X


Historia wymaga pasterzy, nie rzeźników.

Nagle podniósł gwałtownie rękę i nakazał, by się zatrzymali. Przemknął koło nich i skierował się z powrotem na przebyty już odcinek szlaku. Skinął na Baru i Roalda, by ruszyli za nim. Zeskoczyli błyskawicznie z koni, rzucając wodze Lauriemu i Jimmy'emu. Arutha spoglądał za siebie, zastanawiając się w duchu, co ujrzał Martin. Jimmy natomiast nie spuszczał wzroku ze szlaku przed nimi.
Martin i dwaj pozostali wrócili po chwili, a wraz z nimi pojawiła się jeszcze jedna spokojnie idąca postać. Arutha podniósł gwałtownie głowę, lecz natychmiast się uspokoił, gdy rozpoznał Galaina.
Atmosfera towarzysząca ich wyprawie była tak przygniatająca, że rozmawiając, podświadomie ściszali głosy, aby nie zdradziło ich echo pośród skalnych ścian. Arutha przywitał Elfa.
– Już myśleliśmy, że się nie pojawisz.
– Komendant wysłał mnie w kilka godzin po waszym odejściu. Mam kilka spraw do przekazania. Otóż, gdy udało się w końcu odnaleźć gwali Apallę, podał dwie istotne wiadomości. Po pierwsze, w okolicach jeziora zamieszkuje dzika i okrutna bestia. Z opisu gwali trudno było wywnioskować, co to takiego. W każdym razie Tomas błaga, abyście zachowali najdalej posuniętą ostrożność. Po drugie, jest inne wejście do Moraelin. Uznał, że jest to na tyle ważne, aby wysłać mnie za wami. – Galain uśmiechnął się. – A poza tym uważałem, że nie zaszkodzi sprawdzić, czy ktoś was nie śledzi.
– A było tak? Galain skinął głową.
– Niecałe półtora kilometra na północ od naszych lasów wasz szlak przecięło dwóch zwiadowców moredheli. Znaczyli wasz szlak i jeden z nich z pewnością pobiegłby naprzód, żeby ostrzec swoich, gdy zbliżylibyście się do Moraelin. Dołączyłbym do was znacznie wcześniej, ale musiałem się upewnić, że nie uciekną. Teraz nie ma już żadnego ryzyka. – Martin pokiwał ze zrozumieniem głową, wiedząc dobrze, że Elf zabił ich natychmiast, nie dając najmniejszej szansy na podniesienie alarmu. – Innych śladów nie było.
– Wracasz? – spytał Martin.
– Tomas dał mi wolną rękę. Skoro dotarłem aż tutaj, nie ma wielkiego sensu, bym wracał. Równie dobrze mogę pójść z wami. Nie wolno mi co prawda przekroczyć granicy Szlaku Beznadziei, ale zanim tam dotrzemy, jeden łuk więcej może się przydać.
– Zatem witaj – powiedział Arutha.
Martin wskoczył na konia, a Galin pobiegł przodem, aby sprawdzać szlak przed nimi. Ruszyli szybko w górę. Mimo że wczesne lato było ciepłe, bliskość wodospadu sprawiała, że owiał ich przejmujący chłód. Na tej wysokości poza najgorętszymi miesiącami lata, do których było jeszcze ładnych parę tygodni, grad i śnieg nie należały wcale do rzadkości. Noce były wilgotne, ale niezbyt zimne, czego się obawiali, obozując bez rozpalania ognia. Elfy przygotowały im prowiant na drogę:
suszone mięso, suchary z mąki orzechowej i suszonych owoców, co było pożywieniem sycącym, lecz prawie pozbawionym smaku. Szlak wiódł trawersem skalistej ściany i dochodził do wysoko położonej łąki, skąd rozciągał się wspaniały widok na dolinę. Błyszczące srebrzyście w popołudniowym słońcu wody jeziora uderzały łagodnie o brzegi. Poza śpiewem ptaków i delikatnym szelestem wiatru w koronach drzew panowała absolutna cisza. Jimmy rozglądał się dookoła.
– Jak to możliwe... jak to możliwe, żeby dzień był taki piękny, gdy przed nami tylko kłopoty i niebezpieczeństwa?
– Zapamiętaj sobie jedno o żołnierce, chłopcze – powiedział Roald. – Jeśli już zdecydowałeś się na ryzyko utraty życia, nie ma sensu umierać w deszczu, zimnie i na głodniaka, chyba że to jest absolutnie niezbędne. Ciesz się słońcem. To podarunek od losu.
Napoili konie. Po krótkim, przyjętym z ulgą przez wszystkich wypoczynku ruszyli dalej. Bez trudu odnaleźli ścieżkę na północ od jeziora, o której wspomniał Calin. Była bardzo stroma i poruszali się po niej z trudem.
Słońce chyliło się ku zachodowi, gdy Galain wrócił z wiadomością, że niedaleko przed nimi znajduje się obiecująco wyglądająca jaskinia, w której bez obawy będą mogli rozpalić ogień.
– Zakręca dwa razy, a powietrze ciągnie ku górze, więc dym ucieknie przez szczeliny wysoko nad nami. Martin, jeśli wyruszymy natychmiast, powinniśmy jeszcze coś upolować nad brzegiem jeziora.
– Tylko nie polujcie zbyt długo – ostrzegł Arutha. – A jak będziecie wracali, dajcie znak krakaniem kruka, które tak dobrze naśladujesz, w przeciwnym razie możecie się nadziać na ostrze miecza.
Martin skinął głową i oddał wodze Jimmy'emu.
– Wrócimy najpóźniej dwie godziny po zachodzie słońca – powiedział. Nie zwlekając skierowali się z Galainem ku jezioru.
Roald i Baru stanęli na szpicy i po około pięciu minutach jazdy odnaleźli jaskinię, o której wspomniał Galain. Miała równe, gładkie dno, była dość obszerna i nikt jej nie zamieszkiwał. Jimmy ruszył w głąb i stwierdził, że po prawie trzydziestu metrach zwęża się gwałtownie. Dawało im to pewność, że ewentualnych niespodziewanych gości mogli oczekiwać tylko od strony głównego wejścia. Laurie i Baru nazbierali szybko suchych gałęzi i po chwili płonął już pierwszy od wielu dni ogień. Z oczywistych powodów nie mógł być duży, ale był i dawał przyjemne ciepełko. Jimmy, Arutha i pozostali ułożyli się wygodnie w oczekiwaniu na powrót Martina i Galaina.
Martin i Elf polowali z zasiadki. Nazbierali w pobliskim lesie gałęzi i liści i zbudowali naturalnie wyglądającą kryjówkę. Byli pewni, że dojrzą każde zbliżające się do wody zwierzę, a sami pozostaną nie zauważeni. Leżeli pod wiatr od strony jeziora w całkowitym milczeniu. Mniej więcej po pół godzinie usłyszeli odgłos kopyt u podnóża skały.

