Powróci³y wspomnienia: u kogo on móg³ szukaæ ukojenia jako nowo narodzony? Prawdopodobnie u nikogo.
Tengel zdj¹³ ca³kiem przykrycie i podniós³ swego synka. W izbie zapad³a zupe³na cisza. S³ychaæ by³o tylko s³abe sapanie, noworodek usi³owa³ otworzyæ oczy.
To mimo wszystko mój ch³opczyk, pomyœla³ Tengel. Bez wzglêdu na to jak wygl¹dasz, nawet jeœli jesteœ potworem, zas³ugujesz na moj¹ mi³oœæ i troskê. I, na Boga, ju¿ je zdoby³eœ!
Dziecku nareszcie uda³o siê otworzyæ oczy. Para b³êkitnych jak niebo œlepków bezradnie szuka³a czegoœ, na czym mog³aby siê zatrzymaæ, mrugnê³a na widok œwiat³a i znów siê zamknê³a. Od nowa rozleg³ siê p³acz.
Tengel zdo³a³ zauwa¿yæ jednak to, co najwa¿niejsze: niebieskie oczy i piêkn¹ twarz, która by³a dok³adn¹ kopi¹ jego w³asnego oblicza, lecz pozbawion¹ elementów dzikoœci i demonizmu, które jego czyni³y strasznym. S³ychaæ by³o, jak Tengel odetchn¹³ z ulg¹.
- Ona siê budzi - wyszepta³ ktoœ.
Z dzieckiem na rêku usiad³ przy Silje. Nie móg³ uwierzyæ w³asnym oczom, kiedy z jêkiem poruszy³a g³ow¹.
- Silje - powiedzia³ cicho. Myœla³ o swej w³asnej nieszczêœliwej matce i chcia³ daæ ¿onie poczucie bezpieczeñstwa, którego tamtej brakowa³o. - Wszystko dobrze, Silje. Zobacz, mamy cudownego ch³opczyka, kocham was oboje.
Prawie niewidoczny uœmiech przesun¹³ siê po jej twarzy. Stara³a siê otworzyæ oczy, nie mia³a jednak si³y.
- To przysz³o tak nieoczekiwanie - powiedzia³a niewyraŸnie. Nie zd¹¿y³am ci powiedzieæ.
- Nigdy nie umia³aœ dobrze rachowaæ - uœmiechn¹³ siê wzruszony. - Poprzednim razem te¿ nie uda³o ci siê w³aœciwie obliczyæ czasu i zaskoczy³aœ nas. Wtedy te¿ byliœmy nie przygotowani.
Znów obdarowa³a go dr¿¹cym uœmiechem.
- Zimno mi - szepnê³a.
Dziecko zabrano z powrotem do ko³yski, gdzie natychmiast znów zaczê³o p³akaæ. Tengel po³o¿y³ d³onie na ramionach ¿ony. Akuszerka przynios³a ko³drê i otuli³a Silje. Charlotta przysz³a z wrz¹tkiem i Tengel poprosi³, by sprowadzili Sol. Podczas gdy rozgrzewa³ Silje d³oñmi, wydawa³ dziewczynce polecenia:
- ZnajdŸ ¿ywokost. Tego potrzebujê najwiêcej. Trochê pokrzywy i przywrotnika. Znalaz³aœ? Dobrze. Teraz weŸ ¿o³êdzie. Nie masz? No có¿, nic siê na to nie poradzi. Ale masz chyba g³óg i owoce ja³owca? Dobrze. Czy zebra³aœ ju¿ teraz wszystko?
- Tak - odpowiedzia³a Sol.
- To dobrze. Panna Charlotta pomo¿e ci przyrz¹dziæ z tego napój.
Silje ³apczywie wypi³a wywar. Mia³a tak sucho w ustach, ¿e jêzyk przykleja³ siê jej do podniebienia.
W chwilê póŸniej by³a ju¿ na tyle silna, ¿e mog³a mówiæ i podziwiaæ noworodka. Trzyma³a Tengela za rêkê.
- Wiesz, nie œmia³am myœleæ o imieniu dla ma³ego. ¯adnego z naszych dzieci nie nazwaliœmy po nikim. Czy chcesz, ¿eby dosta³ imiê po twej matce?
- To niepotrzebne - uœmiechn¹³ siê Tengel. - Nazwaliœmy ju¿ po niej Liv. Mia³a na imiê Line.
- To dobrze. A twój ojciec?
Oczy Tengela pociemnia³y.
- Nie wiem, jak siê nazywa³, i nikomu nie warto dawaæ jego imienia. Ale twój ojciec? Nazywa³ siê Arngrim.
- Tak. Uwa¿am jednak, ¿e to brzmi trochê ciê¿ko. Co s¹dzisz o imieniu Are? Orze³ morski?
- Are to ³adnie. Silje... On nie ma ¿adnych oznak...
- Wspaniale! Musisz teraz zasadziæ nowe drzewo!
- Tak rozeœmia³ siê Tengel. - Teraz zasadzê wiêcej, tak by powsta³a z tego ca³a aleja, nie tylko grupa drzew na koñcu drogi.
By³ szczêœliwy, taki szczêœliwy. W skrytoœci dziêkowa³ Sol, ¿e wtedy go powstrzyma³a. Blisko by³o bowiem...
Dziewczynka sta³a w pobli¿u. Jak zawsze odczuwa³ z ni¹ ten nadnaturalny kontakt. Popatrzy³ na Sol.
- To siê mog³o Ÿle skoñczyæ.
Sol potrz¹snê³a przecz¹co g³ow¹.
- Hanna powiedzia³a kiedyœ, ¿e i ty, i Silje bêdziecie s³awni. Ty ju¿ jesteœ, ale ona jeszcze nie.
- A wiêc wiedzia³aœ, ¿e ona prze¿yje.
Przecie¿ Hanna tak mówi³a.
Hanna by³a dla Sol wyroczni¹.
- Dlaczego mi tego nie powiedzia³aœ? Czy nie wiesz, jak bardzo ja i Silje baliœmy siê w tym czasie?
- A czy byœ mi uwierzy³? Albo Hannie?
Tengel umilk³. Do rywalizacji z Hann¹ zawsze podchodzi³ ambicjonalne. Nie chcia³ siê przyznaæ, ¿e czu³ g³êboki respekt dla starej czarownicy.