X


Historia wymaga pasterzy, nie rzeźników.

Dało się słyszeć trzaskanie drzwiami, potem przeciągły, ostry gwizd i wyjące sygnalizatory wypadły z czeluści garaży. Motocykliści już byli na czele, wyprostowani w strzemionach, wypięci do tyłu jak huzarzy w szarży. Paryż uciekał im spod nóg. Oszalałe samochody wspinały się na chodniki, przechodnie wskakiwali na ławki. Trzy remizy spuściły z uwięzi swoje czerwone straszydła, których chromowania były bardziej krzykliwe niż dźwięk syren.
Odezwało się też przeciągłe białe wycie karetek i szum śmigieł helikopterów tnących gęste powietrze stolicy. Z kolei okrągły gmach Telewizji wypuścił swoje sfory - radiowozy i samochody zbrojne w anteny - wkrótce zdublowane przez kolegów z prasy w służbowych samochodach i frajerów ze stacji niezależnych na prywatnych motorynkach. Wszystko to zmierzało koncentrycznie na południe, pod wpływem jak najbardziej zawodowego pod­niecenia. Na placu Włoskim furgonetka wyskakująca z bulwaru Szpitalnego palnęła w wóz strażacki pędzący od bulwaru Gobelinów. Ani błękitni, ani czerwoni nie byli górą, za to mieli po tyle samo kasków rozsypanych po asfalcie. Karetka zrobiła porządki i wróciła, skąd przyjechała.
Autostrada południowa: wyjący konwój tworzył coś w rodzaju leja, wsysając za sobą całą armię ciekawskich, ogromny tłum świetnie się mających amatorów krwi, którzy też zaczęli wygrywać na klaksonach, jakby jechali na wesele. Pozostało do przebycia siedemnaście kilometrów, pokonanych na jednym wdechu, w mgnie­niu oka. Zanim się człowiek zastanowił, już był na miejscu, takie wisiało napięcie w powietrzu. SAYIGNY-SUR-ORGE. Tam się to działo. Dokładniej mówiąc, w ślicznym domku całym w różach nad brzegiem Yvette. Zamknięte okiennice, dookoła zupełna pustka, zapach śmierci. Cisza oczekiwania. Cisza, w którą wkradają się cienie strzelców wyborowych, ukrytych za samochodami albo na starym dachu, albo za plandeką ciężarówki. Każdy połączony z dowódcą nitką walkie-talkie, palce na spuście strzelby z lunetą, nie całkiem człowiek, raczej tylko spojrzenie i kula. Komentator telewizyjny, który do tej pory nadawał w rytmie sprawozdania z meczu piłki nożnej, mówi teraz szeptem, na jednym oddechu, że właśnie tutaj, wewnątrz tego ślicznego domu z ukwieconymi balkonikami, zabarykadował się zabójca z Domu Towarowego najprawdopodobniej ze swym starym ojcem jako zakładnikiem - dom nafaszerowany środkami wybuchowymi w ilości wystar­czającej, żeby wysadzić całą miejscowość, toteż opróżniono teren w promieniu trzystu metrów.

Drogi użytkowniku!

W trosce o komfort korzystania z naszego serwisu chcemy dostarczać Ci coraz lepsze usługi. By móc to robić prosimy, abyś wyraził zgodę na dopasowanie treści marketingowych do Twoich zachowań w serwisie. Zgoda ta pozwoli nam częściowo finansować rozwój świadczonych usług.

Pamiętaj, że dbamy o Twoją prywatność. Nie zwiększamy zakresu naszych uprawnień bez Twojej zgody. Zadbamy również o bezpieczeństwo Twoich danych. Wyrażoną zgodę możesz cofnąć w każdej chwili.

 Tak, zgadzam się na nadanie mi "cookie" i korzystanie z danych przez Administratora Serwisu i jego partnerów w celu dopasowania treści do moich potrzeb. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

 Tak, zgadzam się na przetwarzanie moich danych osobowych przez Administratora Serwisu i jego partnerów w celu personalizowania wyświetlanych mi reklam i dostosowania do mnie prezentowanych treści marketingowych. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

Wyrażenie powyższych zgód jest dobrowolne i możesz je w dowolnym momencie wycofać poprzez opcję: "Twoje zgody", dostępnej w prawym, dolnym rogu strony lub poprzez usunięcie "cookies" w swojej przeglądarce dla powyżej strony, z tym, że wycofanie zgody nie będzie miało wpływu na zgodność z prawem przetwarzania na podstawie zgody, przed jej wycofaniem.