Historia wymaga pasterzy, nie rzeźników.

Może jedynym wyjątkiem jest tu lubieżne całowanie po rękach w wykonaniu karpia hodowlanego, który wysuwa głowę z wody i szeroko rozwartym pyszczkiem domaga się jedzenia. Ryby te potrafią u brzegu stawu rozdziawiać się i dyszeć z taką energią, że nawet przelatujący w pobliżu ptak daje się nakłonić do jakiegoś krótkiego aktu intymności. Istnieje niezwykłe zdjęcie, na którym malutka zięba z dziobem pełnym tłustych owadów przeznaczonych dla swego głodnego potomstwa, przerwawszy lot na widok zachęcająco rozdziawionego pyszczka karpia, energicznie wpycha swój cenny łup w przepaściste gardło ryby. Jeżeli nawet ptak pozwala się zwabić w ten sposób i wejść w tak wysoce nienaturalny kontakt cielesny, nie można się dziwić, że podobnie reagują ludzie zwiedzający stawy, w których hoduje się karpie.
Dotąd mówiliśmy o przejawach intymności mających charakter przyjacielski lub rodzicielski, ale u niektórych ludzi kontakty te posuwają się aż do pełnej interakcji płciowej. Jest to zjawisko rzadkie, ale ma długą, sięgającą starożytności historię, o czym świadczą najdawniejsze dzieła sztuki i literatury. Przejawy te występują w dwóch głównych formach: albo mężczyzny spółkującego ze zwierzęciem zwykle jest to oswojone zwierzę gospodarcze albo masturbacji, w której naturalną skłonność do lizania występującą u niektórych gatunków ukierunkowuje się na lizanie lub ssanie męskich lub kobiecych narządów płciowych w celu wywołania podniecenia. Świadczy to o wysokim stopniu wyalienowania i frustracji w sferze kontaktu cielesnego w społecznościach ludzkich, w których możliwe są tak bardzo wypaczone przejawy intymności. Jeśli jednak pamiętamy o występujących we współczesnych cywilizacjach milionach mniej znaczących przejawów intymności między ogromną rzeszą zwierząt a ich właścicielami, przybierających formę przytulania, całowania i głaskania, nie może nas zaskakiwać to, że w niewielkim ułamku tych kontaktów intymność przybiera tak drastyczne formy.
W przeglądzie kontaktów między ludźmi a zwierzętami uwzględnialiśmy dotąd tylko zwierzęta domowe i zwierzęta gospodarskie, ale istnieją jeszcze dwa obszary interakcji zasługujące na jakiś komentarz. Zwierzęta pozostające pod nadzorem ludzi żyją nie tylko w domach prywatnych i w gospodarstwach wiejskich, można je także znaleźć w bardzo licznych ogrodach zoologicznych i laboratoriach badawczych. Tam także istnieją liczne kontakty i nie zawsze spotykają się one z powszechną aprobatą.
Zwiedzający zoo nie tylko pragną przyglądać się trzymanym tam schwytanym stworzeniom, pragnęliby także potrzymać w rękach oglądane okazy. Popęd do ich dotykania jest tak silny, że stwarza nieustanne zagrożenie, którego świadome jest kierownictwo zoo. Dowodzi tego rejestr usług placówki pierwszej pomocy, który możemy znaleźć w każdym ogrodzie zoologicznym. Na każde zwichnięcie nogi w kostce czy skaleczenie palca przypada pokąsanie ręki czy podrapanie twarzy. Czasami obrażenia, których doznają osoby lekkomyślnie usiłujące dotknąć zwierzęcia, są poważne, ale rzadko kiedy można je przypisać niedbałości pracowników zoo. By to zilustrować, wystarczą dwa przykłady. Pierwszy to kobieta, która zgłosiła się do placówki pierwszej pomocy na terenie jednego z wielkich ogrodów zoologicznych z wrzeszczącym dzieckiem z silnie poszarpaną ręką. Okazało się, że dziecko domagało się, by mu pozwolono dotknąć dorosłego goryla płci męskiej. Chcąc zaspokoić to życzenie, kobieta z pewnym wysiłkiem podniosła dziecko i ignorując znak ostrzegawczy, zbliżyła je do klatki w ten sposób, że zdołało ono wcisnąć rączkę między kraty ponad brzegiem szklanego ekranu ochronnego. Goryl, fałszywie interpretując ten przyjazny gest, natychmiast wbił zęby w rączkę chłopca.

Podstrony