Historia wymaga pasterzy, nie rzeĹşnikĂłw.

Przecież i tak nikt chyba nie wierzył w te idiotyczne przesądy, prawda? Tylko dlaczego Hermiona się do niego dziwnie uśmiecha? I o co chodzi Ronowi, że szczerzy się kretyńsko? I bliźniacy… znowu z czegoś się śmieją!
Rano Harry obudził się już w Hogwarcie, choć zupełnie nie pamiętał, jak to się stało. Miał tylko nadzieję, że nie zrobił z siebie ostatniego kretyna. Chyba powinien być bardziej ostrożny z alkoholem. W dormitorium było pusto. Uniósł się szybko, ale zaraz opadł z powrotem na poduszki z sykiem bólu.
– Znów się za dużo wypiło, Potter?
Och, ten głos.
– Słyszałem, że następne wesele będzie twoje. Gratuluję.
– Ciszej, Malfoy. Ciiiszej – jęknął Harry.
– Całkiem ładna ta twoja Gunny – ciągnął Malfoy nieco głośniej. – Szkoda tylko, że z Weasleyów.
– Ginny – poprawił go odruchowo Harry zbolałym głosem.
– Ginny, Gunny, co za różnica. Ładna kariera dla takiej biedaczki.
– Ginny nie jest biedaczką – warknął. Merlinie, dlaczego pierwszą osobą, z którą musi rozmawiać w takim stanie, jest ten dupek Malfoy?!
– Pewnie, jest księżniczką na łajnie ghula. Przynajmniej jednak jesteś w jej mniemaniu na tyle bogaty, że twoje galeony rekompensują całą resztę. – Malfoy zrobił wymowny gest w jego stronę. – Chociaż akurat dla niej każdy byłby chyba odpowiednio bogaty.
– Skoro już to ustaliliśmy, może wyniesiesz się do diabła?
– Spotkanie z Czarnym Panem mam umówione na wieczór – odpowiedział spokojnie Ślizgon.
– Wynoś się, do cholery!
Moja głowa, moja głowa…
– Muszę cię rozczarować. Nic z tego. – Malfoy nawet się nie poruszył. Nadal stał oparty o kolumnę sąsiedniego łóżka. – McGonagall kazała mi cię eskortować na śniadanie, kiedy raczysz już wstać. Jesteśmy razem w parze, pamiętasz?
– Bosko – mruknął Harry, gramoląc się z łóżka i poszukując okularów na szafce.
– Cieszę się, że doceniasz moje towarzystwo.
Jak cholera, pomyślał ze złością Harry. Szybko narzucił na siebie szaty, przeczesał włosy ręką i był gotowy do wyjścia. Byle pozbyć się już tego ględzącego idioty.
– Na Salazara, już nigdy nie będę się dziwić, że masz tak żałośnie małe powodzenie, Potter.
– Czy ty potrafisz się zamknąć chociaż na dwie minuty, Malfoy?
– Ty zwyczajnie o siebie nie dbasz! – Malfoy był zbyt wstrząśnięty, by zwracać uwagę na to, co Harry do niego mówi. – Gust to dla ciebie abstrakcja, pojęcie estetyki masz zerowe, natomiast włosy…
– Jesteś beznadziejnie płytki, wiesz?
Chłopak poprawił swoje szaty wystudiowanym gestem.
– Jestem wcieleniem elegancji i dobrego smaku.
– Normalnie aż mi dech zapiera na twój widok – zakpił Harry.
– Wiem, zauważyłem.
Harry wziął głęboki, uspokajający wdech. Malfoy był niemożliwy. Naprawdę.
– Wychodzę. Idziesz ze mną, czy chcesz sobie trochę porozmawiać z lustrem?
– Idź, ty nędzna namiastko mężczyzny. – Malfoy lekceważąco wskazał na drzwi. – Nie masz pojęcia, o czym do ciebie mówię. Jesteś absolutnym ignorantem w dziedzinie mody.
