Historia wymaga pasterzy, nie rzeźników.

Inni pragną przezwyciężyć jakieś wady lub
uwolnić się od nieuporządkowanych przywiązań lub lęków. Jeszcze inni pragną odkryć,
czego Bóg od nich oczekuje. Po uświadomieniu sobie własnych lęków i skonkretyzowaniu
oczekiwań, być może zechcesz porozmawiać o tym ze swym kierownikiem duchowym lub
ze mną, by wspólnie zastanowić się, co mógłbyś zrobić w tych dniach, by osiągnąć
wytyczone cele. Ludzie słusznie spodziewają się po rekolekcjach doświadczenia Boga,
głębokiego i intensywnego spotkania z Nim. Chodzi bowiem o rekolekcje, a nie o jakieś
spotkanie typu seminaryjnego. Nie chodzi o przybliżenie wam teologii czy nawet
„duchowości”, lecz umożliwienie doświadczenia. Doświadczenia Boga, doświadczenia
zakochania się w Nim i odczucia, że jesteście przez Niego bardzo kochani. Ten rodzaj
doświadczenia zostawi głęboki ślad w waszych sercach, a do tego nie jest zdolna ani
teologia, ani cała mądrość tego świata, chociaż mogą okazać się dobre i pożyteczne w
odpowiednim miejscu i czasie. Jako uważający się za apostołów, potrzebujemy w sposób
szczególny tego doświadczenia w naszym życiu, jeśli chcemy ofiarować innym nie zwykłe
formuły odnoszące się do Boga, lecz samego Boga. Jak możemy ułatwić innym dostęp do
Boga lub Jezusa Chrystusa, jeśli nigdy dotychczas nie spotkaliśmy się z Nim? Wiecie z
pewnością, że świat dzisiejszy ma dosyć słów. Rynek przesycony jest w nadmiarze
książkami; żyjemy wśród tylu idei i pustych słów. Świat natomiast potrzebuje czynu oraz
doświadczenia. Nie ma już cierpliwości, by wysłuchiwać kolejnych przemówień o Bogu.
Świat współczesny zdaje się mówić: „Pokaż mi, gdzie jest Bóg, o którym mówisz? Czy
mogę Go spotkać w swoim życiu? Bo jeżeli nie, to po co On jest mi potrzebny? A jeśli
mogę Go spotkać, to w jaki sposób i gdzie?” Dzisiejszy świat staje się coraz bardziej
niewierzący. Jaki przytoczyć dowód na istnienie Boga? Jedna z naszych książek
hinduistycznych wyraża to znakomicie: „Najlepszym dowodem na istnienie Boga jest
zjednoczenie z Nim”. Jeśli będziemy mogli przekazać innym doświadczenie zjednoczenia z
Bogiem oraz pokój i radość, będące owocem tego doświadczenia, znacznie łatwiej
doprowadzimy ateistów do Boga. Świat spragniony Boga Przed wystąpieniem z Kościoła
Charles Davis opublikował w czasopiśmie „America” artykuł, który czytany obecnie - z
pewnego dystansu - wydaje się niezwykle przenikliwy. Oto co mniej więcej powiedział w
tym artykule: po Soborze Watykańskim II przyjąłem z prawdziwym entuzjazmem
perspektywę odnowy, uwspółcześnienia i zmiany struktur w Kościele. W salach
wypełnionych po brzegi słuchaczami ukazywałem nową i wspaniałą teologię Vaticanum II,
która otwierała ogromne możliwości przeprowadzenia aggiornamento i reformy. Stopniowo
jednak zacząłem pojmować, że wpatrzeni we mnie ludzie nie szukali nowej teologii. Szukali
Boga. Chcieli zobaczyć we mnie nie teologa przekazującego pewne treści, lecz kapłana
zdolnego przekazać im Boga. W sposób oczywisty spragnieni byli Boga. Zacząłem więc
spoglądać do mego wnętrza i ku memu przerażeniu uświadomiłem sobie, że nie mogłem
przybliżyć im Boga, ponieważ sam Go nie posiadałem. Odkryłem ogromną pustkę w moim
sercu. Im bardziej byłem pochłonięty takimi sprawami jak reforma Kościoła i
unowocześnienie jego struktur, albo odnowa liturgiczna, studia biblijne czy metody
duszpasterskie, tym łatwiej udawało mi się uciekać przed Bogiem i przed pustką, która
zagnieździła się w moim sercu. Oto, w przybliżeniu, istotna treść artykułu Chariesa Davisa.
Ilu z nas, księży, mogłoby odnaleźć się w tym, co z taką szczerością powiedział o sobie
Davis? Jeśli kapłan wchodzi we współczesny świat i obdarzony jest wszystkimi możliwymi
talentami, ale brakuje mu bezpośredniego, osobistego doświadczenia Boga, świat po prostu
nie potraktuje poważnie jego mówienia o Bogu i nie będzie go szanował jako kapłana,
nawet jeżeli doceni go jako wychowawcę albo filozofa lub naukowca. To, co mówi nam
dzisiejszy świat, a zwłaszcza młode pokolenie („Nie mówcie tyle, raczej ukażcie to”), to
powtarzają nam Indie od stuleci. Przypominam sobie, jak świątobliwy Ojciec
Abhishiktananda powiedział mi przed laty, że spotkał na południu Indii pewnego nabożnego
hinduistę, który mu wyznał: „Wy, misjonarze, nic nie osiągniecie pośród nas, dopóki nie
zbliżycie się do nas jako guru”. Guru to człowiek, który nie ogranicza się tylko do mówienia
o tym, co wyczytał w książkach. Mówi z przekonaniem na podstawie osobistego
doświadczenia religijnego. Prowadzi swoich uczniów pewną ręką, ponieważ prowadzi ich
do Boga drogami, które sam przemierzył, a nie tylko o nich czytał. Niewiele pomoże, jeżeli
będziemy opowiadać naszym braciom hinduistom o doświadczeniu człowieka zwanego
Janem od Krzyża, którego dzieła spoczywają na naszych półkach i z którego słusznie
jesteśmy dumni. Być może zaciekawi ich to, ale nie wywrze żadnego wrażenia.
Odpowiedzą: „Wspaniale. A jakie jest wasze doświadczenie Boga? Przyszliście do nas z
teologią, liturgią, Pismem i prawem kanonicznym. Jednak poza tymi wszystkimi obrzędami,
słowami i pojęciami kryje się Rzeczywistość, którą te obrzędy symbolizują, a pojęcia nie
potrafią do końca wyrazić. Macie bezpośredni kontakt z tą Rzeczywistością? Możesz mi

Podstrony