Byłem zbyt poruszony, by się nie odzywać.
– Czy widziałeś tego potężnego, który mnie zaatakował? – spytałem. – Tego, który podszedł do mnie, równy mi wzrostem i wagą, i uśmiechał się, a potem rzucił się na mnie?
– Nie. Co się stało?
– Złapałem go za gardło i trząsłem, i pognębiłem, i odrzuciłem.
Mój Pan roześmiał się.
– Biedny głupi duch.
– Mówisz do mnie?
– Wyrażam się sarkastycznie o nim.
– Lecz dlaczego nie odezwał się do mnie? Dlaczego nie spytał, kim jestem? Dlaczego, powiedz, nie powitał mnie jak istoty równej mu mocą, dlaczego nie miał dla mnie nic prócz walki?
– Azrielu, większość duchów nie wie, co robi i dlaczego – odparł mój Pan. – Im dłużej dryfują, tym mniej wiedzą. Nienawiść jest ich zwykłą cechą. Wypróbował na tobie swoją siłę. Może gdyby zwyciężył, starałby się uczynić cię swym niewolnikiem pomiędzy niewidzialnymi, lecz nie zdołał tego dokonać. Najprawdopodobniej nie pojmuje niczego poza walką, dominacją i poddaniem. Wielu ludzi żyje w ten sam sposób.
– O tak, wiem o tym – powiedziałem.
– Idź tam, do dzbana z wodą. Wypij wszystko. Możesz pić, kiedy tylko zechcesz. Woda wzmocni twoje ulotne ciało. To dotyczy wszystkich duchów i zjaw. Uwielbiają wodę i tęsknią za wilgocią, ale o tym już mówiłem. Pospiesz się. Mam dla ciebie zadanie.
Woda smakowała mi wybornie i wypiłem jej tyle, ile nie zdołałby wypić żaden normalny człowiek. Kiedy odstawiłem dzban, byłem już gotów do działania.
– Chcę, byś przywdział ciało i przeszedł przed ścianę do ogrodu i z powrotem. Poczujesz opór. Nie zwracaj na niego uwagi. Składasz się z innych cząstek niż mur i możesz przejść pomiędzy jego cząstkami, nie niszcząc go. Rób to dopóty, dopóki nie nauczysz się przechodzić przez przedmioty stałe bez wahania.
Okazało się to bardzo proste. Przeszedłem przez zamknięte drzwi, przeniknąłem przez ścianę grubości pięciu stóp, przeniknąłem przez kolumny. Przenikałem przez różne meble. Za każdym razem czułem wirowanie cząstek, które stanowiły barierę lub przedmiot, lecz owa penetracja nie sprawiała mi bólu i wystarczyła siła woli, by przezwyciężyć naturalne instynkty, nakazujące mi schylenie się czy cofnięcie.
– Jesteś zmęczony?
– Nie – powiedziałem.
– Dobrze, oto twoje pierwsze prawdziwe zadanie. Idź do domu greckiego kupca Lisandra na ulicy pisarzy, ukradnij wszystkie manuskrypty z jego biblioteki i przenieś je. Będziesz musiał odbyć cztery wycieczki, zanim przyniesiesz wszystkie. Zrób to w widzialnej postaci i nie zwracaj uwagi na tych, którzy cię zobaczą. Pamiętaj, że aby zwoje przeniknęły ścianę, musisz je umieścić wewnątrz swego ciała, które obejmuje również i szaty. Musisz je otulić swym duchem. Jeśli jest to zbyt trudne, wejdź i wyjdź drzwiami. Ktokolwiek cię uderzy... nie zrobi ci krzywdy.
– A czy ja mam ich zaatakować?
– Nie. Nie, chyba że będą mieli moc cię powstrzymać. Ogólnie rzecz biorąc, ich sztylety i miecze przejdą przez ciebie na wylot i nie zrobią ci krzywdy. Ale jeśli chwycą zwoje, które są materialne, musisz ich odepchnąć. Zrób to... delikatnie. Albo... jak ci będzie wygodniej, zależnie od tego, czy ktoś cię obrazi. Zostawiam to twojej decyzji.
Uniósł pióro i zaczął pisać. Potem zdał sobie sprawę, że nie drgnąłem.
– Cóż? – spytał.
– Mam kraść?
– Azrielu, mój moralisto, mój nowo narodzony duchu, wszystko, co znajduje się w domu Lisandra, zostało skradzione! Zdobył wszystko, kiedy przez Milet przeszli Persowie. Większa część jego biblioteki należała do mnie. Jest złym człowiekiem. Możesz go zabić, jeśli zechcesz. Nie jest to dla mnie ważne. Ale idź i przynieś mi wszystkie jego księgi. Zrób, co mówię, i nigdy nie kwestionuj moich poleceń w takich sprawach.
– Więc nigdy nie zechcesz, bym okradł biednego czy skrzywdził pognębionego lub przeraził pokornych i maluczkich?
Wzniósł oczy ku niebu.
– Azrielu, ten etap mamy już za sobą. Twoje słowa przypominają owe pompatyczne inskrypcje u stóp asyryjskich królów.
– Nie chciałem marnować twego czasu dłuższymi pytaniami.
– Nie interesuje mnie nic poza dobrym zachowaniem. Staraj się zapamiętać moje nauki. Kocham nawet te nieznośne duchy, które trzymam tu, by mi służyły, lecz Lisander jest zły, kradnie i sprzedaje dla zysku, a poza tym nie umie czytać.
Zadanie okazało się dość łatwe. Musiałem jedynie zdzielić mocno służących, bym mógł za trzema podejściami przenieść całą bibliotekę do mojego Pana. Ale kłopot sprawiało mi przeniknięcie przez drzwi z wielkimi naręczami zwojów. Nie zdołałem otoczyć ich duchem i przejść pomiędzy cząstkami. Jednak z czasem stawałem się coraz lepszy. Nawet nauczyłem się czegoś, o czym Zurvan mi nie powiedział – mogłem rozrzedzać i powiększać ciało przy przechodzeniu przez mury, dzięki czemu lepiej okrywałem zwoje, by później kurczyć się do rozmiarów człowieka.