Historia wymaga pasterzy, nie rzeźników.

Dlatego Berger był tutaj i dlatego jeden z lekarzy Rhyme’a nie chciał spełnić tego „uczynku”. Nie chodziło o przyśpieszenie nieuchronnej śmierci. Jedna trzecia lekarzy zajmująca się nieuleczalnie chorymi przepisuje zbyt duże dawki leków, by skrócić życie pacjentów. Większość prokuratorów przymyka na to oko, chyba że lekarz informuje o tym publicznie... Ale ludzie sparaliżowani? To zupełnie coś innego.
Lincoln Rhyme miał czterdzieści lat. Do oddychania nie musiał używać żadnych urządzeń. Jeżeli w jego chromosomach nie ukryły się jakieś zdradzieckie geny, dożyje osiemdziesiątki.
– Lincoln, proszę pozwolić mi być szczerym. Muszę być pewny, że nie jest to pułapka.
– Pułapka?
– Prokurator. Już raz mi się to przytrafiło.
Rhyme roześmiał się.
– Prokurator generalny Nowego Jorku jest bardzo zajętym człowiekiem. Nie ma zamiaru użyć mnie jako przynęty!
Spojrzał obojętnie na raport zostawiony przez Lona Sellitta.
 
„...Trzy metry na południowy zachód od ofiary na kupce białego piasku znaleziono kulisty zlepek włókien średnicy około sześciu centymetrów. Metodą dyspersji promieni rentgenowskich oznaczono skład chemiczny włókien. Nie można określić źródła ich pochodzenia. Próbkę wysłano do laboratorium FBI”.
 
– Ja po prostu muszę być ostrożny – ciągnął Berger. – Temu poświęciłem całą moją aktywność zawodową. Porzuciłem ortopedię. To więcej niż praca. Postanowiłem poświęcić moje życie, aby pomagać innym umrzeć.
 
„Siedem centymetrów od pęku włókien znaleziono dwa kawałki papieru. Jeden z nich jest fragmentem gazety z wydrukowaną godziną: trzecia po południu. Użyto czcionki: Times Roman. Badano farbę drukarską: typowa. Drugi kawałek papieru pochodzi z książki. Znajduje się na nim numer strony: 823, napisany czcionką Garamond. Papier powlekany. Nie znaleziono odcisków”.
 
Kilka wątpliwości nie dawało Rhyme’owi spokoju. Po pierwsze – włókno. Dlaczego Peretti nie wie, skąd ono pochodzi. To oczywiste. Po drugie – dlaczego kawałki papieru i włókno były razem? Coś się tu nie zgadza.
– Lincoln?
– Przepraszam.
– Mówiłem... Nie cierpisz nieznośnego bólu. Nie jesteś bezdomny. Masz pieniądze, masz talent. Konsultacje, których udzielasz policji, pomagają wielu ludziom. Gdybyś chciał, mógłbyś prowadzić produktywne życie. Długie życie.
– Długie, tak. Na tym polega problem. Długie życie.
Rhyme’a zmęczyło bycie w dobrym nastroju.
Warknął:
– Nie chcę długo żyć. To proste.
– Ty nie będziesz mógł żałować swojej decyzji. To ja będę musiał z tym żyć, nie ty – mówił powoli Berger. – Nie wiemy zbyt wiele o śmierci.
Rhyme znów spojrzał na raport.
 
„Na kawałkach papieru znaleziono stalową, sześciokątną śrubę z wytłoczonymi literami «CE». Prawoskrętna. Długość – dwa cale, średnica – 15/16”.
 
