Historia wymaga pasterzy, nie rzeźników.

Była to uczennica, która natychmiast do niego podbiegła.
— Worlo, będę w Warowni z Lordem Horonem. Przynoś mi wszystkie wiadomości, które nadejdą na wieżę bębnów, będę wysyłał odpowiedzi bezpośrednio do Mistrza Bębnów.
Wezwał swoją złotą jaszczurkę ognistą, Kimi, posadził ją sobie na ramieniu i razem z Horonem ruszyli po szerokich schodach na lodowato zimny górny dziedziniec Fortu. Słyszał okrzyki, którymi powitano Lorda Groghe.
— Cóż się stało takiego ważnego, Horonie? — spytał, gdy tylko znaleźli się w zacisznym miejscu.
Horon przełknął ślinę.
— To wprost… ohydne… — obrzydzenie wykrzywiło mu twarz.
— Jakieś oszczerstwa fanatyków? — Sebell był zaskoczony.
Horon zadrżał. Otworzył drzwi do pięciobocznego pokoju, w którym zwykle pracował Lord Groghe. Na stole rozłożono rzeczy wandali. Grainger, zaufany zarządca Warowni Fort przeszukiwał jakieś juki.
— To! — Horon wskazał cienką broszurkę w brudnej okładce. Strony niedbale zeszyto nicią. Nozdrza młodego człowieka falowały ze wzburzenia i widać było, że najchętniej zapomniałby o tym, co przeczytał. Grainger również nie krył obrzydzenia.
Sebell pochylił się, by obejrzeć niefachowo wykonaną broszurkę. Najmłodszy uczeń Tagetarla zrobiłby to lepiej. Dużymi, grubymi literami, podobnymi do „B” na mapie przywódcy napastników, wypisano tytuł:, Jak Ohyda torturuje ludzi”. Tak, zdecydowanie pisała to ta sama ręka.
— Z–zajrzyj do środka, Sebellu! — Horon strzelił palcami, krzywiąc się ze wstrętem.
Sebell uniósł okładkę i tylko silna samokontrola nie pozwoliła mu jej natychmiast opuścić. Zrozumiał, czego Horon tak się brzydził. Rysunek był rzeczywiście odrażający. Widniały na nim ohydnie pokolorowane, dziwaczne rzeczy i coś, co wyglądało jak noże, przytrzymujące długie nacięcie. Podpis zamalowano. Pod spodem, tymi samymi czarnymi drukowanymi literami napisano: „Obnażone ludzkie ciało cierpiące na torturach. To samo może spotkać ciebie”.
— Tam są same takie rysunki. Obrzydliwe — stwierdził Horon. —Skąd mogli wziąć takie… takie rzeczy?
Niewzruszony Sebell przewrócił kilka kartek i znalazł rysunek, który skądś znał. Skomplikowane złamanie ludzkiej piszczeli — ciało zabarwione na nierealistyczny różowy odcień, odrażająco kontrastujący z bielą kości. Wiele obrotów temu widział taki przypadek w górskiej warowni. Podpis brzmiał: „Strzaskane od uderzenia”. Sebell zauważył numery stron, niemal niewidoczne pod odciskami brudnych paluchów, a przy samym obramowaniu obrazka napisy: „Ryc. 10” i „Ryc. 112”. Po sprawdzeniu wszystkich rysunków okazało się, że nie są ułożone po kolei — doszedł do wniosku, że broszurkę ułożono ze zdjęć zebranych bez żadnej myśli przewodniej, ale niewątpliwie wyjętych z fachowego medycznego tekstu, uzyskanego prawdopodobnie z bezdennych zasobów Assigi.
— Kimi… — Sebell nakierował łebek jaszczurki ku sobie, delikatnie gładząc ją po szyi. Napisał krótką notatkę na kawałku papieru i włożył go do tuby zawieszonej przy obroży stworzonka. — Zabierz to do Keity w Cechu Uzdrowicieli. Znasz ją. — Wyraźnie wyobraził sobie dyskretną czeladniczkę Oldivego. Malutka królowa zagruchała gardłowo i zniknęła.
— Dla nas może to być odrażające — powiedział Sebell i lekceważąco odsunął od siebie broszurkę — ale Uzdrowicielom się przydaje… kiedy nie służy do dezinformacji.
Horon zadrżał.
— Prawdopodobnie są to zdjęcia zabiegów chirurgicznych. Jeszcze ich dobrze nie rozumiemy — mówił Sebell, patrząc w oczy młodemu człowiekowi. — Twój dziadek umarł na atak wyrostka robaczkowego, który mógł zostać wycięty nawet w tamtych czasach przez Mistrza Uzdrowicieli. Znano wtedy takie operacje i zazwyczaj się udawały.
Pobladły Horon kiwnął głową na znak, że rozumie.
— Uzdrowiciele odzyskali bardzo wiele zaginionej lub źle rozumianej wiedzy — ciągnął Sebell. — Mistrz Oldive szkoli najbardziej utalentowanych uczniów i uczennice, by wykonywali zabiegi chirurgiczne, które znacznie przedłużą życie i poprawią nasze zdrowie.

Podstrony