Historia wymaga pasterzy, nie rzeźników.


Ale nasi my�liciele s�dz�, �e �atwiej jest zaprzecza� istnieniu spo�ecze�stwa
i utrwala� sw� swobod� w naszym ignoruj�cym je �nie.
By ujrze�, u�wiadomi� sobie sw� tw�rczo��, musimy powi�za� j� z jakim�
umys�owym kszta�tem: -. gdy nie opieramy si� na prowadz�cym nas ku
rzeczywistym czynom micie, musimy pa�� ofiar� jednego z tych ukszta�towa�
minionej kultury, z kt�rych sk�ada si� atmosfera umys�owa. Gdyby �wiat by�
dzie�em czystej przez samowol� dzia�aj�cej ja�ni, gdyby spo�ecze�stwo sk�ada�o
si� z posiadaj�cych nadprzyrodzon� moc nad �wiatem mag�w, gdyby �ycie by�o
tylko czyim� snem, kontemplacj�, nasze ja mog�oby swobod� sw� znajdowa� nie
wychodz�c z siebie. Dzi� - t�umacz�c j a nasze za pomoc� wytwor�w my�li i
kultury, nale��cych do innych epok, osi�gamy istotnie to tylko jedno, �e
w�asne nasze ja staje si� legend�, kt�r� mo�na opowiada�, o kt�rej mo�na
marzy�.
Kto nie powi��e dzi� u nas swego �ycia z Polsk� robotnicz�, polsk� prac�,
d�wigaj�c� sam� siebie z niewoli, kto nie b�dzie my�la�, pracowa�, �y� dla tej
Polski - spo�ecze�stwa swobodnych robotnik�w, zdolnych kierowa� samoistnie sw�
prac� na najwy�szym mo�liwym dzi� poziomie techniki, zdolnych znie�� pe�n�
samowiedz� tego swego twardego �ycia, wydoby� z niego �wiat poezji i pi�kna, -
temu �ycie up�ynie na snuciu legend, na karmieniu krwi� sw� widm i cieni�w.
M�oda Polska - to jest w�a�nie ten mit ojczyzny swobodnej pracy,
najdojrzalszego prawa, najpromienniejszej my�li: to jest to pobojowisko, na
kt�rym ka�dej chwili mo�e stan�� my�l, dusza, ca�a istota ka�dego z nas, by w
s�o�cu walki ku� dla swych najg��bszych t�sknot, dla swej wewn�trznej swobody
nie ba�niowe, lecz rzeczywiste z cia�a i krwi zwyci�stwo. Praca dla Polski
swobodnych robotnik�w, albo bezp�odne przemijanie: �ycie pe�ne znaczenia i
tre�ci, �ycie tw�rcze i zwyci�aj�ce - lub beznadziejne b��kanie si� w�r�d
rozpadaj�cych dusze upior�w. Tak stoi kwestia.
���������������������������������������
[ 1 ] * Charakterystyczn� niezmiernie jest rzecz�, �e w filozoficznych
pracach modernist�w katolickich post�powe, nowoczesne pojmowanie j�zyka,
zrozumienie dogmatyzuj�cej roli, jak� odgrywa on w umys�owym �yciu, - zajmuje
bardzo wybitne miejsce. Trzeba pami�ta�, �e kardyna� Newman zajmowa� pod tym
wzgl�dem jaz stanowisko bardzo dobitne i z duchem nowoczesnej my�li zgodne.
