Historia wymaga pasterzy, nie rzeźników.


Snop światła padał na głowę mówiącego i w blasku tym
Winicjusz rozpoznał spod wilczej skóry wychudłą i nieubłaganą
twarz Kryspa.
- Żałujcie za grzechy wasze - mówił Kryspus - bo oto chwila zaraz
nadejdzie. Ale kto myśli, że samą śmiercią okupi winy, ten nowy
grzech popełnia i strącony będzie w ogień wieczny. Każdym
grzechem waszym, któryście za życia popełnili, odnawialiście
mękę pana, jakże więc śmiecie mniemać, by ta, która was czeka,
mogła tamtą okupić? Jednaką śmiercią pomrą dziś sprawiedliwi i
grzeszni, ale Pan swoich odróżni. Biada wam, albowiem kły lwów
podrą ciała wasze, ale nie podrą win waszych ni waszego
rachunku z Bogiem. Pan okazał dość miłosierdzia, gdy pozwolił na
krzyż się przybić, ale odtąd będzie tylko sędzią, który żadnej
winy bez kary nie zostawi. Więc którzyście myśleli, iż męką
zgładzicie grzechy wasze, bluźniliście przeciw sprawiedliwości
Boskiej i tym głębiej będziecie pogrążeni. Skończyło się
miłosierdzie, a przyszedł czas gniewu Bożego. Oto za chwilę
staniecie przed strasznym sądem, wobec którego zaledwie
cnotliwy się ostoi. Żałujcie za grzechy, albowiem otwarte są
czeluści piekielne, i biada wam, mężowie i żony, biada, rodzice i
dzieci!
I wyciągnąwszy kościste dłonie trząsł nimi nad pochylonymi
głowami, nieustraszony, ale też i nieubłagany nawet wobec
śmierci, na którą za chwilę pójść mieli wszyscy owi skazańcy. Po
Henryk Sienkiewicz
Quo vadis
567
jego słowach ozwały się głosy: "Żałujmy za grzechy nasze!", po
czym zapadło milczenie i słychać było tylko płacz dzieci i
uderzenia rąk o piersi. Winicjuszowi zaś krew ścięła się w żyłach.
On, który całą nadzieję złożył w miłosierdziu Chrystusa,. usłyszał
teraz, że nadszedł dzień gniewu i że miłosierdzia nie zjedna
nawet śmierć na arenie. Przez głowę przebiegła mu wprawdzie
jasna i szybka jak błyskawica myśl, że Piotr Apostoł inaczej
przemówiłby do tych mających umrzeć, niemniej jednak groźne,
pełne fanatyzmu słowa Kryspa i ta ciemna izba z kratami, za
którymi było pole męki, i bliskość jej, i natłok ofiar przybranych
już na śmierć napełniły mu duszę zgrozą i przerażeniem.
Wszystko to razem wzięte wydało mu się straszne i stokroć
okropniejsze niż najkrwawsze bitwy, w których brał udział.
Zaduch i żar poczęły go dusić. Pot zimny wystąpił mu na czoło.
Chwyciła go obawa, że zemdleje jak ci, o których ciała potykał się
czyniąc poszukiwania w głębi izby, więc gdy pomyślał jeszcze, że
lada chwila mogą otworzyć kraty, począł wołać głośno Ligii i
Ursusa, w nadziei, że jeśli nie oni, to ktoś znający ich mu
odpowie.
Jakoż natychmiast jakiś człowiek, przybrany za niedźwiedzia,
pociągnął go za togę i rzekł:
- Panie, zostali w więzieniu. Mnie ostatniego wyprowadzano i
widziałem ją chorą na łożu.
- Kto jesteś? - spytał Winicjusz.
- Fossor, w którego chacie Apostoł chrzcił cię, panie. Uwięziono
mnie przed trzema dniami, a dziś już umrę.
Winicjusz odetchnął. Wchodząc tu, życzył sobie znaleźć Ligię,
obecnie zaś gotów był dziękować Chrystusowi, że jej tu nie ma, i
Henryk Sienkiewicz
Quo vadis
568
w tym widzieć znak Jego miłosierdzia.
