Leonow zakładał, kierując się jedynie bliskością miejsc, w jakich wydarzyły się dwa pierwsze morderstwa, że prawdopodobnie będzie to Philip Bancroft. Jako szef potężnego koncernu, głównego kontrahenta systemów zbrojeniowych najnowszej generacji, był nieocenionym informatorem, a dzięki swoim werbunkom umożliwiał penetrowanie najtajniejszych ośrodków badawczych w Stanach Zjednoczonych. W świetle obecnych potrzeb wywiadu był
kimś, na kogo utratę Rosjanie nie mogli sobie pozwolić. Władze zadecydowały, że należy 87
ostrzec Bancrofta przed nadciągającym niebezpieczeństwem - o ile nie wiedział jeszcze o śmierci
Stewarta i Cabota, i nie uświadomił sobie wspólnego mianownika. Poza tym trzeba było dać mu do zrozumienia, że oni zdają sobie sprawę z zagrożenia i przedsięwezmą odpowiednie kroki, by go ochronić, i że w żaden sposób nie są odpowiedzialni za taki rozwój wypadków.
Każdy z aktywnych szpiegów z początków akcji GORING, razem ze zwerbowanymi przez siebie w ciągu lat następcami, miał przydzielonego własnego opiekuna, agenta Linii N.
„Nielegalni" Linii N działali w ramach Zarządu S (odpowiedzialnego za wspieranie i utrzymywanie tajnej łączności z oficerami legalnymi na całym świecie) poza środowiskiem dyplomatycznym pod różnymi przykrywkami przez długi czas, niekiedy dziesiątki lat.
„Nielegalni" Leonowa podlegali bezpośrednio jemu, a on sam - szefowi SWR, i nikt spoza jego biura nie wiedział o ich przydziałach.
Pierwszym posunięciem Leonowa było skontaktowanie się z kierowcą taksówki w Nowym Jorku - „nielegalnym". Jedynym jego zadaniem było obsługiwanie Bancrofta -
aranżowanie transferu informacji i instrukcji za pomocą skrzynek kontaktowych, czy, w razie potrzeby, tajnych spotkań. Był on kontaktem Bancrofta z legalnym oficerem rosyjskiego wywiadu. W godzinę po wysłaniu pytania w Jaseniewie otrzymano odpowiedź: Bancroft obecnie przebywa na Karaibach na pokładzie swego jachtu i jest nieosiągalny; jego powrót przewiduje się na popołudnie tego samego dnia. Leonow oddepeszował, by opiekun przygotował się na osobiste spotkanie, którego czas i miejsce zostaną wyznaczone po przybyciu pułkownika do Nowego Jorku.
Następnie Leonow, mając upoważnienie szefa SWR i nie wyjaśniając, kim jest Bancroft, wysłał priorytetową depeszę do rezydenta rosyjskiej misji przy Organizacji Narodów Zjednoczonych. Rozkazał, by wyznaczono najlepszych oficerów operacyjnych i przydzielono ich do dyskretnej obserwacji mieszkania Bancrofta w One Sutton Place South w celu zapewnienia bezpieczeństwa obiektowi. Dalej nadmienił, że bez specjalnego rozkazu nie wolno nawiązywać kontaktu z Bancroftem. Każdy prowadzący równoległą inwigilację obiektu czy jego rezydencji ma zostać porwany i dostarczony, żywy i nietknięty, do czyśćca SWR w rosyjskim środowisku imigracyjnym w dzielnicy Brighton Beach w Brooklynie, i tam zatrzymany do czasu przesłuchania.
Upoważnienie szefa SWR, dzięki któremu Leonow miał robić to, co było konieczne dla ochrony swojej operacji, nie miało precedensów. Wszyscy rezydenci (oficerowie odpowiedzialni za operacje wywiadowcze, stacjonujący w ambasadach i konsulatach na całym świecie, będący w przybliżeniu odpowiednikami szefów placówek CIA) i ich aktywa zostały oddane do jego dyspozycji. Wszyscy niechętnie wykonujący rozkazy mieli być odsyłani bezpośrednio do szefa SWR. Niezwykłe pełnomocnictwa nie wyzwoliły u Leonowa takiej pewności siebie, jaką powinny. Po niedawnym wewnętrznym przewrocie zakrojone na szeroką skalę operacje rosyjskiego wywiadu nadal nie były w pełni prężne, a aktywność ich oficerów operacyjnych poważnie ograniczona. Bezpośrednio po sierpniowym puczu w 1991
roku i w czasie formowania się nowej rosyjskiej wspólnoty, dezerterzy z byłego KGB i GRU
(rosyjskiego wywiadu wojskowego), podobnie jak oficerowie wywiadu z byłych tajnych sił
policyjnych Europy Wschodniej, spalili niezliczone operacje na całym świecie. W rezultacie setki szpiegów zostało zdekonspirowanych.
SWR, przekształcona w nową agencję wywiadowczą w zachodnim stylu, uwolniona od ingerencji politycznej wyznaczonych przez partię komunistyczną biurokratów, którzy byli plagą jej poprzedników, okazała się silniejsza i bardziej efektywna niż Pierwszy Naczelny Zarząd. W jej szeregach pozostało wielu najlepszych zagranicznych agentów, zwerbowanych jeszcze przez KGB, trzeba było jednak ograniczyć ich aktywność do czasu, póki nie stanie się jasne, którzy z nich nie zostali zdekonspirowani przez zdrajców. Sytuacja ta wymagała od oficerów działających na Zachodzie pod dyplomatyczną przykrywką podejmowania 88
wyjątkowych środków ostrożności, a to zwiększało podejrzliwość kontrwywiadu danego państwa. W świetle wypadków, jakie miały miejsce w Nowym Jorku w ciągu kilku dni, nawet
„nielegalni" Leonowa, pracujący dla niego od lat, kiedyś uznani za całkowicie pewnych, musieli zostać zweryfikowani.