– Podejrzewam, że to właśnie dlatego nie mam szans w starciu z Voldemortem – odpowiedział ponuro Harry.
– Możesz nie wymawiać jego imienia? – Skrzywił się Malfoy, wychodząc za nim na korytarz.
Harry wzruszył ramionami.
– Mogę. Ale nie widzę powodu, by tego nie robić.
– Jesteś zarozumiałym idiotą, Potter.
– Na przyszłość postaram się brać przykład z ciebie – mruknął Harry.
– O, to by była prawdziwa droga światła – ucieszył się Malfoy.
Harry nic już nie odpowiedział, bo właśnie weszli do Wielkiej Sali i zobaczył krzątające się skrzaty.
– Witaj, Zgredku! – ucieszył się na widok znajomego.
– Harry Potter, sir! – pisnął radośnie skrzat, ale nie wyszedł zza stołka, za którym stał, więc Harry zrobił dwa kroki w jego stronę. – Śniadanie dla paniczów zrobione, sir!
– Świetnie. A znalazłby się może kubek kwaśnego mleka?
– I dzbanek kawy, koniecznie! – zażądał Malfoy.
– Mrużka zaraz przyniesie, sir – odpowiedział nerwowym głosem skrzat.
– Zgredku, coś się stało? – zapytał zaskoczony jego zachowaniem Harry.
– Nie, po prostu Zgredek ma teraz dużo pracy, sir. I musi już iść. Smacznego, sir!
Harry chciał jeszcze coś powiedzieć, ale Zgredka już nie było. Skrzat nigdy nie zachowywał się w podobny sposób w jego towarzystwie, więc był tym nieco zaniepokojony. Zaraz jednak pojawiła się Mrużka i przyniosła brakujące rzeczy. Malfoy natychmiast sięgnął po kawę i wtedy Harry doznał olśnienia. Malfoy!
– To przez ciebie!
Malfoy niewzruszony nalewał sobie kawy do filiżanki.
– Co takiego? – zapytał obojętnie.
– Przez ciebie Zgredek tak się zachowywał. – Ton Harry’ego był ostry.
Malfoy wzruszył ramionami.
– To głupi skrzat.
– A wy traktowaliście go nieludzko!
– Bo to nie człowiek, jakbyś nie zauważył. Chociaż pewnie masz problemy z taką klasyfikacją, skoro spędzasz tyle czasu z tą swoją zawszoną szlamą.
– Licz się ze słowami, Malfoy!
– Umieram ze strachu – zakpił chłopak.
– Nie będziesz przy mnie obrażał moich przyjaciół!
– Masz na myśli służbę domową czy szlamy?
– Levicorpus! – Harry rzucił pierwszym zaklęciem, jakie przyszło mu do głowy.
– Jesteś psycholem, Potter! – zawył Malfoy, zawisnąwszy w powietrzu. – Natychmiast przestań!
– Odwołaj to, co powiedziałeś – zażądał Harry z satysfakcją.
– Ani mi się śni – syknął Ślizgon.
Harry uśmiechnął się złośliwie.
– Wiesz, chyba nie jestem głodny – zakomunikował, podnosząc się od stołu… – Myślę, że zobaczymy się przy obiedzie… – Ruszył w stronę wyjścia.
– Potter, czekaj! – wrzasnął za nim Malfoy. – Odwołuję!
Harry nie zatrzymał się, ale uśmiech na twarzy poszerzał mu się z każdym krokiem.
– Odwołuję, Potter, słyszysz? Wszystko odwołuję! – Ślizgon wydzierał się tak, że jego głos aż odbijał się echem w Wielkiej Sali.
Harry wreszcie odwrócił się od niego.
– Zawsze wiedziałem, że jesteś rozsądnym chłopcem, Malfoy. – Uśmiechnął się promiennie.
***

Podstrony