Historia wymaga pasterzy, nie rzeźników.


Tylko z jednego można było się cieszyć: nie groziło żadne niebezpieczeństwo ze strony
owej floty, która rzekomo płynęła ku Samos z odsieczą. Persowie nie zerwali układu i nie
pożeglowali na Morze Egejskie. Owszem, kilka miast Karii korzystając ze sposobności wy-
stąpiło ze Związku, ale tę stratę można było przeboleć. Perykles, skoro tylko zmiarkował, że
strona perska nie ośmieli się działać zaczepnie, natychmiast zawrócił pod Samos i znowu za-
blokował port miasta. Zbudował też umocnienia od strony lądu. Unikał jednak starć i bitew;
chciał głodem zmusić Samijczyków do poddania się. Właśnie dlatego ateńscy skarbnicy bia-
dali:
– Jakiż koszt takiej strategii! Trzeba będzie trzymać pod Samos owych dwieście okrętów
przez kilka, a może kilkanaście miesięcy. Skąd wziąć na to pieniądze?
Znaleziono jeden tylko sposób: zaciągnięto pożyczkę w skarbcu Związku, który złożony
był na Akropolu pod opieką bogini Ateny. Pożyczka okazała się konieczna, bo oblężenie
trwało aż 9 miesięcy. Poszła ona głównie na żołd dla żołnierzy i wioślarzy; ci z kolei większą
część owych pieniędzy przekazali ateńskim dziewczętom lekkich obyczajów, które wiernie
umilały im trudy kampanii; one znowu, wdzięczne za tak piękny zarobek, ufundowały swej
opiekunce, bogini Afrodycie, świątynię na Samos; tak przynajmniej utrzymywała miejscowa
tradycja.
Nie zdała się na nic odwaga obrońców i energia ich wodza Melissosa. Widział on jasno, że
miasto pozbawione dostaw żywności musi upaść i że tylko bitwa mogłaby przynieść ocalenie.
Dlatego to podjął straceńczą próbę wyrwania się z portu – daremnie. Wkrótce potem, wiosną
r. 439, wyczerpane miasto kapitulowało. Warunki pokoju były surowe. Nakazano Samijczy-
kom:
Zburzyć mury obronne; wydać zakładników i wszystkie okręty wojenne; zapłacić w ratach
koszty wojny (prawie półtora tysiąca talentów!); odstąpić bóstwom ateńskim pewne posiadło-
ści na wyspie. Fragmenty traktatu pokojowego, wyryte na marmurowej tablicy wystawionej
na Akropolu, przetrwały do naszych czasów. Samos, oczywiście, znowu otrzymało ustrój
demokratyczny.
120
Opowiadano później, że Perykles postąpił bardzo okrutnie z pojmanymi żołnierzami sa-
mijskiej floty. Wszystkich ich przewieziono do Miletu i wprowadzono na tamtejszą agorę.
Przywiązani do słupów stali nieszczęśni przez 10 dni i nocy, potem zaś dobito konających
drągami. Zwłok nie pogrzebano, lecz rzucono je psom i ptakom na pastwę.
Być może, że to wrogowie Ateńczyków i Peryklesa ubarwili opis egzekucji. Pewne nato-
miast było, że Perykles chełpił się publicznie:
– Król Agamemnon potrzebował dziesięciu lat, aby zdobyć Troję. A ja zagarnąłem najbo-
gatsze miasto Jonii w ciągu dziewięciu miesięcy!
Pogrzeb Ateńczyków poległych w tej wojnie odbył się na koszt państwa. Na cmentarzu za-
służonych za Bramą Dipylońską przemawiał sam Perykles. Zapamiętano i przekazano potom-
ności kilka pięknych frazesów z tej mowy:
– Odejście tych młodych ludzi równa się stracie, jaką byłoby odjęcie wiosny porom roku.
Ci jednak, co padli w boju, stali się nieśmiertelni i bogom podobni. My bowiem, ludzie, bo-
gów nie widzimy. Wnioskujemy jednak, że istnieją, patrząc i na cześć, jaką się im okazuje, i
na łaski, które nam dają. A to właśnie – cześć dla siebie i łaski dla nas – znamionuje tych,
którzy swoje życie ofiarowali ojczyźnie.
Gdy Perykles schodził z mównicy, otoczyły go kobiety, obdarowując kwieciem i wstęgami
jak olimpijskiego zwycięzcę. Przez tłum niewiast z trudem przecisnęła się staruszka Elpinike.
Pamiętnikarze zapewniali, że powiedziała wtedy:
– Wspaniałe, godne podziwu twoje czyny! Wyprawiłeś na śmierć tylu dzielnych ludzi! I po
co? Żeby ujarzmić bratnie, sprzymierzone z nami miasto. Mój brat także walczył i tak samo
wiódł żołnierzy na śmierć. Ale on zwyciężał wrogów Hellady: Persów i Fenicjan!
SAMOTNIA EURYPIDESA
Grota, której chłodnym cieniem Eurypides często się rozkoszował, patrzyła wprost ku sre-
brzystemu morzu. Był tu wielki spokój. Tylko fale miarowo biły o przybrzeżne głazy i ptaki

Podstrony