Historia wymaga pasterzy, nie rzeźników.

..
- Czy wy myślicie, że ze mną będziecie bezpieczni? Nic podobnego! Nie jestem włóczęgą, płacę podatki, jestem na stałe zameldowany i na pewno wkrótce wpłynie mel­dunek i rozpoczną się poszukiwania, a wtedy zobaczycie! Czy wy tego nie rozumiecie? Jak myślicie się wytłuma­czyć? No, idź i zawołaj kogoś odpowiedzialnego. Powiem mu wszystko, co myślę o tej całej sprawie.
Kobieta spuściła oczy i lekko westchnęła. To wszystko. Ramiona jej opadły i nie próbowała się nawet poruszyć ­jak nieszczęśliwa psina, której rzucono zbyt twardą kość do gryzienia. Ale to jej zachowanie drażniło go jeszcze bardziej.
- Czemu się ociągasz? Słuchaj, przecież to nie tylko moja sprawa. Ty też jesteś ofiarą, tak samo jak ja. No, czy tak nie jest? Sama powiedziałaś, że jeśli się dowiedzą o życiu tutaj, to mogą być kłopoty. Czy to nie dowód ­i z tym się chyba zgodzisz -jak niesprawiedliwe jest to życie? Nie udawaj obrońcy, gdy sama jesteś niewolnikiem! Nikt nie ma prawa zamykać cię tutaj. Idź i zawołaj kogoś, natychmiast! No, szybko, idziemy stąd!... Ach, więc to tak? Boisz się? Jesteś niemądra! Czego się obawiasz? Jestem z tobą. Mam przyjaciół, którzy pracują w prasie... uczy­nimy z tego ważny problem społeczny. Co się stało? Dla­czego milczysz? Przecież mówię, że nie masz się czego bać!
Po chwili, jakby chciała go pocieszyć, powiedziała:
- Może zacznę przygotowywać obiad?
 
10
Kątem oka obserwował jej sylwetkę, gdy ze spokojem obierała ziemniaki. Czy powinien potulnie przyjąć posiłek, który przygotuje? Myśl ta pochłonęła go całkowicie.
Nadszedł czas, gdy musi okazać spokój i opanowanie. Ponieważ ich zamiary są jasne, to zamiast miotać się na prawo i lewo, trzeba spojrzeć rzeczywistości w oczy i opra­cować konkretny plan ucieczki. A później za ten bez­prawny czyn będzie mógł ich pociągnąć do odpowiedzial­ności. Na razie pusty żołądek osłabiał jego wolę i utrud­niał koncentrację myśli. Skoro nie aprobuje tej sytuacji, powinien odrzucać absolutnie wszystko, co się z nią wiąże, nawet jedzenie. Byłoby śmieszne przyjmować teraz po­siłek. Nawet pies zaczyna się łasić do tego, co mu daje jadło.
Nie wolno się śpieszyć...
Dopóki nie wie, jak silny jest przeciwnik, nie ma po­trzeby zachowywać się biernie. Przecież nic nie chce za darmo. Zapłaci jej za posiłek. A gdy zapłaci, nie będzie jej w niczym dłużny. Jak mawiał sprawozdawca telewi­zyjny z meczów bokserskich. - “atak jest najlepszą obroną".
Nie musi więc odmawiać ,posiłku. Znalazł zręczne wy­tłumaczenie i dlatego, być może, poczuł pewną ulgę ­rozjaśniło mu się w głowie i zaczął widzieć wyraźniej. Czyż to nie piasek jest jego największym przeciwnikiem? Oczywiście, że tak. A poza tym nie stoi przed tak trud­nym zadaniem, jakim byłoby na przykład wyłamanie że­laznych krat. Zabrali drabinę sznurową - dobrze, zrobi sobie drewnianą. Ściana piasku jest zbyt stroma, ale można ją podkopać i stanie się mniej stroma. Tylko trochę ruszyć głową, a wszystko da się zrobić! To całkiem proste! A im prostszy sposób, tym lepszy, byleby prowadził do celu. Naprawdę, najlepsze rozwiązanie - tak jak z tym jajkiem Kolumba - jest często śmiesznie proste. Jeśli tylko nie zniechęcą go trudności i jeśli rzeczywiście ma zamiar wal­czyć, to gra jeszcze nie jest zakończona, o, nie.
Kobieta obrała ziemniaki, pokrajała je w kostkę i ra­zem z pokrojoną z liśćmi rzodkwią włożyła do stojącego na kuchni garnka. Był to duży, żelazny garnek. Ostrożnie wyjęła zapałki z plastikowego woreczka, a po użyciu zno­wu zawinęła je dokładnie w plastik i nałożyła na nie gumkę. Do sita wsypała ryż i przelała wodą. W ten spo­sób chyba oczyszczała go z piasku. Z garnka zaczęło do­chodzić bulgotanie i gorzkawa woń rzodkwi rozeszła się po pokoju.
- Zostało trochę wody, może ma pan ochotę się umyć? - Nie, wolałbym się napić...
- Wodę do picia trzymam oddzielnie. - Spod zlewu wyciągnęła duży czajnik również owinięty w plastik. ­Jeszcze nie ostygła, ale jest przegotowana, więc nie ma obawy...
- Tak, ale jeśli nie zostawisz sobie wody, to w czym umyjesz naczynia?
- Naczynia można wyczyścić piaskiem.
Mówiąc to wzięła spod okna garść piasku i wsypała do garnka, który miała pod ręką, aby zademonstrować swoją metodę. Nie wiem, czy naczynie rzeczywiście stało się czyste, czy też nie, ale miałem wrażenie, że tak. Przy­najmniej ten szczegół potwierdzał mój pogląd na temat piasku.
I znowu podała mu posiłek pod parasolem. Gotowane jarzyny i przypiekana ryba. We wszystkim trzeszczał pia­sek. Mogliby jeść razem - pomyślał - gdyby parasol powiesić pod sufitem. Ale nie chciało mu się o tym po­wiedzieć kobiecie ani jej do tego namawiać. Zwykła, tania herbata była czarna, ale prawie zupełnie bez smaku.