Historia wymaga pasterzy, nie rzeźników.

.
- Urodziłam się na Podgórzu. Rodzice mnie sprzedali. Zanim burmistrz wprowadził nowe prawa, wolno im było to zrobić. - Napięcie w jej glosie koliodwalo z rzeczowymi, obojętnymi wyjaśnieniami. To było na długo przed tym, nim doszły mnie pogłoski, ze sprzedawanie ludzi jest tu zakazane. Kiedy się o tym dowiedziałam, uciekłam. A później wróciłam.- Popatrzyła na Gadę niemal z płaczem. - Złamałam słowo... - Wyprostowała się i powiedziała bardziej poufnym tonem.
- Byłam dzieckiem i nie miałam wyboru co do rodzaju przypisywania. Nie miałam obowiązku lojalności wobec żadnego wlaścicie-
la, ale miasto wykupiło moje papiery. Musze być lojalna wobec burmistrza.
Gada zrozumiała, ile odwagi musiała mieć Larril, aby to powiedzieć.
- Dziękuję - rzekła. - Dziękuje, że powiedziałaś" mi o Gabrielu. Żaden z nich nie zdobyłby się aż na tyle. Jesiem wobec ciebie zobowiązana.
- Ależ skąd uzdrowicielko! Nie miałam zamiaru... W glosie Larril brzmiało coś jakby nagłe zawstydzenie. Zaniepokoiło to Gadę. Zastanawiała się, czy Larril nie obawia się, że osobiste powody rozmowy z Gada wydają się podejrzane.
- Nie miałam lego na myśli - powiedziała Gada. - Czy jest coś, co mogę dla ciebie zrobić ?
Larril potrząsnęła głową tylko raz, szybko, w geście zaprzeczenia bardziej sobie, niż Gadzie.
- Obawiam się, że nikt nie jest w stanie mi pomóc.
- Powiedz mi.
Larril zawahała się i usiadła na podłodze. Ze złością podciągnęła nogawkę spodni. Gada przykucnęła obok.
- O bogowie! - powiedziała.
Larril miała nad piętą przebitą nogę, miedzy kością a ścięgnem Achillesa. Wyglądało na to. że ktoś zastosował gorące żelazo. Rana zabliźniła się wokół małego kółka z czarnego, krystalicznego metalu. Gada jedną ręka wzięła Larril za piętę, a drugą pomacała kółko. Nie było widać śladów spojenia.
Gada zmarszczyła czoło.
- To po prostu okrucieństwo.
-Jeżeli jesteś wobec nich nieposłuszna, mają prawo cię oznaczyć - wyjaśniła Larril. - Próbowałam uciec, powiedzieli więc, że sprawią, abym pamiętała, gdzie jest moje miejsce.
Złość kaleczyła łagodność jej głosu. Gada wstrząsnął dreszcz.
- Przez to zawsze będę niewolnicą - powiedziała Larril.
Gdyby to były tylko blizny, nie miałabym takich obiekcji. -Zabrała stopę z ręki Gady. - Widziałaś kopuły w górach? To z tego robią te pierścienie.
Gada zerknęła na jej drugą piętę, też przebiła, też z kółkiem. Teraz poznała szarawą, półprzeźroczysta substancję, choć nigdy
przedtem nie widziała ani jednego zrobionego z niej przedmiotu; tylko kopuły, które rozpierały się w nieoczekiwanych miejscach, tajemnicze, niezniszczalne.
- Kowal próbował to rozciąć - powiedziała Larril. - Kiedy nie udało mu się nawet zadrasnąć powierzchni, tak był zawstydzony, że jednym uderzeniem rozłamał żelazny pręt, aby udowodnić, co potrafi. - Dotknęła mocno napiętego ścięgna uwięzionego w delikatnym pierścieniu. - Jak już raz kryształ stwardnieje, zostaje na zawsze, tak jak kopuły. Chyba że się przetnie ścięgno, ale wtedy kulejesz. Czasem wydaje mi się, że wolałabym to. - Zarzuciła z powrotem nogawki, aby zakryć pierścienie. - Widzisz więc, że nikt nie może mi pomóc. To próżność, wiem. Wkrótce będę wolna, bez względu na to, co oznaczają te kółka.
- Tutaj nie mogę ci pomóc - powiedziała Gada. - Zresztą byłoby to niebezpieczne.
- Myślisz, że mogłabyś coś w ogóle zrobić?
- Można by spróbować w ośrodku uzdrowicieli.
- Och, uzdrowicielko...
- Larril, to się wiąże z ryzykiem. - Na swojej kostce zademonstrowała, co trzeba by było zrobić. - Nie przecinalibyśmy ścięgna, odciągnęlibyśmy je. Wtedy pierścień mógłby spaść. Ale dość długo miałabyś nogę w gipsie. I nie ma pewności, że ścięgna wygoiłyby się prawidłowo. Nogi może już nie byłyby tak mocne jak teraz. Możliwe, że ścięgna nie chciałyby się z powrotem przyczepić.
- Rozumiem... - powiedziała Larril z nadzieją i radością w głosie. Chyba nawet dobrze nie słuchała lego, co Gada do niej mówiła.
- Czy obiecasz mi jedną rzecz?
- Tak uzdrowicielko, oczywiście.
- Nie podejmuj decyzji teraz. Ani już po tym, gdy skończy się twoja służba w Podgórzu. Poczekaj kilka miesięcy. Upewnij się. Kiedy już będziesz wolna, może się okazać, że nie ma to dla ciebie żadnego znaczenia.
Larril spojrzała na nią dziwnie i Gada czulą, że za chwilę spyta, jak uzdrowicielka czułaby się na jej miejscu. Poniechała jednak tego pytania, sądząc zapewne, że byłoby to niegrzeczne.
- Obiecujesz?
- Tak, uzdrowicielko. Obiecuję. Wstały.
- No, lo dobrej nocy - powiedziała Gada.
- Dobrej nocy, uzdrowicielko. Gada poszła w kierunku sypialni.
- Uzdrowicielko?
-Tak?
Larril zarzuciła jej ramiona na szyję i przytuliła.
- Dziękuję.
Puściła ja., zmieszana. Skierowały się każda w swoją stron?, ale Gada jeszcze raz odwróciła się.
- Larril, skąd właściciele niewolników biorą pierścienie? Nigdy nie słyszałam, żeby ktoś umiał pracować w tym materiale.
- Dają je im ludzie z Miasta - odparła Larril. - Żadnych użytecznych rzeczy. Tylko pierścienie.
- Dziękuję.
Gada wróciła do łóżka, rozmyślając o Centrum, które dawało łańcuchy dla niewolników, a nie chciało rozmawiać z uzdrowicielami.
7
Gada obudziła się wcześniej niż Gabriel, tuż pod koniec nocy, gdy brzask zaczynał przedzierać" się przez ciemności. Słaba, szara poświata rozświetliła pokój. Dziewczyna położyła się na boku, podparła na łokciu i obserwowała swego kochanka. Gdy spał, był -o ile to w ogóle możliwe - jeszcze piękniejszy. Wyciągnęła rękę, ale zatrzymała się w pól geslu, zanim dotknęła Gabriela. Lubiła kochać się rano, ale nie chciała go budzie".