- Czy mają między sobą jakichś łuczników czy kuszników?
- Nie znam ich liczby - odparł sir Raoul z jeszcze jednym oddalającym pytanie machnięciem ręki. - Jest dostateczna liczba genueńskich kuszników, tak myślę. My, Francuzi, nie polegamy na piechocie tak jak wy, Anglicy.
- Ku wielkiej stracie Anglików, zwłaszcza jeśli idzie o łuczników - wtrącił jeszcze raz łagodny głos Dafydda.
- Nie będziemy o tym mówić - powiedział sir Raoul. - Pozwólcie, że wam przypomnę, iż byłbym z tą armią, gdyby nie sprawa Malvinne'a. To i tylko to łączy mnie z tą wycieczką, do której nie mam serca, bowiem wymierzona jest przeciw memu własnemu królowi i narodowi. Czarnoksiężnika trzeba za wszelką cenę powstrzymać, by poprawić los Francji, albo Francja, jaką znamy, przestanie istnieć.
- To doprawdy dziwne stwierdzenie, sir Raoulu - skomentował Brian. - Nie pojmuję, w jaki sposób jeden Mag może nabrać aż takiego znaczenia.
- To dlatego, że nic nie rozumiesz! - wybuchnął sir Raoul. - Gdybyś tylko wiedział...
- Myślę, że najlepiej będzie, jeśli od tego miejsca sam wyjaśnię sprawy - stary, ale budzący respekt głos Carolinusa przeciął wypowiedź francuskiego rycerza. - Związane są z tym pewne rzeczy, które wszyscy powinniście lepiej zrozumieć. Jak powiedziałem kiedyś Jamesowi, być może nadeszła pora jednego z moich wykładów. Wszyscy macie siedzieć cicho i słuchać - i zapamiętywać. Zwłaszcza ty, Edwardzie. Bo wszyscy powinniście wynieść z tego pewną naukę.
Jego słowa, wymawiane ponad migoczącymi płomieniami ogniska, odznaczały się dziwną powagą. Opanował ich bezruch, jak się zdawało przynajmniej Jimowi, nie całkiem z ich własnej woli. Mag nie tylko poprosił ich, żeby słuchali, ale zmuszał ich do słuchania.
Carolinus milczał przez chwilę. Podniósł mały kawałek drewna i poprawił ognisko tak, że iskry poleciały w górę i znikły w ciemnościach.
- Są rzeczy związane z Magią, z jej Sztuką i tymi, którzy ją praktykują - powiedział powoli - których ci z was, co jej nie znają, nigdy w pełni nie zrozumieją i zwykłym biegiem rzeczy nigdy nie potrzebowaliby zrozumieć. Ale teraz czas przywiódł was do punktu, w którym trzeba was zapoznać z częścią tej wiedzy.
Jim poczuł dreszcz biegnący w dół kręgosłupa. Oczy czarodzieja wpatrywały się w ogień, a jego głos był roztargniony, ale słowa miały dziwną moc, która zdawała się wszystkich ich jeszcze bardziej zbliżać do siebie.
Rozdział 30
Chłodny wiaterek pojawił się nie wiadomo skąd i krążył wkoło grupki zgromadzonej przy ognisku. Ciemne, wygwieżdżone niebo zdawało się opuszczać coraz niżej i otaczać ich.
- Wiele jest królestw - Carolinus miał oczy utkwione w ogień, a jego głos, choć przyciszony, wyraźnie rozbrzmiewał w uszach słuchaczy - i dopiero co zapoznano was z przynajmniej dwoma z nich. Z Królestwem Umarłych i z Królestwem Wilków, z jego wolnością od mocy ludzkich Magów, takich nawet jak ja czy Malvinne. Prawem jest, że ktokolwiek rządzi takim królestwem - jeśli w ogóle ktoś nim rządzi - ma bezpośrednią władzę nad tymi, którzy doń należą. Pozostałych może dosięgnąć i kontrolować tylko za pomocą tej części Magii, która przestała być Magią, a stała się częścią zwykłego życia i powszednich zwyczajów.
- Ale Magu - wyrzucił z siebie Giles - skąd możesz wiedzieć to o Araghu i Królestwie Umarłych? Zaledwie parę godzin temu mieliśmy do czynienia z obiema tymi sprawami.
- Nie musisz wiedzieć, skąd ja to wiem - odparł czarodziej, podnosząc na chwilę wzrok na rycerza. - Są prawa poza prawami, których żaden z was, nawet James, jeszcze nie odkrył. Nie powiem wam, skąd wiem. Nie mógłbym i nie chcę. Wszystko, co może was obchodzić, to to, że wiem. A wszystko, czym możecie się teraz interesować, to to, że wiecie, iż istnieje podział na królestwa i że każde z nich ma swoje prawa i przywileje, i swoje moce - ale nic ponadto.
Znowu poszturchał ognisko i na krótką chwilę zapadła cisza, zanim zaczął mówić dalej, wciąż patrząc w płomienie.
- Istnieje Królestwo Umarłych - powiedział - i istnieje Królestwo Zwierząt. Ale wewnątrz wielu z tych królestw są jeszcze inne. W Królestwie Zwierząt są mniejsze królestwa, które rządzą się własnymi prawami. Wśród zwierząt jest to prawdą i dla Królestwa Wilków, i dla Królestwa Smoków, gdyż są to więcej niż zwykłe zwierzęta. Tworzą one Wspólnoty. Nad zwykłymi zwierzętami - byłeś przy mojej rozmowie z żukiem podwórzowym, Jamesie, więc będziesz pamiętał - ludzki Mag ma pewną władzę. Lecz nie nad wilkami, smokami czy paroma innymi istotami, których teraz nie nazwę.
Znowu przerwał.
- Niektóre z tych królestw - ciągnął - zawierają byty, reszta z was nie będzie znała tego słowa, ale James tak, które nie są podobne do nikogo z nas. Nie takie jak ludzie, wilki, smoki czy Pierwotne, takie jak wróżka Meluzyna.
Na chwilę podniósł wzrok na Jima.