Żaden z celów nieprzyjacielskich stron nie został osiągnięty. Bolszewicy nie wyrwali się z blokady, nie sprowokowali wymarzonej rewolucji europejskiej i nie udało im się ocalić Lit-Bieła. Polacy ani nie ustanowili Federacji Kresowej, ani nie odbudowali państwa od morza do morza. Efektem wojny polsko-bolszewickiej nie był więc kompromis, ale impas. Rozwiązanie nie istniało.
Rozdział siódmy
REPERKUSJE
Nie da się zaprzeczyć, że najbardziej sensacyjnymi skutkami wojny polsko-bolszewickiej były te, do których nie doszło. Jest to bowiem jeden z tych frustrujących momentów w dziejach, które zapowiadały więcej, niż się rzeczywiście wydarzyło. Historyków, co zrozumiałe, ponoszą emocje, kiedy ich temat, który tak łatwo mógłby stać się wydarzeniem epokowym, okazuje się jedynie sensacją dnia. Zazwyczaj ich oceny były więc niezbyt wyważone: albo przedstawiali wojnę polsko-bolszewicką jako dramat o nieobliczalnych konsekwencjach, albo też sprowadzali ją do zwykłej błahostki.
Nikt nie był bardziej świadom tego paradoksu niż Piłsudski: Marszałek patrzył z olimpijską pogardą na wojnę, która w przekonaniu mniejszych śmiertelników dowiodła jego geniuszu. „Nie była to wojna istotna – powiedział - jakaś półwojna lub nawet jej ćwiarteczka; jakieś dziecinne szamotanie się i bijatyki, dla których wielka teoria wojny zamyka swe podwoje [...] ta bijatyka wstrząsnęła losami dwóch państw bezpośrednio, liczących razem 150 milionów ludzi [...] ta wojna, czy bijatyka omal nie wstrząsnęła losami całego cywilizowanego świata”1.
Klasyczny opis ówczesnych reakcji Zachodu znaleźć można w dzienniku lorda D'Abemona, prowadzonym na miejscu wypadków w 1920 roku i opublikowanym w formie książkowej jedenaście lat później. Tytuł tej pracy - Osiemnasta decydująca bitwa w dziejach świata - zdradza jej tezę: bitwa warszawska była ostatnią w szeregu epokowych starć, które ocaliły „świat cywilizowany” przed „barbarzyństwem”.
D' Abernon powołał się na sławny urywek z Gibbona i dodał własny komentarz:
Gdyby Karol Martel nie zahamował podbojów saraceńskich w bitwie pod Tours, to niewątpliwie wykładano by dziś Koran w uczelniach Oxfordu, a uczniowie staraliby się udowadniać ludności świętość i prawdę objawień Mahometa. [...]
Gdyby Piłsudski i Weygand w bitwie pod Warszawą nie zdołali powstrzymać triumfalnego pochodu armii sowieckiej, to nie tylko Chrześcijaństwo doznałoby klęski, lecz i cała cywilizacja zachodnia znalazłaby się w niebezpieczeństwie. Bitwa pod Tours ocaliła naszych przodków brytyjskich oraz ich galijskich sąsiadów od jarzma Koranu. Bitwa natomiast pod Warszawą, rzec można śmiało, wybawiła Środkową a także częściowo i Zachodnią Europę od jeszcze bardziej wywrotowego niebezpieczeństwa, to jest od fanatycznej tyranii Sowietów.
Zasadnicze znaczenie polskiego zwycięstwa nie ulega najmniejszej wątpliwości; gdyby wojska sowieckie przełamały opór armii polskiej i zdobyły Warszawę, wówczas bolszewizm ogarnąłby Europę Środkową, a, być może, przeniknąłby i cały kontynent2.
Konkluzja D'Abernona, napisana w 1931 roku, jest mniej optymistyczna:
Być może, iż doktryna komunistyczna, odparta zbrojną ręką w 1920 roku, rozerwie i zniszczy ostatecznie to, co tak pragnie zniweczyć. Jeżeli jednak tak będzie, to stanie się to nie tyle dzięki militarnej sile Sowietów i nie dzięki propagandzie, chociaż jest ona rozrzutna i wytrwała, lecz tylko przez rozdwojenie wśród jej przeciwników oraz przez wielkie niedołęstwo, przejawiające się w zwalczaniu gospodarczego przesilenia, które dzisiaj tak hańbi inteligencję zachodniego świata3.