Tam, gdzie ka-
mieni nie ma, grunt ma nieco inny kolor. Z oddali sprawia
to takie wra˝enie, jakby ktoÊ ziemi´ pokry∏ rysunkami.
Genialnie prosta metoda da∏a genialne rezultaty.
Pierwszy stopieƒ wtajemniczenia to obserwacja rysun-
ków z okalajàcych równin´ pagórków. W ten sposób mo˝-
18
Rysunki z równiny Nazca
19
na zobaczyç, jak jest ich wiele oraz jak ogromnà zajmujà
powierzchni´. Drugi stopieƒ – to spojrzenie na nie z pi´t-
nastometrowej wie˝y, którà za w∏asne pieniàdze przed
dwudziestu laty kaza∏a zbudowaç sama Maria Reiche. Ale
z wie˝y te˝ widaç stosunkowo niewiele – jeden rysunek,
który okreÊla si´ mianem ràk oraz kilka „pasów starto-
wych” – rysunków ochrzczonych tak przez Ericha von
Dänikena. W ˝adnym wypadku nie mo˝na jednak do-
strzec rozmachu i pi´kna przedziwnych deseni. W∏aÊnie
dlatego nale˝y wspiàç sińa trzeci stopieƒ wtajemnicze-
nia: na rysunki trzeba spojrzeç z lotu ptaka, a raczej z sa-
molotu.
Nieopodal p∏askowy˝u znajduje siĺotnisko, z którego
niewielkà, szeÊcioosobowà cessnà mo˝na oderwaç siód
ziemi i za kilkadziesiàt dolarów odbyç przesz∏o godzinnà
podró˝ ponad liniami. To prze˝ycie ca∏kiem unikatowe;
jedyne w swoim rodzaju. Porównaç je mo˝na tylko z oglà-
daniem panoramy Manhattanu z tarasu widokowego
okalajàcego iglicÉmpire State Building.
Jeden rysunek przypomina kangura. Inny przedstawia
prawie dwustumetrowà jaszczurk´. Jest te˝ oÊmiornica
i kilka mniejszych wyobra˝eƒ ptaków. Jest wspomniany
koliber i ma∏pa o ogonie zwini´tym w spiralóraz gigan-
tyczny pajàk. Równie˝ – pó∏ksi´˝yc i jedna quasi-ludzka
postaç przedstawiajàca chyba... kosmonaut´! Ale nawet
gdyby jej nie by∏o, Nazca i tak – zdaniem wspó∏wyznaw-
ców tego kierunku – by∏aby koronnym dowodem na kon-
takty Ziemian z przybyszami z innych planet.
Tak przynajmniej sàdzi Erich von Däniken – szwajcar-
ski hotelarz, który niechcàcy sta∏ siáutorem bestsellerów,
a przy okazji prorokiem czegoÊ w rodzaju nowej wiary.
Däniken – jak wiadomo – twierdzi, ˝e bogowie wyst´-
pujàcy w wielu mitologiach, sà przedstawicielami poza-
ziemskich cywilizacji, którzy w przesz∏oÊci wielokrotnie
mieli nawiedzaç Ziemi´. P∏askowy˝ Nazca to – jego zda-
20
niem – ich làdowisko, a rysunki z p∏askowy˝u majà byç czymÊ w rodzaju drogowskazów: by pozaziemskie pojaz-dy nie zb∏àdzi∏y i nie zgubi∏y drogi doprowadzajàcej do
ogrodu pe∏nego dojrza∏ych owoców. Do bezpiecznej bazy.
Do Nazca.
Tym bardziej ˝e w pobli˝u znajduje sićoÊ, co niektórzy
gotowi sà uznaç za kosmiczny znak drogowy – s∏ynny
Trójzàb z Paracas, zwany tak˝e Âwiecznikiem. Wyryso-
wany w stromym morskim brzegu, zarówno rozmiarem,
jak i technikà wykonania mo˝e kojarzyç siź naziemnymi
rysunkami z Nazca. Na dodatek, mimo ˝e Paracas dzieli
od Nazca 200 kilometrów, Âwiecznik-Trójzàb bezb∏´dnie
wskazuje kierunek, w jakim znajduje si´ tajemnicza rów-
nina. Czy jest to zbie˝noÊç przypadkowa, czy raczej Êwia-
dectwo jakiegoÊ wi´kszego projektu z przesz∏oÊci, na te-
mat przeznaczenia którego mo˝emy dziÊ ju˝ tylko speku-
lowaç?
Maria Reiche zna∏a poglàdy Dänikena. Kpi∏a z nich
i twierdzi∏a, ˝e szkoda czasu, ˝eby w ogóle o nich dysku-
towaç. Tak samo niech´tnie odpowiada∏a tylko na pyta-
nia, jakie zada∏em na temat jej domniemanej, hitlerowskiej
przesz∏oÊci. – Nie b´dó tym mówiç – broni∏a si´ jak mo-
g∏a. – Mam ju˝ 90 lat. JeÊli robi∏am kiedyÊ coÊ niew∏aÊci-
wego, to tu, w Nazca, znalaz∏am swój czyÊciec. Katorgà
pod tutejszym s∏oƒcem ju˝ to odpokutowa∏am.
Wićej nie uda∏o siź niej wyciàgnàç. Ale i to uwa˝am za
spory sukces. Us∏ysza∏em znacznie wićej, ni˝ normalnie
by∏a sk∏onna powiedzieç innym osobom. Te dwa, trzy krót-
kie zdania – sàdz´ – warto zachowaç dla potomnoÊci. Na
odchodnym przypomnia∏a mi jednak to co najwa˝niejsze.
– Niech pan nie zapomni napisaç – zawo∏a∏a z balkonu,
gdy by∏em ju˝ na hotelowym dziedziƒcu – ˝e te rysunki to
wenusjaƒski kalendarz.
– Jak go jednak rysowano? – skorzysta∏em z ostatniej
okazji.
21
Us∏ysza∏em:
– Tego, niestety, jeszcze nie wiadomo!
Gdy po kilku latach znowu zawita∏em w te strony,
dr Reiche ju˝ nie ˝y∏a. Na jej miejsce przyjechali du˝o
m∏odsi badacze z W∏och i Francji. Ale ich bieganie po
pampie z teodolitami i taÊmami mierniczymi nadal przy-
pomina∏o taniec bezradnoÊci. Moim zdaniem (zresztà nie
tylko moim) by∏o to nieustanne krćenie si´ w kó∏ko. Po-
goƒ za w∏asnym cieniem; smok nadal bezradnie po∏yka∏
wy∏àcznie swój w∏asny ogon.
– Widzisz – Jorge znów triumfowa∏. – Mówi∏em ci ju˝
kiedyÊ – oni po prostu musieli umieç lataç. Bo jak inaczej
mogli si´ porwaç na podobne przedsi´wzićie? Niedaleko
stàd znajdujà sićhullpas, kamienne wie˝e, do których
mo˝na si´ dostaç tylko od góry. Czyli ich mieszkaƒcy
w dalekiej przesz∏oÊci te˝ musieli umieç odrywaç siód
ziemi. Czy potrzebne ci sà jeszcze bardziej przekonywajà-
ce dowody?
Zdanie innych mieszkaƒców Nazca niewiele ró˝ni siód opinii mojego cicerone.