Tymczasem fossor pociągnął go jeszcze raz za togę i rzekł:
- Pamiętasz, panie, że to ja zaprowadziłem. cię do Korneliuszowej
winnicy, gdzie w szopie nauczał Apostoł?
- Pamiętam - odpowiedział Winicjusz.
- Widziałem go później na dzień przedtem, nim mnie uwięzili.
Pobłogosławił mi i mówił, iż przyjdzie do amfiteatru przeżegnać
ginących. Chciałbym na niego patrzeć w chwili śmierci i widzieć
znak krzyża, bo wówczas łatwiej mi będzie umrzeć, więc jeśli
wiesz, panie, gdzie on jest, to mi powiedz.
Winicjusz zniżył głos i odrzekł:
- Jest między ludźmi Petroniusza, przebrany za niewolnika. Nie
wiem, gdzie wybrali miejsca, ale wrócę do cyrku i zobaczę. Ty
patrz na mnie, gdy wyjdziecie na arenÄ™, ja zaÅ› podniosÄ™ siÄ™ i
zwrócę głowę w ich stronę. Wówczas go odnajdziesz oczyma.
- Dzięki ci, panie, i pokój z tobą.
- Niech ci Zbawiciel będzie miłościw. - Amen.
Winicjusz wyszedł z cuniculum i udał się do amfiteatru, gdzie
miał miejsce obok Petroniusza, wśród innych augustianów.
- Jest? - zapytał go Petroniusz. - Nie ma jej. Została w więzieniu.
- Słuchaj, co mi jeszcze przyszło na myśl, ale słuchając patrz na
przykład na Nigidię, aby się zdawało, że rozmawiamy o jej
Henryk Sienkiewicz
Quo vadis
569
uczesaniu... Tygellinus i Chilo spoglÄ…dajÄ… na nas w tej chwili...
Słuchaj więc: niech Ligię nocą włożą w trumnę i wyniosą z
więzienia jako umarłą, reszty się domyślasz.
- Tak - odpowiedział Winicjusz.
Dalszą rozmowę przerwał im Tuliusz Senecjo, który pochyliwszy
się ku nim, rzekł:
- Nie wiecie, czy chrześcijanom dadzą broń? - Nie wiemy -
odpowiedział Petroniusz.
- Wolałbym, gdyby ją dali - mówił Tuliusz - inaczej arena zbyt
prędko staje się podobna do jatek rzeźniczych. Ale co za
przepyszny amfiteatr!
Rzeczywiście, widok był wspaniały. Niższe siedzenia, nabite
togami, bielały jak śnieg. W wyzłoconym podium siedział cezar
w diamentowym naszyjniku, ze złotym wieńcem na głowie, obok
niego piękna i posępna Augusta, obok po obu stronach westalki,
wielcy urzędnicy, senatorowie w bramowanych płaszczach,
starszyzna wojskowa w błyszczących zbrojach, słowem, wszystko,
co w Rzymie było potężne, świetne i bogate. W dalszych rzędach
siedzieli rycerze, a wyżej czerniało kręgiem morze głów ludzkich,
nad którymi od słupa do słupa zwieszały się girlandy, uwite z
róż, lilij, sasanków, bluszczu i winogradu.
Lud rozmawiał głośno, nawoływał się, śpiewał, chwilami
wybuchał śmiechem nad jakimś dowcipnym słowem, które
przesyłano sobie z rzędu do rzędu, i tupał z niecierpliwości, by
przyśpieszyć widowisko.
Wreszcie tupanie stało się podobne do grzmotów i nieustające.
Henryk Sienkiewicz
Quo vadis
570
Wówczas prefekt miasta, który poprzednio już był ze świetnym
orszakiem objechał arenę, dał znak chustką, na który w
amfiteatrze odpowiedziało powszechne: "Aaa!...", wyrwane z
tysiąców piersi.

Podstrony