Obserwował, mierzył i starał
się robić wszystko, co mógł - zapewne z uwagi na to, że ktoś inny niósł ciężar jego
mikroskopijnego ciała. Mimo to największą część uwagi poświęcał zagadnieniu
rozmiarów. Założył, że to on uległ miniaturyzacji - na razie nie zastanawiał się nad tym,
w jaki sposób, ani nad faktem, że jego stan jest sprzeczny z kilkoma prawami fizyki. Z
pewnością jednak nie chciałby spędzić reszty życia, zmniejszony do rozmiarów okrucha.
Androidy czasami żyją długo, bardzo długo.
Z drugiej strony, było możliwe, że to Lando i jego sędziwy towarzysz, gwałcąc kilka
innych praw fizyki, w tajemniczy sposób urośli. Vuffi Raa nie sądził, że musi pytać ich o
to, co sądzą na temat takiej hipotezy.
Jego rozważania zostały przerwane przez tę część świadomości, która zajmowała się
obserwacjami. Westchnąwszy cicho w mechanicznym duchu, przygotował się na jeszcze
jeden trud kolejnej rozmowy.
- Mistrzu, chyba korytarz zaczyna lekko zakręcać.
- Nie tak głośno, Vuffi Raa! Zakręcać? - Lando rozejrzał się na boki. Niczego nie zauważył.
Widocznie promień krzywizny musiał być duży. Nagłe przyszła mu do głowy pewna myśl.
- Jak bardzo? I kiedy zatoczy pełne koło? W pewnym miejscu musi złączyć się sam z
sobą, a my powinniśmy zauważyć, w którym. I to bez względu na to, czy obróci się to
naszą korzyść, czy niekorzyść.
- Nie sądzę, mistrzu... Nigdy nie przestaliśmy się zagłębiać. Zjeżdżamy cały czas coraz
niżej, jakby po gigantycznej spirali.
- Coś takiego! Jak szybko? - powtórzył Calrissian. Stary Tok przysłuchiwał się ich rozmowie
z dziwnym wyrazem pozbawionej oczu twarzy. — Jaką średnicę może mieć ta spirala?
- Według czyjej skali? Lando zachichotał.
- Dobre pytanie. Niech będzie według mojej, jeżeli nie masz nic przeciwko temu. I tak
musiałbym to przeliczyć, prawda?
Vuffi Raa powstrzymał się od stwierdzenia - i to tylko dlatego, że rozmowa była zajęciem
wprost nieprawdopodobnie nudnym - że dotychczas Lando nie bardzo radził sobie z
obliczeniem czegokolwiek. Zamiast tego podzielił albo pomnożył przez mniej więcej
sześćdziesiąt wszystkie dane, jakich dostarczały mu czujniki.
- W tej chwili jakieś dziesięć klików. Opada sto metrów na każde trzydzieści
kilometrów.
- Potrafisz ocenić, jak szybko ta rzecz się porusza?
- Około dwudziestu kilometrów na godzinę. Spirala opada o jeden poziom co każdą
dwudziestą trzecią część okresu obrotu planety.
Podróż ciągnęła się chyba bez końca. Mijała godzina za godziną.
Vuffi Raa pierwszy zauważył, że wygląd ścian uległ dostrzegalnej zmianie.
- Mistrzu. Proszę, zwróć uwagę, że przez ściany zaczyna być coś widać.
- Widzę. - Lando wbił spojrzenie w jaśniejące ściany. Tam, gdzie jeszcze przed chwilą
panowały nieprzeniknione ciemności, zaczynały pojawiać się jakieś formy i kształty.
Odnosił wrażenie, że jedzie autostradą, która niedługo ma się wyłonić z tunelu,
poprowadzonego pod wierzchołkiem góry. - Nareszcie wydostaliśmy się z tej piramidy!
Jesteśmy teraz pod nią!
88
@
Lando Calrissian i Myśloharfa Sharów
ROZDZIAŁ XVI
Odbyli wyprawę do samego serca planety.
Ściśle biorąc, mijało to się z prawdą, jak Vuffi Raa nie omieszkał od razu zauważyć, ale
Lando nie miał nic przeciwko tej metaforze. Wręcz przeciwnie, bardzo mu się podobała.
Geologiczne warstwy, które mijali i oglądali, pochodziły -jak twierdził mały android - z
okresu, kiedy na Rafie Pięć dopiero budziło się życie. Stwardniałe na kamień złoża,
uformowane przez żyjące w morzach i oceanach mikroskopijne organizmy, których na
próżno byłoby szukać teraz na prastarej, spalonej słońcem powierzchni planety, przeplatały
się z blokami zastygłej lawy, jaka wypłynęła kiedyś z wnętrz wulkanów. Vuffi Raa, który
był obdarzony znakomitym wzrokiem - możliwe, iż zawdzięczał go miniaturyzacji - raz
po raz wskazywał i objaśniał w najdrobniejszych szczegółach wszystko, co widział za
przezroczystą ścianą.
- A teraz oglądamy... mistrzu... pozostałości po pierwszych koloniach jednokomórkowców...
prapraprzodków stworzeń wielokomórkowych.
- Nie nazywaj mnie mistrzem, zwłaszcza kiedy bawisz się w nauczyciela. Chcesz coś
zjeść, Mohsie?
Lando zaczął szperać po kieszeniach ocieplanej kurtki, poszukując wody i skondensowanych
racji żywnościowych. Vuffi Raa niczego takiego nie potrzebował, ale starzec zdumiał
Calrissiana, zadowalając się wypiciem łyka wody z plastikowej manierki.
Od wielu godzin prastary Naczelny Śpiewak Toków nie wypowiedział ani słowa. Sprawiał
wrażenie osoby pogrążonej w zadumie. Zachowywał się tak, jakby przysłuchując się
wszystkiemu, o czym opowiadał Vuffi Raa, usiłował przeniknąć ciemności. Lando nie
potrafiłby powiedzieć, czy staruszek w ogóle coś rozumiał z paleontologicznych rozpraw,
nieustannie wygłaszanych przez zminiaturyzowanego androida.
- Jeżeli oglądamy ślady powolnego, ale ciągłego rozwoju mikroorganicznego życia, czy
to nie oznacza, że kierujemy się ku powierzchni planety? - zapytał młody hazardzista,
zwracając się do Vuffi Raa.
- Wręcz przeciwnie... mistrzu... nasz korytarz już od dawna biegnie poziomo... i prosto....
Podróżujemy po przekątnej geologicznych warstw... które się wypiętrzyły.
Z jakiegoś powodu fakt ten zaniepokoił Calrissiana. Lando żałował, że mały robot nie
informował go cały czas o kierunku podróży. Co więcej, czuł się niemal tak, jakby...
jakby...
- Wybrali świadomie właśnie taką trasę, prawda? - zapytał. -Żebyśmy mogli oglądać
wszystko, co oglądamy?
- Oni, kapitanie? - odezwał się Mohs, wprawiając hazardzistę w osłupienie.
Starzec już dawno odkrył, że może podróżować ruchomym chodnikiem równie dobrze