Historia wymaga pasterzy, nie rzeźników.

Policjanci ubrani w swoje mundury byli oceniani przez badanych jako lepsi, inteligentniejsi, uczciwsi, bardziej pomocni i bardziej w porządku niż ci sami mężczyźni ubrani po cywilnemu.
 
wego. Ofiarą może być ktokolwiek, choć najczęściej staje się nią starsza, samotnie mieszkająca osoba.
Intrygę rozpoczyna pojawienie się przed drzwiami ofiary oszusta przedstawiającego się jako kontroler banku. Wszystko w jego wyglądzie przemawia za tym, że jest to właściwa osoba na właściwym miejscu - poważny bankowiec w garniturze ciemnym (nawet rano i w lipcu), ciężkawym, choć dobrze skrojonym, raczej klasycznym niż krzykliwie modnym. Jego buty lśnią nienagannie, a biała koszula w dyskretne paski kontrastuje z ciemnym, starannie zawiązanym krawatem. Ten ze wszech miar budzący zaufanie biznesmen wyjaśnia przyszłej ofierze (powiedzmy, samotnej wdowie, śledzonej przed dwoma dniami, kiedy wracała z banku), że jest zawodowym kontrolerem bankowym i że w trakcie rutynowego sprawdzania rachunkowości wykrył jakieś podejrzane nieprawidłowości przy księgowaniu jej konta w banku. Jest prawie pewien, że to sprawka pewnego niższego urzędnika w banku, który, jak się wydaje, dopuszcza się drobnych fałszerstw przy księgowaniu prowadzonych przez siebie wpłat i wypłat z kont bankowych. Wygląda na to - tłumaczy ofierze - że jej konto bankowe również padło ofiarą tego drobnego oszusta. Jednak trudno to stwierdzić z całą pewnością, dopóki nie ma jednoznacznych dowodów. Łatwo byłoby je uzyskać, gdyby właścicielka konta zechciała wycofać na jeden dzień, a właściwie na kilka godzin, wszystkie swoje oszczędności z banku. Dzięki temu można byłoby sprawdzić, czy podejrzewany urzędnik faktycznie będzie próbował sfałszować zapis tej operacji.
Bardzo często "kontroler bankowy" wygląda tak nobliwie i tak dalece budzi zaufanie, że ofierze nawet do głowy nie przyjdzie, by go podejrzewać i sprawdzić jego historyjkę dzwoniąc do banku. Zamiast tego godzi się ona na współpracę, jedzie do swojego banku, wyciąga pieniądze i wraca z nimi do domu, czekając na wiadomość, czy oszust wpadł w zastawioną nań pułapkę. Wiadomość nadchodzi - przynosi ją umundurowany strażnik bankowy informując, że podejrzenia okazały się jednak niesłuszne i że transakcje na jej - ofiary - rachunku nie były obiektem żadnych machinacji. Kontroler bankowy reaguje na to z wyraźną ulgą i dziękuje "strażnikowi", a ponieważ jest już po godzinach urzędowania i bank jest zamknięty, proponuje ofierze zaoszczędzenie jej kłopotu i odesłanie pieniędzy do banku za pośrednictwem strażnika. Wśród pełnych ulgi uśmiechów, podziękowań i uścisków dłoni "strażnik" opuszcza dom z pieniędzmi, po dalszych zaś kilkunastu minutach przyjaznych komentarzy i pożegnań, opuszcza dom i "kontroler". Dopiero po kilku dniach ofiara dowiaduje się, że "strażnik" był równie fałszywy, jak "kontroler", że była to para zawodowych oszustów, którzy - za pomocą dobrze zestrojonych oznak autorytetów - wyłudzili jej pieniądze i zniknęli z nimi na zawsze.
 
Samochody
 
O wysokim statusie społecznym świadczą nie tylko ubrania, ale i takie symbole, jak biżuteria czy kosztowne samochody - szczególnie ważna oznaka pozycji społecznej w zafascynowanej samochodami Ameryce. Jak pokazują systematyczne obserwacje prowadzone w rejonie zatoki San Francisco, posiadacze prestiżowych samochodów spotykają się ze szczególnymi oznakami uszanowania ze strony swych ziomków. Jeżeli jakiś kierowca zwyczajnego, przeciętnego samochodu marudzi spóźniając się z ruszeniem przy zmianie świateł, niemal wszyscy stojący za nim niecierpliwie naciskają na klakson, większość nawet dwa razy, niektórzy nawet stukają własnym zderzakiem w jego zderzak. Jeżeli jednak tak samo marudzi z ruszeniem kierowca nowego, bardzo luksusowego samochodu, połowa innych kierowców czeka cierpliwe aż ruszy, nawet nie dotykając klaksonu (Doob i Gross, 1968).
Ci sami badacze pytali później swoich studentów, jak zachowaliby się w takiej sytuacji. W porównaniu z rzeczywistymi wynikami obserwacji, studenci mocno niedoceniali własnej powściągliwości w przypadku kierowcy marudzącego w luksusowym samochodzie, natomiast studenci płci męskiej skłonni byli wręcz sądzić, że szybciej zatrąbią na samochód luksusowy, niż na zwyczajny. Owo niedocenianie dobrze pasuje do innych, przytaczanych już wyników wskazujących na to, że ludzie nie uświadamiają sobie skali swojej własnej i cudzej uległości wobec autorytetów i ich symboli. Niedoceniana jest częstość ulegania autorytetowi badacza w eksperymencie Milgrama, tytułowi doktora w eksperymencie z pielęgniarkami czy uniformowi strażnika w eksperymentach Bickmana. Sugeruje to, że ulegamy autorytetom nie tylko silnie, ale i nieoczekiwanie dla samych siebie.
 
OBRONA
 
Jedna z taktyk obrony przed naciskiem autorytetu to odebranie mu elementu zaskoczenia. Ponieważ z reguły nie doceniamy siły wpływu, wywieranego na nasze postępowanie przez autorytety (i ich symbole), z niewystarczającą ostrożnością reagujemy na pojawienie się autorytetu w jakiejś sytuacji. Podstawową formą obrony przed naciskiem autorytetu jest zatem podwyższona świadomość jego siły. W połączeniu ze świadomością, jak łatwo jest sfałszować większość symboli autorytetu, powinno nas to uczynić mniej podatnymi na manipulacje autorytetów.

Podstrony