– Harmonogram na następnych kilka dni mam wypełniony – powiedział Berger, spoglądając na swojego roleksa. Śmierć zawsze przynosiła dochody. – Musisz wszystko dokładnie przemyśleć, chłodno przeanalizować. Przyjdę ponownie.
Coś nie dawało spokoju Rhyme’owi. Był to intelektualny niepokój; ciekawość. Towarzyszyły mu przez całe życie.
– Doktorze, czy mógłby mi pan wyświadczyć przysługę? Ten raport. Czy może pan przerzucić go i znaleźć zdjęcie śruby?
Berger zawahał się.
– Zdjęcie?
– Polaroid. Powinno być przyklejone na następnych stronach raportu. Odwracanie stron za pomocą tego urządzenia zajmuje zbyt dużo czasu.
Berger wyjął raport z urządzenia i zaczął odwracać strony.
– Tu! Proszę już nie odwracać – powiedział Rhyme. Gdy spojrzał na zdjęcie, poczuł się słabo. Och, nie tutaj, nie teraz. Proszę, nie. – Przepraszam, czy mógłby pan odnaleźć stronę, którą wcześniej czytałem?
Berger zrobił to.
Rhyme nic nie powiedział. Zaczął czytać bardzo uważnie.
Kawałki papieru...
Trzecia po południu... strona 823.
Serce Rhyme’a zaczęło szybciej bić. Pot występował mu na czoło. Szumiało mu w uszach.
Wyobraził sobie tytuły w brukowcach: MĘŻCZYZNA ZMARŁ W CZASIE ROZMOWY Z DOKTOREM ŚMIER...
Berger zamrugał oczami.
– Lincoln? Wszystko w porządku?
Doktor uważnie przyglądał się Rhyme’owi.
– Doktorze, przepraszam, ale muszę się czymś zająć.
Berger niepewnie skinął głową.
– Jednak coś się stało?
Na ustach Rhyme’a pojawił się lekceważący uśmiech.
– Czy mógłbym pana prosić, żeby przyszedł pan za kilka godzin?
Zastanów się. Jeżeli uznał, że będziesz go odwodził od samobójstwa, weź butelki, worek i wracaj, skąd przyjechałeś.
Berger otworzył kalendarz.
– Dzisiaj po południu nie mogę. Jutro... Nie. Najwcześniej w poniedziałek. Pojutrze.
Rhyme się zawahał. Boże... Jego dusza miała teraz władzę nad nim. Od roku każdego dnia myślał o samobójstwie. Teraz nie wiedział.
Zdecyduj się.
Rhyme usłyszał, jak sam mówi:
– Dobrze, w poniedziałek.
Smutny uśmiech zagościł na jego twarzy.
– Na czym dokładnie polega problem?
– Policjant, z którym kiedyś współpracowałem, poprosił mnie o kilka rad. Nie poświęciłem mu dostatecznie dużo czasu. Muszę do niego zadzwonić...
Rhyme dostrzegł coś dziwnego w oczach Bergera. Co to jest? Nagana? Być może. Wydawało się, że jest niezadowolony. Ale teraz nie ma czasu, by o tym myśleć. Gdy doktor schodził na dół, Rhyme krzyknął:
– Thom? Thom!
– Co?! – odezwał się młody mężczyzna.
– Zadzwoń do Lona. Niech przyjdzie do mnie. Natychmiast.
Rhyme spojrzał na zegarek. Było po dwunastej. Mieli mniej niż trzy godziny.
 
 
Rozdział czwarty
– Miejsce przestępstwa zostało zainscenizowane – orzekł Lincoln Rhyme.
Lon Sellitto zrzucił marynarkę, odsłaniając pogniecioną koszulę. Przechylił się do tyłu i założył ręce na piersiach. Siedział przy stole zarzuconym papierami i książkami.
Jerry Banks też przyszedł. Jego bladoniebieskie oczy śledziły Rhyme’a. Nie interesował się już łóżkiem i pulpitem kontrolnym.
Sellitto zmarszczył brwi.
– Co nam chciał przekazać przestępca?
Przestępcy – zwłaszcza mordercy – często zostawiają ślady, które mają wprowadzić policję w błąd. Jednak w większości wypadków próby te są mało pomysłowe. Na przykład pewien mężczyzna zabił żonę i upozorował włamanie, ale zginęła tylko jej biżuteria, swojej nie ukrył.

Podstrony