7
ROZDZIAŁ III
A oto raz nocą, obudził Szaman Anhellego mówiąc mu: Nie spij, ale
chodź ze mną, albowiem są rzeczy ważne na pustyni.
Wdziawszy więc białą szatę Anhelli udał się za starcem, i szli przy blasku
gwiazd.
Niedaleko więc zaszedłszy ujrzeli obóz cały małych dzieciątek i pacholąt
gnanych na Sybir, które odpoczywały przy ogniu.
A we środku gromadki siedział pop na tatarskim koniu, mający u siodła
dwa kosze z chlebem.
I zaczął owe dzieciątka nauczać podług nowéj wiary ruskiej i podług no-
wego katechizmu.
I pytał dzieci o rzeczy niegodne, a pacholęta odpowiadały mu przymilając
się, albowiem miał u siodła kosze z chlebem i mógł je nakarmić; a były
głodne.
Więc obróciwszy się ku Anhellemu Szaman rzekł: Powiedz! nie przebrał-
że miary ten ksiądz zasiewając złe ziarno i każąc czystość dusz tych ma-
leńkich?
Oto zapomniały już płakać po matkach swoich i tu się wdzięczą do chleba
jak małe szczeniątka; szczekając rzeczy złe i które są przeciwko wierze.
Powiadając, że car jest głową wiary i że w nim jest Bóg i że nic nie może
rozkazać przeciwko Duchowi świętemu, nakazując nawet rzeczy podobne
zbrodniom, albowiem w>nim jest Duch święty.
Użyję więc przeciwko temu księdzu ognia niebieskiego, aby go spalić, i
stracę go w oczach dzieciątek.
A skoro wyrzekł Szaman słowo przekleństwa, zapalił się ów pop na ko-
niu, i wyszły mu z piersi płomienie, które się złączyły w powietrzu nad
głową.
8
I przelękniony koń unosić go zaczął po stepie palącego się; a potem wzdrygnąwszy się zrzucił z siebie węgiel siedzący na siodle do ostatka.
A oto na owem próchnie człowieka chodziły skry..... jak owe iskierki,
które są na spalonym papierze błędne i snujące się w różne strony.
Przybliżywszy się więc Szaman ku dzieciątkom rzekł: Nie lękajcie się;
Bóg z wami.
Ogień przestraszył was jak gołąbki śpiące, aleście zasypiały w domie po-
żaru i ciałka wasze już więdły.
I wyciągały do starca rączki owe dzieciny krzycząc: Staruszku, weź nas z
sobą!
I rzekł Szaman: Gdzież Was zaprowadzę? Oto ja idę w drogę śmierci;
chcecież, abym was wziął i ukrył pod płaszczem i wysypał was z poły
mojej przed Panem Bogiem?
Odpowiedziały mu dzieciątka: Weź nas i zaprowadź nas szerokiemi go-
ścińcami aż do matek naszych.
I wszystkie krzyczéć zaczęły z wielką dumą: My Polaki, odprowadź nas
do ojczyzny i do matek naszych - aż Szaman począł płakać uśmiechając
się...
I nie mógł odejść, bo mu jedna dziecina usnęła na płaszczu, i na pole
płaszcza jego, wtenczas gdy rozmawiał.
A przybywszy Kozacy patrzali w zadumieniu na owe dzieło; i zaczęli od-
ganiać dzieciątka od ludzi obcych, nie śmiejąc jednak bić żadne pamiętni
na ów ogień.
9
ROZDZIAŁ IV
I przechodził Szaman z Anhellim pustemi drogami Syberyi, gdzie stały
turmy.
I widzieli twarze niektórych więźni przez kraty patrzących się na niebo
smutne i blade.
A przy jednej z onych turm spotkali ludzi niosących trumny i zatrzymał je
Szaman każąc otworzyć.
Więc gdy zdjęto trumien wieka, wzdrygnął się Anhelli widząc, że umarli
byli jeszcze w łańcuchach, i rzekł: Szamanie, oto się boją, żeby nie
zmartwychwstali ci umęczeni.
Obudź którego z nich, albowiem masz siłę cudów; obudź tego starca z si-
wą brodą i z białemi włosami: bo mi się zdaje, żem go znał żywym.
A Szaman spojrzawszy surowo rzekł: Cóż więc? Oto go wskrzeszę, a ty
go znów zabijesz. Zaprawdę i dwa razy go wskrzeszę i dwa razy od ciebie
śmierć weźmie.
Lecz niech będzie, jak żądasz, abyś wiedział, że śmierć nas ochrania od
smutków, które już się były w drogę ku nam wybrały, a znalazły nas ma-
rtwémi.
Tak mówiąc spojrzał Szaman na starca w trumnie i rzekł:
Wstań! A ciało w łańcuchach podniosło się i usiadło, patrząc się na ludzi
jak człowiek spiący.
A poznawszy go wtenczas Anhelli rzekł: Witaj, człowieku możny niegdyś
w radzie i jeden z najmędrszych.
Cóż więc przywiodło ciebie w więzieniu, abyś się spłaszczył przed wła-
dzą i uczynił owe wyznanie winy, o którém słyszeliśmy?
10
Dlaczego zaparłeś się serca twojego i przeszłości twojéj? Czy ci mękami odebrano rozum i pamięć? Coźeś uczynił!
Zaszkodziłeś nam; albowiem dziś mówią do nas ludzie obcy: Oto prze-
wodnicy wasi zapierają się i zmieniają serca dla narodu, a tylko ludzie
mali trwają w stałości.
Ta więc stałość małych uporem jest, gdy ludzie pierwsi w narodzie uznają
błąd swój nie spodziewając się nawet przebaczenia.
A gdy to mówił Anhelli, stało się podług słów Szamana, że wskrzeszony
ów jęknąwszy umarł na nowo.
Rzekł więc Szaman: Zabiłeś go, Anhelli, powtarzając ludzkie obmowy i
oszczerstwo, o którem nie wiedział przed śmiercią.
Lecz ja go wskrzeszę raz drugi, a ty się strzeż, abyś go powtórnie o śmierć
nie przyprawił.
To powiedziawszy zbudził umarłego, i podniósł się ów człowiek w trum-
nie łzy wylewając z otwartych powiek.
I rzekł doń Anhelli: Przebacz, bom nie wiedział, że mówię obmowę i
oszczerstwo.
Oto widziałem cię w radzie narodu z bratem twoim, i widziałem wasze
dwie głowy zawsze razem, a białością podobne dwóm gołębiom, które ra-
zem zlatują na proso.
Bo zaprawdę, że Jak dwaj gołębiowie zlatywaliście na urnę projektów i
wyniszczaliście ziarno praw; a na plewy wasze zlatywali się maleńcy
wróblowie świergocąc o rzeczach mniejszej wagi.
Przebacz mi, że was równam ptakom Bożym i rzeczom błahym; ale bia-
łość wasza i prostota tak każe.
O nieszczęśliwi! oto jeden na cmentarzu sybirskim szuka spocznienia, a
drugi leży pod różami i cyprysami Sekwany. Biedni gołębiowie i rozłą-
czeni i umarli!