Historia wymaga pasterzy, nie rzeźników.

Ale młody
Zbyszko nie słyszał zaprosin, skoczył bowiem do wozów swoich i stryjowskich, stojących
pod strażą służby, by się odziać i w przystojniejszej odzieży księżnie i Danusi się przedsta-
wić. Wziąwszy więc z wozu łuby kazał je nieść do izby czeladnej i tam począł się przebierać.
Utrefiwszy naprzód pośpiesznie włosy, wsunął je w pątlik jedwabny, bursztynowymi pacior-
kami wiązany, z przodu zaś mający perełki prawdziwe. Następnie wdział jakę z białego je-
dwabiu, naszytą w złote gryfy, u dołu zaś szlakiem ozdobną; z wierzchu opasał się pasem
13
pozłocistym, podwójnym, przy którym wisiał mały kord w srebro i kość słoniową oprawny.
Wszystko to było nowe, błyszczące i wcale krwią nie poplamione, chociaż łupem na młodym
rycerzu fryzyjskim, służącym u Krzyżaków, wzięte. Naciągnął następnie Zbyszko prześliczne
spodnie, w których jedna nogawica była w podłużne pasy zielone i czerwone, druga w fiole-
towe i żółte, obie zaś kończyły się u góry pstrą szachownicą. Za czym wdziawszy jeszcze
purpurowe z długimi nosami trzewiki – piękny i wyświeżony udał się do izby ogólnej.
Jakoż, gdy stanął we drzwiach, widok jego mocne na wszystkich sprawił wrażenie. Księż-
na widząc teraz, jak urodziwy rycerz ślubował miłej Danusi, uradowała się jeszcze bardziej.
Danusia zaś skoczyła w pierwszej chwili ku niemu jak sarna. Lecz czy to piękność młodzień-
ca, czy głosy podziwu dworzan wstrzymały ją, nim dobiegła, tak że zatrzymawszy się na krok
przed nim spuściła nagle oczka i splótłszy dłonie poczęła wykręcać paluszki, zapłoniona i
zmieszana.
Lecz za nią przybliżyli się inni: sama pani, dworzanie i dwór, i rybałci, i zakonnicy, wszy-
scy bowiem chcieli mu się lepiej przypatrzeć. Panny mazowieckie patrzyły na niego jak w
tęczę, żałując teraz każda, że nie ją wybrał – starsze podziwiały kosztowność ubioru, tak że
naokół utworzyło się koło ciekawych; Zbyszko zaś stał w środku z chełpliwym uśmiechem na
swej młodzieńczej twarzy i okręcał się nieco na miejscu, aby lepiej mogli mu się przyjrzeć.
– Któż to jest? – zapytał jeden z zakonników.
– To jest rycerzyk, bratanek tego oto ślachcica – odrzekła księżna ukazując na Maćka – jen
dopiero co Danusi ślubował.
A zakonnicy nie okazali też zdziwienia, albowiem takie ślubowanie nie obowiązywało do
niczego. Ślubowano częstokroć niewiastom zamężnym, a w rodach znamienitych, wśród któ-
rych zachodni obyczaj był znany, każda prawie miała swego rycerza. Jeśli zaś rycerz ślubo-
wał pannie, to nie stawał się przez to jej narzeczonym: owszem, najczęściej ona brała innego
męża, a on, o ile posiadał cnotę stałości, nie przestawał jej być wprawdzie wiernym, ale żenił
się z inną.
Trochę więcej dziwił zakonników młody wiek Danusi, wszelako i to nie bardzo, gdyż w
owym czasie szesnastoletni wyrostkowie bywali kasztelanami. Sama wielka królowa Jadwiga
w chwili przybycia z Węgier liczyła lat piętnaście, a trzynastoletnie dziewczęta szły za mąż.
Zresztą, patrzano w tej chwili więcej na Zbyszka niż na Danusię i słuchano słów Maćka, któ-
ry, dumny z bratanka, opowiadał, w jaki sposób młodzik przyszedł do szat tak zacnych.
– Rok i dziewięć niedziel temu – mówił – byliśmy proszeni w gościnę przez rycerzy sak-
sońskich. A był też u nich także w gościnie pewien rycerz z dalekiego narodu Fryzów, którzy
hen aż nad morzem mieszkają, a miał z sobą syna trzy roki od Zbyszka starszego. Raz na
uczcie ów syn począł Zbyszkowi nieprzystojnie przymawiać, iże ni wąsów, ni brody nie ma.
Zbyszko, jako jest wartki, nie słuchał tego mile, ale zaraz chwyciwszy go za gębę wszystkie
włosy mu z niej wydarł – o co później potykaliśmy się na śmierć lub na niewolę.
– Jak to – potykaliście się? – spytał pan z Długolasu.
– Bo się ojciec za synem ujął, a ja za Zbyszkiem: więc potykaliśmy się samoczwart wobec
gości na udeptanej ziemi. Taka zaś stanęła umowa, że kto zwycięży, ten i wozy, i konie, i
sługi zwyciężonego zabierze. I Bóg zdarzył. Porznęliśmy owym Fryzów, choć z niemałym
trudem, bo im ni męstwa, ni mocy nie brakło, a łup wzięliśmy znamienity: było wozów czte-
ry, w każdym po parze podjezdków – i cztery ogiery ogromne, i sług dziewięciu – i zbroic
dwie wybornych, jakich mało byś u nas znalazł. Hełmyśmy po prawdzie w boju połupili, ale