Podstrony

Drogi użytkowniku!

W trosce o komfort korzystania z naszego serwisu chcemy dostarczać Ci coraz lepsze usługi. By móc to robić prosimy, abyś wyraził zgodę na dopasowanie treści marketingowych do Twoich zachowań w serwisie. Zgoda ta pozwoli nam częściowo finansować rozwój świadczonych usług.

Pamiętaj, że dbamy o Twoją prywatność. Nie zwiększamy zakresu naszych uprawnień bez Twojej zgody. Zadbamy również o bezpieczeństwo Twoich danych. Wyrażoną zgodę możesz cofnąć w każdej chwili.

 Tak, zgadzam się na nadanie mi "cookie" i korzystanie z danych przez Administratora Serwisu i jego partnerów w celu dopasowania treści do moich potrzeb. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

 Tak, zgadzam się na przetwarzanie moich danych osobowych przez Administratora Serwisu i jego partnerów w celu personalizowania wyświetlanych mi reklam i dostosowania do mnie prezentowanych treści marketingowych. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

Wyrażenie powyższych zgód jest dobrowolne i możesz je w dowolnym momencie wycofać poprzez opcję: "Twoje zgody", dostępnej w prawym, dolnym rogu strony lub poprzez usunięcie "cookies" w swojej przeglądarce dla powyżej strony, z tym, że wycofanie zgody nie będzie miało wpływu na zgodność z prawem przetwarzania na podstawie zgody, przed jej wycofaniem.