X


Historia wymaga pasterzy, nie rzeźników.

Pasek z szyi zdjął machinalnie, żeby podpiąć spodnie, ludzie rozstąpili się, zobaczył, że jest pobita, wtedy dojrzał mnie i buldogowatego, jak przecisnęliśmy się do niego, no i razem przenieśliśmy ją tutaj. Spojrzał na mnie ze zdziwieniem.
– Że też pan miał odwagę nam pomóc. Tego się nie spodziewałem po tych wszystkich świństwach, których pan narobił.
Spytałem go wtedy, jaka jest zależność między tym, że zaczął źle szyć, upijać się, wstąpił
do spółdzielni, i tym, że został impotentem. Odpowiedział, że przestał dobrze szyć, bo w życiu jest za wiele zła, żeby je upiększać. Równocześnie dręczyło go sumienie, że źle szyje, więc zaczął zalewać robaka. A po wódce, jak wiadomo, są kłopoty ze wzwodem.
Zdenerwowałem się, bo myślałem, że tu odsłoni mi się coś metafizycznego, a tymczasem Włosiak wyłożył wszystko dość logicznie. Powiedziałem mu, że nie bardzo rozumiem, o co mu chodzi. Po prostu tak jest wszystko urządzone, sam się w to wpakował.
– Ano właśnie. Ja sam w to lazłem – zakrztusił się oranżadą. – Bardzo ciepła ta oranżada.
– To niech pan nie pije. Jeśli pan uważa, że sam pan to wszystko powoduje, i tak to pana męczyło, to trzeba było przerwać.
– Co pan mi tu pieprzy. Jak tylko mogłem, to przerwałem.
– Patrzę na pana i właściwie chce mi się wymiotować. Dlaczego się pan tak załamał?
Przecież nie miał pan żadnych szans, żeby żyć inaczej. Dostał pan prezent od nieba i tak pan za to zapłacił, że nie daj Bóg. Dali panu jedno świństwo, a ukarali drugim jeszcze większym.
Chciałem panu powiedzieć, że jedyną możliwością zachowania spokoju i uzyskania zadowolenia z życia jest być wiernym sobie. Jeżeli pan jest świnią, niech się pan zachowuje jak świnia i wszystko jest w porządku. Wszystko zależy od pana.
– Zamknij się pan – mruknął leniwie Włosiak i pogładził ją po skłębionych włosach.
Głowę będziesz musiała umyć.
Nie odpowiedziała. Ręcznik miarowo unosił się w górę.
– Chyba zasnęła – powiedziałem. – Niech mi pan pozwoli oranżady. W panu najbardziej drażni mnie to, że się pan żali, ma pan pretensje do wszystkich, a do siebie nie.
– Właśnie mam do siebie.
– Nie ma pan. Trzeba było prezentów nie przyjmować, przecież nikt pana nie zmuszał.
Poza tym nie mówi pan prawdy. Przed chwilą pan powiedział, że po wódce traci pan potencję, a co pan z tą kobietą wyprawiał?
– To pierwszy raz, nigdy tego nie było. Jakbym zaczynał od początku.
Solista orkiestry ogłosił przez mikrofon półgodzinną przerwę. Do naszego stolika przybiegł zdenerwowany sędzia.
– Trzeba szybko coś wymyślić, wypełnić przerwę, inaczej wszystko nam się rozlezie.
Spytałem o resztę sprzysiężonych. Wyjaśnił, że są na posterunkach. Osadzili następną parę w komórce po Włosiaku, ale to już tak nie działa jak za pierwszym razem. Trzeba zastosować coś mocniejszego.
– Przede wszystkim – powiedziałem musimy natychmiast zająć podium orkiestry.
Wszyscy muszą wziąć do ręki instrumenty. Trzeba stworzyć wrażenie, że będziemy jednak grać. Część osób na pewno zostanie na parkiecie. W ciągu kilku minut musimy powziąć decyzję.
Chwilę później trzymałem w ręku pałeczki od perkusji, która widziana z bliska okazała się instrumentem bardzo złożonym. Pod nami niepokoił się tłum. Zgodnie z mymi przewidywaniami część osób, widząc, że bierzemy instrumenty do rąk, nie poszła na lep obietnic dziewięciodniowców, organizujących zebranie przy kuchni, lecz czekała na parkiecie. Sędzia, przebierając palcami po wentylach trąbki, powiedział, że trzeba sięgnąć do środków ostatecznych.
51
– Tak pan sądzi? – spytałem naiwnie. – A co pan ma na myśli?
– No wie pan.
Oczywiście wiedziałem, o co chodzi, wolałem jednak, aby on to sformułował.
– Przyznam się, że nie bardzo – uniosłem w górę talerze.
– No trzeba... stworzyć wrażenie, że nas wymordują, to znaczy że nas pojedynczo można wszystkich likwidować. No rozwijając twórczo tę pana myśl z biciem...
– Czy to jednak nie jest ryzykowne? wtrącił się szpakowaty elegant, przerywając strojenie fletu.
– Dlaczego? Chyba nie – zastanowił się sędzia. – Wybierzemy jakiegoś ośmio- czy dziewięciodniowca i ciach.
– Zaraz, zaraz... – niepokoił się ciągle szpakowaty. – Pan myśli, mam nadzieję, o triku?
Coś w tym rodzaju jak trik z piłowaniem skrzyni?
– Oczywiście – wtrąciłem się. – Sędzia ma na myśli relację staruszek–młodzieniec–

Podstrony

Drogi użytkowniku!

W trosce o komfort korzystania z naszego serwisu chcemy dostarczać Ci coraz lepsze usługi. By móc to robić prosimy, abyś wyraził zgodę na dopasowanie treści marketingowych do Twoich zachowań w serwisie. Zgoda ta pozwoli nam częściowo finansować rozwój świadczonych usług.

Pamiętaj, że dbamy o Twoją prywatność. Nie zwiększamy zakresu naszych uprawnień bez Twojej zgody. Zadbamy również o bezpieczeństwo Twoich danych. Wyrażoną zgodę możesz cofnąć w każdej chwili.

 Tak, zgadzam się na nadanie mi "cookie" i korzystanie z danych przez Administratora Serwisu i jego partnerów w celu dopasowania treści do moich potrzeb. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

 Tak, zgadzam się na przetwarzanie moich danych osobowych przez Administratora Serwisu i jego partnerów w celu personalizowania wyświetlanych mi reklam i dostosowania do mnie prezentowanych treści marketingowych. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

Wyrażenie powyższych zgód jest dobrowolne i możesz je w dowolnym momencie wycofać poprzez opcję: "Twoje zgody", dostępnej w prawym, dolnym rogu strony lub poprzez usunięcie "cookies" w swojej przeglądarce dla powyżej strony, z tym, że wycofanie zgody nie będzie miało wpływu na zgodność z prawem przetwarzania na podstawie zgody, przed jej wycofaniem.