Dzisiaj Henn" Bergson i w tej dziedzinie jest mistrzem, kt�rego szkole podda�
si� musi ka�dy umys�, pragn�cy sta� na poziomie wsp�czesnej europejskiej
kultury. Gdy pisz� to, z prawdziw� rozpacz� my�l�, �e wszystko to znowu
zostanie poczytane za m�j paradoks, za ch�� popisania si� czym� oryginalnym,
�e zn�w jaki� pan J�zef Kotarbi�ski przeciwstawi temu wszystkiemu sw�
filozofi� z Uriela Acosty, a przecie� tu na zachodzie przenikaj� te rzeczy po
prostu w krew i nerwy k� wykszta�conych, przecie� ju� przeci�tni - byle nie
polscy - dziennikarze w stylu swym, sposobie pisania zdradzaj� wp�yw
Bergsonowskiej krytyki j�zyka. Trzeba przyzna�, �e na og� moderni�ci
katoliccy przyczynili si� niezmiernie do pog��bienia przeci�tnej kultury
filozoficznej inteligentnych k� europejskich, zmusili, oni szerokie kr�gi
europejskiej publiczno�ci do przedyskutowania i przemy�lenia najistotniejszych
zagadnie� psychologii, filozofii, teorii poznania. Ludzie, kt�rzy ucz� si�
my�le� na pracach Newmana, kt�rzy przemy�l� jego przet�umaczon� niedawno na
j�zyk francuski Grammaira de fassentiment, s� raz na zawsze zabezpieczeni od
wulgarnych z�udze� naiwnej my�li, nieustannie na ka�dym kroku wik�aj�cej si� w
samorzutnie stwarzanym fetyszyzmie poj�ciowym. Gdy po pismach modernist�w,
Newmana, Tyrrela, Blondela, le-Roy przechodzi si� - dajmy na to - do
protoko��w obrad niemieckiego kongresu socjaldemokratycznego - smutnych
do�wiadcza si� wra�e�. Pani R�a Luksemburg sformu�owa�a niedawno pogl�d, �e
a� do zwyci�stwa proletariatu - my�l socjalistyczna nie mo�e czyni� post�p�w
po za Marksa. Straszne jest zaniedbanie umys�owe k�, w kt�rych tego rodzaju
karykaturalne twierdzenia s� mo�liwe i nie o�mieszaj� na zawsze tych, co je
wyg�osili. Przypominaj� si� najzjadliwsze wycieczki Chamberlaina przeciwko
ewolucjonistycznej teorii poznania, kt�ra wyprowadza automatycznie z ciemnoty
wiedz� prawdy. Pracy wi�c, kt�rej my�liciele wszystkich kierunk�w dokonywuj�
sami nad sob�, zrzekaj� si� marksi�ci typu R. Luksemburg - (a nie jest p.
Luksemburg w tym swoim twierdzeniu ani odosobnion�, ani oryginaln�) - na rzecz
dziejowej dialektyki. Rozw�j ekonomiczny my�li za nich. Jerzy Plechanow z
g��bok� pogard� traktuje "chaotyczne" pisma Sorela. Jest to ca�kiem szczere.
Struktura umys�owa Plechanowa jest ca�kiem niewsp�miern� z umys�em,
posiadaj�cym tak wybitnie post�powe wyszkolenie, jak Jerzy Sorel, jedyny dzi�
pisarz socjalistyczny, kt�rego miejsce w historyi my�li ludzkiej jest
zabezpieczone.
[ 2 ] ** Rozbie�no�� pomi�dzy moim punktem widzenia, a zapatrywaniami
wymienionych w tek�cie my�licieli rosyjskich polega na tym, �e nie analizuj�
oni poj�cia "spo�ecznie zorganizowane", lecz na nim poprzestaj�, �e tworz� oni
sobie z tego spo�ecznego do�wiadczenia pewien rodzaj b�stwa. Niedostrzegalnie
przerasta ono u nich w "panpsyche". Z mitologi� t� nie mam nic wsp�lnego. Z
uznania �wiata zewn�trznego za wynik spo�ecznego wsp�ycia wynika to tylko
nast�pstwo, �e wsp�ycie ludzkie jest faktem pierwotnym, �e jedynie przez
jego analiz� posuwamy naprz�d spraw� poznania. Dla tego te� nie pojmuj�, jak
mo�na dostrzega� r�nic� pomi�dzy materializmem dziejowym, jako socjologi�, a
jak�� tam niezale�nie i na zewn�trz niego istniej�c� filozofi�. Je�eli
spo�eczne wsp�ycie cz�owieka nie jest �r�d�em zrozumienia wszystkich
warto�ci psychicznych i intelektualnych, kt�re ukazuj� si� nam jako �wiat
naiwnego postrzegania, �wiat religii, moralno�ci, nauki, sztuki - materializm
dziejowy jest pomy�k�. To nie znaczy, abym ja twierdzi�, jak to zdaje si�

Podstrony