X


Historia wymaga pasterzy, nie rzeźników.

Lancelot starał się ustawić długą kolumnę w jakimś należytym porządku, a Gwenifer opuściła na twarz welon, i milcząc, jechała u boku Igriany.
– Szkoda, że zobaczą cię taką zmęczoną podróżą – powiedziała Igriana – ale spójrz, oto przybywa Artur, by nas powitać.
Dziewczyna była tak skonana, że ledwie podniosła głowę. Artur w długiej niebieskiej tunice, z mieczem schowanym w drogocennej purpurowej pochwie, zatrzymał się na chwilę na czele kolumny, by porozmawiać z Lancelotem. Po chwili tłum pieszych i konnych zaczął się przed nim rozstępować, kiedy ruszył w kierunku Igriany i Gwenifer. Skłonił się przed matką.
– Czy miałaś dobrą podróż, pani?
Podniósł wzrok na Gwenifer i Igriana spostrzegła, jak szeroko otwiera oczy zaskoczony jej urodą. Omal mogła słyszeć myśli dziewczyny.
Tak, jestem piękna, Lancelot uważa, że jestem piękna. Czy spodobam się także memu panu Arturowi?
Artur wyciągnął rękę, by pomóc jej zsiąść z konia. Zachwiała się, więc wyciągnął do niej oba ramiona.
– Moja pani i żono. Witam cię w twoim i moim domu. Obyś była tu szczęśliwa, a dzień ten był tak radosny dla ciebie, jak jest dla mnie.
Gwenifer poczuła, jak rumieniec oblewa jej policzki. Tak, Artur jest przystojny, powtarzała sobie z uporem, ma takie jasne włosy i szare, spokojne oczy. Jak bardzo się różni od wesołego i dowcipnego Lancelota! I jak inaczej na nią patrzy – Lancelot spoglądał na nią, jakby była posągiem Matki Boskiej na kościelnym ołtarzu, lecz Artur przyglądał jej się trzeźwo, uważnie, jakby była kimś obcym, a on jeszcze nie był pewien, czy ma przed sobą wroga czy przyjaciela.
– Dziękuję ci, mój panie i mężu – powiedziała. – Jak widzisz, przywiozłam ci obiecany posag z ludzi i koni.
– Ile koni? – spytał szybko.
Gwenifer się zmieszała. Cóż ona wiedziała o tych jego bezcennych koniach? Czy musiał tak jasno powiedzieć, że w tym małżeństwie chodziło o konie, a nie o nią?
Wyprostowała się, jak tylko mogła, była słusznego wzrostu, wyższa niż niektórzy mężczyźni, i odparła dumnie:
– Nie wiem, mój panie. Nie liczyłam ich. Musisz spytać swego kapitana. Jestem pewna, że pan Lancelot poda ci ich liczbę co do ostatniej klaczy i źrebaka.
O, dzielna dziewczyna, pomyślała Igriana, widząc, jak na tę ripostę rumieniec oblewa twarz Artura. Uśmiechnął się zmieszany.
– Wybacz mi, pani, nikt nie oczekuje, byś zajmowała się takimi sprawami. Z pewnością Lancelot powie mi to wszystko we właściwym czasie. Myślę też o ludziach, którzy z tobą przybyli. Chyba powinienem powitać ich jako mych nowych poddanych, tak jak witam moją panią i królową. – Przez chwilę wyglądał tak młodo, jak rzeczywiście był. Rozejrzał się dokoła po tym morzu ludzi i koni, wozów, mułów i rozłożył bezradnie ręce. – W tym całym zamieszaniu wątpię, by mogli mnie usłyszeć. Pozwól, że zaprowadzę cię do bram zamku. – Ujął jej rękę i poprowadził wzdłuż drogi, szukając suchych miejsc. – Obawiam się, że to bardzo zaniedbane stare zamczysko. To był fort mego ojca, ale nigdy tu nie mieszkałem od czasu, kiedy byłem dość duży, by to pamiętać. Może któregoś roku, kiedy Saksoni zostawią nas na dłużej w spokoju, znajdziemy jakieś bardziej odpowiednie miejsce na nasz dom. Ale na razie to musi wystarczyć.
Kiedy wiódł ją przez bramę, Gwenifer wyciągnęła rękę i dotknęła muru. Był to gruby, kamienny, bezpieczny rzymski mur, wyglądał, jakby stał tu od początku świata. Tu wszystko było bezpieczne.
Prawie z czułością przebiegła palcami po kamieniach.
– Jest piękny. Jestem pewna, że będzie bezpieczny... to znaczy, jestem pewna, że będziemy tu szczęśliwi.
– Mam taką nadzieję, pani Gwenifer – powiedział, po raz pierwszy używając jej imienia. Wymówił je z dziwnym akcentem.
Zastanowiła się, gdzie był wychowywany.
– Jestem bardzo młody, by rządzić tym wszystkim, tymi królestwami. Będę rad z pomocy. – Usłyszała w jego głosie drżenie, jakby się bał. Ale czego mógł się bać mężczyzna? – Mój wuj, Lot z Orkney, który jest mężem siostry mojej matki, Morgause, powiada, że jego żona sprawuje rządy tak dobrze jak on, kiedy on musi wyjechać na wojny czy narady. Z chęcią uczynię ci ten zaszczyt, pani, i pozwolę ci rządzić u mego boku.
Strach znów ścisnął żołądek Gwenifer. Jak on mógł od niej czegoś podobnego oczekiwać? Jakże kobieta mogła rządzić? Cóż ją obchodziło, na co ci dzicy barbarzyńcy z plemion Północy pozwalali swym kobietom? Odpowiedziała cichym, drżącym głosem:
– Nigdy nie posunęłabym się tak daleko, mój panie i królu.
Igriana wtrąciła zdecydowanie:

Drogi uĹĽytkowniku!

W trosce o komfort korzystania z naszego serwisu chcemy dostarczać Ci coraz lepsze usługi. By móc to robić prosimy, abyś wyraził zgodę na dopasowanie treści marketingowych do Twoich zachowań w serwisie. Zgoda ta pozwoli nam częściowo finansować rozwój świadczonych usług.

Pamiętaj, że dbamy o Twoją prywatność. Nie zwiększamy zakresu naszych uprawnień bez Twojej zgody. Zadbamy również o bezpieczeństwo Twoich danych. Wyrażoną zgodę możesz cofnąć w każdej chwili.

 Tak, zgadzam siÄ™ na nadanie mi "cookie" i korzystanie z danych przez Administratora Serwisu i jego partnerĂłw w celu dopasowania treĹ›ci do moich potrzeb. PrzeczytaĹ‚em(am) PolitykÄ™ prywatnoĹ›ci. Rozumiem jÄ… i akceptujÄ™.

 Tak, zgadzam siÄ™ na przetwarzanie moich danych osobowych przez Administratora Serwisu i jego partnerĂłw w celu personalizowania wyĹ›wietlanych mi reklam i dostosowania do mnie prezentowanych treĹ›ci marketingowych. PrzeczytaĹ‚em(am) PolitykÄ™ prywatnoĹ›ci. Rozumiem jÄ… i akceptujÄ™.

Wyrażenie powyższych zgód jest dobrowolne i możesz je w dowolnym momencie wycofać poprzez opcję: "Twoje zgody", dostępnej w prawym, dolnym rogu strony lub poprzez usunięcie "cookies" w swojej przeglądarce dla powyżej strony, z tym, że wycofanie zgody nie będzie miało wpływu na zgodność z prawem przetwarzania na podstawie zgody, przed jej wycofaniem.