Historia wymaga pasterzy, nie rzeźników.

A ty, George, byłeś na
wyścigach w Hurst Park. Czy pamiętałbyś dzień wyścigów za... powiedzmy miesiąc?
— Wiedziałbym, że to było w dzień po pogrzebie.
— Prawda. Poza tym konie, na które postawiłeś, wygrały. Następna pomoc dla pa-
mięci. Nie zapomina się imion koni, które wygrały dla ciebie pieniądze. A jak się twoje
nazywały?
— Zaraz. Gaymarck i Frogg II. Tak, nie zapomnę ich szybko.
Pan Entwhistle zaśmiał się sucho i wyszedł.
III
— Cieszę się, że pan przyszedł — powiedziała Rosamund bez entuzjazmu — ale jest
jeszcze tak wcześnie. — Ziewnęła.
— Jest jedenasta — zauważył pan Entwhistle.
Rosamund jeszcze raz ziewnęła i usprawiedliwiła się:
— Wczoraj wieczorem mieliśmy przyjęcie. Było za dużo alkoholu. Michael ciągle
ma okropnego kaca.
W tym momencie pojawił się Michael, również ziewając. Ubrany był w elegancki
szlafrok, w ręce trzymał filiżankę czarnej kawy. Był zmizerowany i bardzo atrakcyjny,
a uśmiech miał jak zwykle uroczy. Rosamund miała na sobie tylko czarną spódnicę
i dość brudny żółty pulower, i — na ile pan Entwhistle mógł się wypowiadać — nic
więcej.
Pedantyczny i wymagający prawnik nie pochwalał sposobu życia Shane’ów.
Mieszkanie na pierwszym piętrze domu w Chelsea było w opłakanym stanie: po pod-
łodze poniewierały się butelki, kieliszki i niedopałki papierosów, powietrze było ciężkie
i wszystko pokrywał kurz.
Pośrodku tego bałaganu siedzieli Rosamund i Michael, jak zwykle piękni. Stanowili
ładną parę i, jak wydawało się panu Entwhistle, bardzo się kochali. Rosamund bez wąt-
pienia adorowała Michaela.
— Kochanie — powiedziała do niego — co myślisz o maleńkim łyczku szampana?
Tylko żeby nas postawił na nogi i żeby uczcić przyszłość. Och, panie Entwhistle, to na-
prawdę ogromne szczęście, że wuj Richard zapisał nam te cudne pieniążki, i to akurat
teraz...
34
35
Prawnik zauważył szybkie, nachmurzone spojrzenie, które posłał jej Michael, ale
Rosamund nie zmieniła tematu.
— Akurat teraz mamy wielką szansę. Michael ma opcję na sztukę... Jest tam wspa-
niała rola dla niego i nawet mała rólka dla mnie. Sztuka jest o młodym kryminaliście,
z tych, którzy naprawdę są świętymi... Bardzo współczesna.
— Zdaje się, że masz rację — przyznał sztywno pan Entwhistle.
— Kradnie, zabija, ściga go policja i odrzuca społeczeństwo, a na końcu on czyni
cud.
Prawnik, urażony milczał. Co za niebezpieczne głupoty ci młodzi ludzie wygadu-
ją. I wypisują!
Co prawda, Michael nic nie mówił, ale z jego twarzy nie schodził grymas niezado-
wolenia.
— Pan Entwhistle nie przyszedł tu tego słuchać, Rosamund — rzekł w końcu.
— Zamknij się na chwilę i pozwól mu powiedzieć, jaki ma interes.
— Trzeba jeszcze załatwić kilka spraw. Wróciłem właśnie z Lychett St Mary.
— A zatem to ciotkę Corę zamordowano? Czytaliśmy o tym w gazecie. Mówiłam, że
to musi być ona, bo nazwisko jest rzadko spotykane. Biedna ciotka Cora. Przyglądałam
się jej podczas pogrzebu i myślałam sobie, jak strasznie wygląda i że lepiej nie żyć niż
wyglądać tak jak ona... i teraz ona nie żyje. Wcale nie chcieli wczoraj wierzyć, kiedy
im powiedziałam, że ta osoba zabita siekierą to moja ciotka. Wyśmiali mnie, prawda,
Michael?
Michael Shane nie odpowiedział i Rosamund, najwyraźniej zadowolona, ciągnęła:
— Dwa morderstwa, jedno po drugim. To trochę za dużo.
— Nie bądź głupia, Rosamundo. Wuj Richard nie został zamordowany.
— Cora uważała, że tak.
— Po pogrzebie wróciliście do Londynu, prawda? — przerwał im pan Entwhistle.
— Tak, tym samym pociągiem co pan.
— Oczywiście, oczywiście. Pytam tylko, bo próbowałem się z wami skontaktować
— rzucił szybkie spojrzenie w kierunku telefonu — następnego dnia. Próbowałem kilka
razy, ale nikt nie odbierał.
— Tak mi przykro... Co wtedy robiliśmy? To było przedwczoraj. Byliśmy w domu do
dwunastej, prawda? A potem postanowiłeś spróbować spotkać się z Rosenheimem i po-
szedłeś z Oscarem na obiad, a ja poszłam po pończochy i zrobić zakupy. Byłam umó-
wiona z Janet, ale się minęłyśmy. Doskonale udały mi się zakupy po południu. A potem
byliśmy na kolacji w „Castille”. Wróciliśmy koło dziesiątej.
— Mniej więcej — przyznał Michael patrząc w zamyśleniu na gościa. — Po co
chciał się pan z nami skontaktować?
— Kilka nowych spraw w związku z testamentem. Dokumenty do podpisania i tym
podobne.
36
37
— Pieniądze dostaniemy teraz czy będziemy musieli czekać całe wieki? — spytała
Rosamund.
— Obawiam się, że prawo nie działa szybko.
— Ale możemy dostać zadatek? — Rosamund najwyraźniej się przestraszyła.
— Michael mówi, że to możliwe. To bardzo ważne dla nas. Z powodu sztuki.
— Aż tak się nie spieszy — powiedział układnie jej mąż. — To tylko kwestia decy-
zji, czy wziąć tę opcję czy nie.
— Nie będzie kłopotu z wzięciem zadatku — rzekł pan Entwhistle. — Tyle ile po-
trzeba.