówiły współpracy. Miast tego obróciły go w stronę dziwnego balonu i jego jeszcze dziwniejszych pilotów. Sterowiec opuścił się, aż znalazł się tuż nad głową bezradnego czarodzieja. Z boku kosza obserwacyjnego opadła sznurowa drabinka, prawie uderzając w Rhonina.
Przybył twój transport, poinformował go Skrzydła Śmierci.
DWANAŚCIE
Wstąpienie na tron lorda Prestora wydaje się niemal nieuchronne - poinformowała Krasusa ciemna postać wewnątrz szmaragdowej kuli. -Posiada niemal zadziwiający dar perswazji. Masz rację - musi być czarodziejem.
Siedzący w swoim sanktuarium Krasus przyglądał się kuli.
- Przekonanie władców będzie wymagało dowodów. Ich nieufność wobec Kirin Tor wzrasta każdego dnia, co również musi być dziełem przyszłego króla.
Rozmówczyni, starsza kobieta z wewnętrznej rady, kiwnęła głową.
- Już rozpoczęliśmy obserwację. Problem polega na tym, że ten Prestor jest nieuchwytny. Wydaje się, że jest w stanie odwiedzać i opuszczać swą siedzibę bez naszej wiedzy.
Krasus udał lekkie zdziwienie.
- Jak to możliwe?
- Nie wiemy. Co gorsza, jego dworek otaczają bardzo paskudne zaklęcia. Prawie straciliśmy Drendena przez jedną z takich niespodzianek.
Fakt, że Drenden, mówiący barytonem, brodaty mag, prawie padł ofiarą jednej z pułapek Skrzydeł Śmierci, na chwilę przeraził Krasusa. Mimo iż drugi mag zwykle zachowywał się hałaśliwie, smok szanował jego zdolności. Utrata Drendena w takiej chwili mogła być kosztowna.
- Musimy działać ostrożnie - ostrzegł ją. - Wkrótce znów się z tobą skontaktuję.
- Co planujesz, Krasusie?
- Przyjrzeć się przeszłości tego młodego szlachcica.
- Myślisz, że uda ci się coś znaleźć? Zakapturzony czarodziej pokiwał głową.
- Możemy tylko mieć nadzieję.
Odesłał jej obraz i zaczął się zastanawiać. Krasus żałował, że musiał sprowadzić swoich towarzyszy na zły trop, ale robił to dla ich dobra. Ich wtrącanie się w „ludzkie” sprawy Skrzydeł Śmierci może przynajmniej odwrócić uwagę czarnego. To da Krasusowi odrobinę więcej czasu. Modlił się tylko, żeby nikt nie zaryzykował tak, jak zrobił to Drenden. Kirin Tor będzie potrzebować całej swojej siły, jeśli inne królestwa zwrócą się przeciwko nim.
Jego własne odwiedziny u Malygosa nie przyniosły mu satysfakcji. Malygos obiecał jedynie, że zastanowi się nad jego prośbą. Krasus podejrzewał, że wielki smok wierzył, iż będzie mógł się zająć Skrzydłami Śmierci w swoim własnym czasie. Srebrno-błękitny lewiatan najwyraźniej nie uświadamiał sobie, że żadnemu ze smoków nie pozostało już wiele czasu. Jeśli Skrzydła Śmierci nie zostanie powstrzymany teraz, może się to nigdy nie udać.
Co pozostawiało Krasusowi tylko jedną, nieprzyjemną możliwość.
- Muszę to zrobić... - Musiał odszukać innych wielkich, inne Aspekty. Jeśli przekona choć jedno z nich, wciąż może uzyskać obiecaną pomoc Malygosa.
Śniąca jednak była nieuchwytną istotą, co oznaczało, że Krasus mógł się skontaktować tylko z Panem Czasu - a jego słudzy więcej niż raz odrzucili prośby czarodzieja. Mimo to, czy miał jakiś inny wybór? Krasus wstał i podszedł do ławy, na której w buteleczkach i retortach znajdowało się wiele przedmiotów charakterystycznych dla jego powołania. Przyjrzał się kolejnym rzędom słojów, szybko mijając wzrokiem substancje chemiczne i magiczne przedmioty, które w jego towarzyszach z Kirin Tor wywołałyby ogromną zazdrość i więcej niż odrobinę zdziwienia, jakim sposobem udało mu się zgromadzić wiele z nich. Gdyby tylko wiedzieli, jak długo praktykował sztukę...
Tutaj! Niewielki słoiczek zawierający pojedynczy wysuszony kwiat sprawił, że się zatrzymał.