Obaj uderzyli się wzajem w same piersi. Obie kopie rozprysnęły się w kawałki. Konie stanęły na miejscu, zadrżały, ale żaden z jeźdźców nie wypuścił nawet nogi ze strzemienia. Zwrócili się więc rycerze, a powróciwszy na miejsca, wzięli z rąk swoich koniuszych nowe kopie.
Zaledwie przygotowali się do drugiego biegu, trąby zagrzmiały na nowo. Walczący znów naprzeciw siebie poskoczyli, prędzej jeszcze, niż za pierwszym razem, ale zmienili kierunek i cel swoich ataków.
Obaj dotknęli się wzajemnie w głowy, strącili sobie nawzajem hełmy i pobiegli dalej, po czym zwrócili się ku sobie i skłonili po rycersku. Niepodobna było zachować więcej równości w takiej walce, toteż sędziowie uznali, że obaj rycerze dzielić po równi powinni honor tego spotkania.
Obaj pozostawili hełmy swoje na środku szranków i powrócili z gołymi głowami, pan Boucicaut do bramy wjazdowej, a książę de Touraine do swego namiotu.
Okrzyki uwielbienia towarzyszyły temu ostatniemu aż do namiotu, albowiem wydawał się on archaniołem z nieba, tak pięknie mu było z długimi blond włosami, z pięknymi niebieskimi oczyma, pełnymi łagodności prawie dziecięcej, i z cerą młodego dziewczęcia.
Królowa wychyliła się cała prawie z balkonu, aby go widzieć lepiej i dłużej, a Walentyna, przypomniawszy sobie, co jej mówiła Odetta, patrzyła na Izabellę z przerażeniem, w którym mieściło się przeczucie przyszłości.
Po chwili trąby odezwały się znowu, obwieszczając, że książę gotów już do nowej walki. Chwil kilka pozostały one bez odpowiedzi i pytano się nawzajem, czy piękny ten dzień jednym tylko skończy się turniejem, gdy wtem odezwały się odgłosy innej trąby, wygrywającej fanfarę cudzoziemską. W tejże chwili wrota otworzyły się i ukazał się w szrankach rycerz z przyłbicą spuszczoną i tarczą na ręku.
Walentyna zadrżała, gdyż nie znała tego nowego przeciwnika; zapowiedź walki na ostre wlewała w jej serce obawę i niepokój nieokreślony, który wznawiał każdym krokiem zbliżający się do namiotu rycerz. Przybywszy pod balkon królewski, rycerz ów wstrzymał rumaka, spuścił kopię do ziemi, oparł się o kolano i naciskając sprężynę swego hełmu, odsłonił głowę. Wówczas zobaczyć można było pięknego dwudziestoletniego młodzieńca, którego twarz blada i dumna obca była dla większości zebranych.
- Witamy kuzyna naszego Lancastra, hrabiego Derby - rzekł król, który poznał w rycerzu kuzyna króla Ryszarda Angielskiego. - Spodziewamy się, iż wiedziałeś hrabio, że nie potrzeba było zawieszenia broni, na które zamorski brat nasz Ryszard - niech go Bóg zachowa! - zgodził się właśnie, abyśmy cię z przyjemnością na dworze naszym widzieli. Poseł nasz, pan de Château Moraud był zwiastunem tych dobrych nowin.
- Najjaśniejszy panie - rzekł hrabia Derby, kłaniając się znowu - doszła nas wieść o cudownych turniejach i walkach, które miały się odbyć na tutejszym dworze; chociaż jestem Anglikiem duszą i ciałem, zdecydowałem się przeprawić przez morze, aby skruszyć kopię na cześć dam francuskich. Spodziewam się, że jego wysokość książę de Touraine zapomnieć raczy, iż nie mam zaszczytu być mu równym stanem; jestem bowiem tylko kuzynem królewskim.
Potem, ukłoniwszy się ostatni raz królowi i Izabelli, włożył hełm i zbliżywszy się do namiotu, drzewcem lancy dotknął tarczy pokoju.
Rumieńce, które obawa spędziła z policzków Walentyny, ukazały się na nowo, gdyż dotąd drżała na myśl, że może to nienawiść narodowa Anglii ku Francji przyprowadziła hrabiego Derby na turniej.
Dwaj przeciwnicy, ukłonili się sobie z rycerską galanterią, która wrodzoną być musiała dwom tak szlachetnym panom. Zaraz też trąby zagrzmiały, rycerze pochwycili kopie i natarli na siebie.
Zadali sobie wzajemnie ciosy w same piersi, ale zbyt rozpędzone konie nie mogły się zatrzymać, tak że rycerze puścić musieli kopie, które upadły w szranki. Koniuszy księcia de Touraine i koniuszy hrabiego Derby pośpieszyli podnieść je i podać swoim panom, ale obaj rycerze jednocześnie dali znak i koniuszy angielski podał księciu de Touraine kopię hrabiego, podczas gdy koniuszy francuski kopię księcia podawał hrabiemu. Czyn ten wielkie zyskał oklaski i wszyscy uznali go za prawdziwie rycerski.
Dwaj rycerze znowu siÄ™ zmierzyli.