Okazać się musi, jak de-
struktywne są ograniczenia nakładane na działania partnera przez
naszą zazdrość, jak wiele ważnych działań czy uczuć nasza zazdrość
mu blokuje. Ona nie może się elegancko ubrać czy nałożyć maki-
jażu i poczuć się jak kobieta godna pożądania. On nie może poje-
chać na konferencję tylko dlatego, że organizatorzy nie pomyśleli
0 zorganizowaniu dwóch odrębnych -jednej dla mężczyzn, drugiej
dla kobiet. Taka rozmowa z partnerem może doprowadzić nas do
pytań, czy rzeczywiście chcemy, aby robił on możliwie mało intere-
sujących go rzeczy, czy rzeczywiście chcemy, żeby stał się możliwie
mało interesujący dla płci przeciwnej (a więc w końcu i dla nas
samych)?
Jeżeli nasz partner jest rzeczywiście skłonny do pomocy w roz-
wiązywaniu problemu, dobrym zabiegiem jest/zamiana ró( i ode-
granie sceny zazdrości, podczas której rola partnera z"azdrosnego odgrywana jest przez tego, który zwykle jest atakowany, natomiast
rola partnera broniącego się i uspokajającego pozostaje temu,
który zwykle jest zazdrosny i atakuje. Tego rodzaju zabieg wymaga
jednak dużego wysiłku emocjonalnego i przełamania oporów przed
porzuceniem choćby na chwilę swoich własnych „jedynie słusz-
nych" poglądów oraz przyjęciem „irracjonalnych" poglądów partnera. Dlatego też już na wstępie propozycja taka często spotyka się
z odrzuceniem, jako zabawa niepoważna i głupia. Próba odtworze-
nia toku rozumowania partnera i wynajdywania argumentów z jego
perspektywy pozwala tę perspektywę (i partnera) lepiej zrozumieć.
Przede wszystkim zaś pozwala zrozumieć prostą prawdę, że nasza
własna perspektywa wcale nie jest jedyną możliwą w większości
sytuacji wzbudzających zazdrość.
Innym skutecznym zabiegiem może byćilodegranie scenki/na-
silającej konflikt do absurdalnych rozmiarów. Przykładem""może być para w średnim wieku, która zgłosiła się do terapeuty z tego
powodu, że mąż poświęcał zbyt wiele uwagi trzem kotom odziedzi-
czonym po poprzedniej, zmarłej żonie, co doprowadzało do pasji
1 zazdrości jego żonę obecną. Terapeuci (Im i in., 1983) zignoro-
wali oczywisty fakt, że poświęcenie męża dla kotów stanowiło wy-
raz kontynuacji jego przywiązania do poprzedniej żony. Poradzili
natomiast żonie, aby... przestała tolerować tak bezsensowne i ego-
istyczne zachowanie męża i natychmiast wystąpiła o rozwód. Mę-
żowi udzielili podobnej rady. Kontrolowana przez terapeutę kon-
148 PSYCHOLOGIA MIŁOŚCI
frontacja dwojga małżonków, z których każde zgłosiło zamiar roz-
wiedzenia się z powodu kotów, okazała się dla zainteresowanych
absurdalna tak dalece, że sami znaleźli kompromis rozwiązujący
problem. Tego rodzaju „terapia przez absurd" jest dość niebez-
pieczna i może odbywać się jedynie pod kontrolą doświadczonego
terapeuty.
Istnieją jednak i prostsze możliwości autoterapii. Albert Eflis,
twórca tzw. terapii racjonalno-emotywnej, twierdzi, że zazdrość wy-
nika nie tylko z działań partnera, ale przede wszystkim z własnych
irracjonalnych przekonań przyjmujących taką mniej więcej postać:
„Czyż to nie okropne, że ona (czy on) interesuje się kimś innym?
Nic mogę tego wytrzymać! Jakim muszę być głupcem i niedojdą,
skoro pozwalam jej (czy jemu) na tak głębokie angażowanie się
gdzie indziej! No, i jak ten niewdzięczny potwór może mi coś ta-
kiego robić!"
To, co Ellis proponuje, to po prostu przemyślenie tych ko-
lejnych irracjonalnych wykrzykników. Czy to rzeczywiście jest ok-
ropne, że partner interesuje się także kimś innym? Czy na pewno
chcę, żeby interesował się tylko mną? Co właściwie by z tego wy-
nikło i czy na pewno by mi się to podobało? A czy mnie samej nie
zdarza się interesować także kimś innym? Czy u mnie też zasługuje
to tylko na potępienie? No i poza tym, czy naprawdę nie mogę wy-
trzymać jego zainteresowania kim innym? Nie mogę czy nie chcę?
Właściwie dlaczego nie chcę tego wytrzymywać? I tak dalej. Propo-
zycja takich rozmyślań może budzić opór, jako sprzecznych z istotą
miłości, nic poddającej się przecież przyziemnemu rozsądkowi. No
cóż, odpowiedzieć można, że lepiej jest myśleć wtedy, kiedy jeszcze
jest o czym myśleć, kiedy może to jeszcze coś zmienić...
Udzielenie sobie odpowiedzi na takie pytania, rozmowa czy za-
miana ról z partnerem na pewno nie wyeliminują zazdrości z na-
szego związku. Ale całkowite usunięcie zazdrości wcale nie jest
konieczne (dla wielu osób mogłoby to być nawet smutne). Chodzi
jedynie o to, aby sprowadzić ją do rozmiarów, z którymi można so-
bie poradzić, oraz wynegocjować z samym sobą i z partnerem taką
postać wzajemnych kontaktów, która minimalizuje szansę pojawia-
nia się zazdrości, a przynajmniej jej szansę na zniszczenie naszego
związku. Problem z zazdrością polega bowiem nie na tym, żeby jej
nic było, lecz na tym, abyśmy to my nad nią panowali, nie zaś ona
nad nami.
R O Z D Z I A Ł 5
Związek przyjacielski
Ponura krzywa satysfakcji
Pułapki intymności
- aniołem być, czyli pułapka dobroczynności