Historia wymaga pasterzy, nie rzeźników.

Tyrion poklepał go mocno po plecach. - Łupy dla zwycięzcy - krzyknął. - Biorę kraby Thorne’a.
Wreszcie Lord Dowódca doszedł do siebie. - Ależ z ciebie nikczemnik; żeby prowokować ser Allisera? - powiedział.
Tyrion usiadł i napił się wina. - Jeśli ktoś maluje sobie tarczę na własnej piersi, powinien się liczyć z tym, że prędzej czy później ktoś w nią wyceluje. Widziałem już trupy z większym poczuciem humoru niż wasz ser Alliser.
- Powoli - sprzeciwił się Lord Zarządca, Bowen Marsh, mężczyzna okrągły i czerwony jak owoc granatu. - Powinieneś posłuchać, jakie wyzwiska wynajduje dla chłopców, których ćwiczy.
Tyrion miał okazję usłyszeć kilka z nich. - Założę się, że i oni mają kilka wyzwisk dla niego - odpowiedział. - Moi panowie, spójrzcie prawdzie w oczy. Ser Alliser Thorne powinien sprzątać w waszych stajniach, a nie ćwiczyć młodych wojowników.
- Na Murze nie brakuje stajennych - mruknął lord Mormoni. - Można by sądzić, że przysyłają nam tylko stajennych. Stajennych, złodziejaszków i gwałcicieli. Ser Alliser jest pasowanym rycerzem, jednym z nielicznych, którzy wstąpili do Straży, zanim jeszcze zostałem Lordem Dowódcą. Walczył dzielnie w Królewskiej Przystani.
- Po niewłaściwej stronie - zauważył ser Jaremy Rykker. - Wiem, bo sam stałem obok niego na murach. Tywin Lannister zachował się niezwykle wspaniałomyślnie i dał nam do wyboru: przebierzemy się w czerń albo jeszcze przed zachodem słońca zobaczymy własne głowy zawieszone na bramie. Bez obrazy, Tyrionie.
- Oczywiście, ser Jaremy. Mój ojciec czuje słabość do głów wbitych na pal, szczególnie jeśli są to głowy tych, którzy w jakiś sposób go zdenerwowali. No cóż, z taką szlachetną twarzą jak twoja.. bez wątpienia pasowałaby mu do dekoracji Królewskiej Bramy. Myślę, że wyglądałbyś na niej bardzo dostojnie.
- Dziękuję ci - odparł ser Jaremy, uśmiechając się sardonicznie. Lord Dowódca Mormoni chrząknął. - Czasem wydaje mi się, że ser Alliser rzeczywiście cię przejrzał, Tyrionie. Ty drwisz sobie z nas i z naszej szlachetnej służby.
Tyrion wzruszył ramionami. - Od czasu do czasu dobrze jest, żeby ktoś zadrwił trochę z nas, lordzie Mormoncie, inaczej zaczynamy traktować siebie zbyt poważnie. - Podniósł swój puchar.
Kiedy Rykker napełnił mu go, Bowen Marsh powiedział: - Jak na tak małego mężczyznę, masz duże pragnienie.
- Och, myślę, że lord Tyrion nie jest wcale taki mały. - Z drugiego końca siołu rozległ się głos maestera Aemona. Mówił cicho, dlatego oficerowie umilkli natychmiast, żeby usłyszeć, co ma do powiedzenia wiekowy starzec. - Sądzę, że on jest olbrzymem wśród nas, tutaj, na końcu świata.
- Mój panie, różnie mnie już nazywano, ale chyba nigdy olbrzymem - odpowiedział uprzejmie Tyrion.
- Niemniej jednak uważam, że jest to prawda - powiedział maester Aemon, zwracając w stronę Tyriona swoje zasnute bielmem oczy.
Choć raz Tyrion Lannister nie wiedział, co powiedzieć. Skłonił tylko głowę uprzejmie i mruknął: - Jesteś zbyt łaskawy, maester Aemonie.
Ślepiec uśmiechnął się. Przeżywszy sto lat, był bardzo drobny, łysy, pomarszczony i pokurczony, a łańcuch jego kołnierza zwisał mu luźno na szyi. - Mój panie, różnie mnie już nazywano, ale chyba nigdy łaskawym. - Tym razem Tyrion roześmiał się głośno.
Później, po skończonym posiłku, kiedy większość z biesiadników wyszła, Mormoni podsunął Tyrionowi krzesło przy ogniu i podał mu puchar grzanego trunku tak mocnego, że w jego oczach zalśniły łzy.
- W tej części królewskiego traktu droga może być niebezpieczna - powiedział Lord Dowódca.
- Mam Jycka i Morreca - odpowiedział Tyrion. - A poza tym Yoren wraca na południe.
- Yoren to tylko jeden człowiek. Dostaniesz eskortę straży aż do Winterfell - powiedział Mormoni stanowczym głosem. - Trzech ludzi powinno wystarczyć.
- Jeśli nalegasz, panie - odparł Tyrion. - Mógłbyś posłać ze mną młodego Snowa. Pewnie chciałby zobaczyć swoich braci.
Mormoni nachmurzył się znad swojej gęsiej, siwej brody. - Snowa? Ach, bękarta Starka. To nie jest dobry pomysł. Młodzi muszą zapomnieć o przeszłości, o swoich matkach i braciach. Wizyla w domu tylko by podsyciła uczucia, których powinien się wyzbyć. Wiem coś o tym. Moja własna rodzina… moja siostra Maege jest panią na Wyspie Niedźwiedziej od czasu, kiedy mój syn splamił honor rodu. Mam siostrzeńców, których nigdy nie widziałem. - Napił się wina.
- Poza tym Jon Snow to jeszcze chłopiec. A tak będziesz miał trzy mocne miecze do obrony.
- Doceniam twoją troskę, lordzie Mormoni. - Tyrion czuł, że coraz bardziej kręci mu się w głowie od mocnego trunku, lecz nie aż tak bardzo, by nie zorientować się, że Stary Niedźwiedź chce czegoś od niego. - Mam nadzieję, że będę mógł się odwzajemnić za twoją uprzejmość.
- Będziesz mógł - odpowiedział otwarcie Mormont. - Twoja siostra zasiada u boku Króla. Twój brat jest wielkim rycerzem, twój ojciec zaś jest najpotężniejszym lordem w Siedmiu Królestwach. Wstaw się za nami u nich. Opowiedz im o naszych potrzebach. Widziałeś wszystko. Nocna Straż umiera. Nie mamy nawet tysiąca ludzi. Tutaj jest zaledwie sześciuset, dwustu w Wieży Cieni, jeszcze mniej we Wschodniej Strażnicy. Z tego zaledwie jedna trzecia nadaje się do walki. A Mur ma sto mil długości. Pomyśl tylko. Gdyby nas zaatakowano, jeden człowiek broniłby trzech mil Muru.