Ja cię nie opuszczę i zrobisz to, co jest najlepsze
dla ciebie, a tym samym dla wszystkich". Bo to jest punkt widzenia Buddy – twoje dobro nie jest nigdy
sprzeczne z dobrem innych. „Pojedziesz tam i zrobisz to". „No dobrze, mówię, ale ja się boję". „To
normalne. Mów moje Imię i jakoś tam będziemy sobie radzili".
PG. Tak normalnie rozmawiasz?
A J. Ja normalnie rozmawiam. On mówi: „To normalne, ja teŜ bym się bał".
Bo co to znaczy współczucie, współodczuwanie? On czuje to, co ty, więc mówi: ,Ja teŜ bym się bał". I
mówi: „Ale mi zaufaj. JeŜeli chcesz, Ŝeby w twoim Ŝyciu wydarzyło się coś naprawdę duŜego, to nie
wydarzy ci się to tutaj, bo jesteś za bardzo zaganiana. Tu juŜ największe rzeczy przeŜyłaś wtedy, kiedy
miałaś sześć tygodni wolnego. W tej chwili nie zanosi się na nic więcej. Zostaniesz kierownikiem
czterdziestoosobowego zakładu..." (i miał rację). „I teraz... co jest tutaj waŜne?" Ja mówię: „NajwaŜniejsze
dla mnie jest... ja się po to urodziłam, Ŝeby tym razem zostać Buddą". „No więc musisz wyjechać w takie
warunki, które będą chronić twoją praktykę. To jest jedyne wyjście. A poza tym ten człowiek jest akurat
tym, kogo potrzebujesz". I tak rzeczywiście jest Bo ja posiadam doznanie mistyczne tej religii, a on z kolei
jest jej wspaniale nauczony. On wszystko wie: w jakim języku, co, gdzie i kiedy było napisane. Poza tym
weszłam w świątynię. Wszystko się ułoŜyło szalenie dziwnie, dlatego Ŝe to była jedna z nielicznych
świątyń, które nie funkcjonowały z powodu braku bomori.
P.G. Tam świątynia jest własnością prywatną?
A J. Tak, jest dziedziczna. W świątyni Jodo Shinshu bardzo waŜna jest rola kobiety, która ma tytuł
bomori, to znaczy straŜnika Dharmy. Właściwie świątynię Jodo Shinshu prowadzi para ludzi. Z tym Ŝe
ona głównie prowadzi świątynię, a on załatwia działalność poza świątynią.
P.G. Wróćmy do niebezpieczeństw czyhających na tych, którzy osiągnęli pierwszy stopień oświecenia.
AJ. Porywa ich samsara, po prostu dlatego, Ŝe mają bardzo duŜo związków z samsara, to znaczy
emocjonalnie są przywarci do ludzi, do zdarzeń, do okoliczności. I oni przy tym pierwszym przebłysku
oświecenia nabierają chęci poprawy tego wszystkiego. To jest całkowicie normalne i tym się ten stopień
charakteryzuje. W związku z tym wdają się w wiele aktywności, które mają przy
bliŜyć innym ludziom oświecenie. Tylko Ŝe w tym jest taka pułapka, Ŝe my oczywiście moŜemy głosić,
Ŝe tak powiem, te prawdy o oświeceniu, ale nie jesteśmy w stanie wpływać na to, jak inni ludzie będą te
prawdy odbierali. Tylko od nich zaleŜy, czy zaakceptują je, czy nie, czy będą chcieli pójść dalej. Taki
nauczyciel zaczyna coś głosić i w pewnym momencie orientuje się, Ŝe na początku ludzie byli tym
zainteresowani, a potem zaczynają zgłaszać róŜne zastrzeŜenia, zaczynają dyskutować to, co on mówi.
Jak zaczynają dyskutować, to on stara się przybliŜyć im te wszystkie prawdy, no bo na tym polega
komunikacja międzyludzka. To pochłania bardzo duŜo czasu, efekty tego są nieduŜe, co powoduje
frustrację nauczyciela, wobec czego on najczęściej robi coraz więcej. Coraz lepiej tłumaczy, coraz więcej
czasu spędza z ludźmi i w tym momencie jego kontakt z oświeceniem zaczyna się spłycać, dlatego Ŝe
doba ma 24 godziny, kaŜdy ma określoną ilość energii i jeŜeli ją wydatkuje na wyperswadowanie komuś,
jak wygląda prawda, a ten człowiek jest ślepy...
P.G. Ale ci ludzie gamą się do tych nauk.
AJ. No, gamą się, ale to garnięcie to jest zupełnie co innego. Jest ono najczęściej wynikiem
zainteresowania czymś nowym albo wynikiem frustracji, w jakiej przebywa konkretny człowiek. Ci ludzie,
którzy przychodzą do nauczycieli z pierwszym przebłyskiem oświecenia, są po prostu sfrustrowani, co tu
duŜo mówić. I przychodzą w zasadzie po to, aby im pomóc, jak do lekarza. Oni sami z siebie wnoszą
bardzo niewiele. I, co gorsza, nie są tak naprawdę zainteresowani pracą nad sobą, tylko chcą, Ŝeby ten
nauczyciel coś z nimi zrobił, tak jak lekarz. A dobry lekarz wie, Ŝe jeŜeli pacjent nie współpracuje, to nie
ma terapii. Bo ten pacjent powinien umieć się obserwować, dyskutować z lekarzem, nabywać jakiejś
wiedzy o sobie, to wtedy razem z lekarzem do czegoś dochodzą. Natomiast kiedy przychodzi pacjent,